Wysoka wygrana w męczarniach. Koncert Lewandowskiego. Polska – Albania 4:1

fot. instagram.com/@laczynaspilka

Reprezentacja Polski wygrała aż 4:1 z Albanią, lecz do gry naszych zawodników można mieć wiele pretensji. To niespodziewanie podopieczni Edoardo Reji przez większość czasu prowadzili grę i stwarzali zagrożenie pod bramką Polaków. Mimo tego Biało-czerwoni wygrali po trafieniach Roberta Lewandowskiego, Adama Buksy, Grzegorza Krychowiaka i Karola Linettego. Piłkarze Paulo Sousy są wciąż w grze o awans na mundial w Katarze.

Przed meczem Paulo Sousa wielokrotnie powtarzał, że Albania jest zespołem dobrze zorganizowanym, który może sprawić Biało-czerwonym poważne kłopoty. Lecz nikt nie spodziewał się takiego obrazu spotkania, jaki zobaczyliśmy w czwartkowy wieczór na Stadionie Narodowym.

Początek spotkania nie zapowiadał kłopotów, z jakimi mieli zmierzyć się podopieczni portugalskiego szkoleniowca. Albańczycy wyszli wyjątkowo agresywnie, więc po kilku minutach włoski arbiter Maurizio Mariani pokazał już trzy żółte kartki zawodnikom Edoardo Reji. Co więcej, w 12. minucie Jakub Moder bardzo dokładnie dośrodkował do Kamila Glika. Ten zgrał piłkę do Roberta Lewandowskiego. Snajper Bayernu Monachium w swoim stylu wpakował futbolówkę do siatki. Cała akcja wyglądała na ćwiczoną na treningach. Wykartkowany rywal i zdobyta bramka na początku meczu. Trudno o lepszy początek.

Niestety, Polacy zamiast pójść za ciosem, oddali przestrzeń Albańczykom. Ci z coraz większą mocą atakowali, spychając Polaków do głębokiej obrony. Taka gra naszych rywali szybko przyniosła efekty. Kamil Glik razem z Janem Bednarkiem zaspali w defensywie przy podaniu Klausa Gjasuli do Sokola Cikalleshiwego. Napastnik Konyasporu skutecznie wykończył sytuację strzałem po długim słupku i wyrównał wynik spotkania. Choć wydaje się, że Wojciech Szczęsny mógł zachować się lepiej w tej sytuacji. Zawodnicy Paulo Sousy wciąż jedynie z Andorą zachowali czyste konto.

Zdawało się, że  stracony gol wybudzi Biało-czerwonych z letargu. Nic z tego. Goście z minuty na minutę budowali swoją przewagę, skutecznie neutralizując nasze atuty. Przez fatalną dyspozycję polskich pomocników i obrońców Albańczycy zyskiwali dużo przestrzeni i ze zdumiewającą łatwością konstruowali kolejne akcje ofensywne. Mimo błędu przy straconej bramce Szczęsny kilkakrotnie pewnie interweniował, choćby przy groźnym uderzeniu Reya Manaja. Gdy zdawało się, że będziemy schodzić z remisem do szatni, to Przemysław Frankowski celnie wrzucił piłkę do Adama Buksy. Debiutant w kadrze narodowej z trudnej pozycji precyzyjnie skierował futbolówkę do siatki. Polacy, będąc drużyną o klasę gorszą, oddając zaledwie dwa celne strzały na bramkę rywali, schodzili na przerwę z prowadzeniem.

W drugiej połowie niestety obraz gry wcale się nie poprawił. Albańczycy szukali wyrównującego trafienia, a Polacy przyglądali się biernie ich poczynaniom. Na szczęście Robert Lewandowski gra dla naszej kadry. Kapitan Biało-czerwonych wziął sprawy w swoje nogi, w niewiarygodny sposób ograł kilku albańskich piłkarzy i podał do Grzegorza Krychowiaka, który skierował piłkę do pustej bramki. Trafienie piłkarza Krasnodaru pozwoliło uspokoić mecz, choć piłkarze Reji wciąż próbowali coś jeszcze ugrać. Byłoby blisko, aby Polacy pomogli przeciwnikom wrócić do meczu. Kamil Glik wślizgiem wszedł w nogi Reya Manaja. Po powtórkach wyraźnie widać, że obrońca Benevento trafił w piszczel rywala zamiast w piłkę. Na szczęście sędzia nie odgwizdał rzutu karnego, choć miał do tego pełne prawo, tym bardziej że mógł skorzystać z systemu VAR.

Na sam koniec Karol Świderski znalazł w polu karnym Karola Linettego. Ten mocnym strzałem, po którym piłka odbiła się jeszcze od poprzeczki, ustalił wynik spotkania.

Gdyby ktoś spojrzał na wynik, nie oglądając meczu, to stwierdziłby, że Polska gładko wygrała spotkanie. Lecz rezultat zasłania faktyczny obraz meczu. Albania przez większość czasu była drużyną lepszą, tworzącą z łatwością sytuacje. Za to Biało-czerwoni kolejny raz udowodnili, że mają problemy w defensywie i w środku pola. Niestety nie widać, aby Paulo Sousa znalazł remedium na te bolączki. Gdyby nie fantastyczna dyspozycja Roberta Lewandowskiego to być może mówilibyśmy o porażce z Albanią i utraceniem szansy na mundial. Na koniec jednak w piłce nożnej liczy się wynik. Trzy punkty trafiły do Polski, która awansowała na drugie miejsce w grupie. W niedziele Biało-czerwoni zmierzą się na wyjeździe z San Marino, a w środę w Warszawie z Anglią. Choć z taką formą będzie bardzo trudno o jakiekolwiek punkty z wicemistrzami Europy.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

9 + osiemnaście =