O dniu, w którym strzelanina przerwała maturę w jednej z polskich szkół

źródło: okop.com.pl

W trakcie egzaminu maturalnego jeden z uczniów nieustannie rozmawiał z siedzącym nieopodal kolegą, w wyniku czego dyrektor szkoły zabrał mu arkusz – dla młodego Stanisława Ławrynowicza matura dobiegła końca i nie byłoby to nic sensacyjnego, gdyby nie to, że wzburzony uczeń wyciągnął pistolet i zaczął strzelać. Wydarzenie miało miejsce w wileńskim gimnazjum im. Joachima Lelewela, 6 maja 1925 roku.

Egzamin z matematyki w wileńskim Lelewelu zaczął się o godzinie 11:05 i trwał wyjątkowo krótko. Mimo to już kilka dni po nim o Wilnie pisano w gazetach od Australii po USA. Po kilkukrotnym napomnieniu zajętego rozmową z kolegą maturzysty przez komisję dyrektor Edward Biegański powiadomił go, że egzamin już się dla niego skończył. Uczeń chwilę później wpadł w szał, wyciągnął rewolwer i zaczął strzelać do dyrektora. Ławrynowicz trafił w jego rękę oraz nogę, jednak nie zabił go, dzięki interwencji innych uczniów, którzy próbowali go powstrzymać. Jeden z nich, Adam Zagórski, swój heroiczny czyn od razu przepłacił życiem. Został postrzelony w pierś.

Koledzy wytrącili broń zamachowca, jednak nie był to koniec tragedii, bo ten nieoczekiwanie wyciągnął i zdetonował granat. Tym samym zabił siebie, nauczyciela, Jana Jankowskiego i ucznia, Tadeusza Domańskiego, który miał rzucić się na granat, aby osłonić przyjaciół. Być może dzięki temu reszta osób znajdujących się blisko eksplozji pozostała jedynie ranna.

Ławrynowicz nie był jednak sam. Nie zabił on komisji egzaminacyjnej, więc dzieła dopełnić próbował przyjaciel, Janusz Obrąbalski. Był on na szczęście mniej skuteczny i nie oddał ani jednego celnego strzału, poza tym, który w akcie desperacji wymierzył w swoją skroń.

Informacje o strzelaninie w polskiej szkole szybko obiegły świat; pisano o tym m.in. w amerykańskim ,,The New York Times i niemieckim ,,Neue Freie Presse” oraz oczywiście w polskiej prasie. Tragedia była też zaczynkiem do debaty politycznej, PPS na łamach ,,Robotnika oskarżał oświatę o zbyt wymagający poziom nauczania, który źle wpływa na uczniów i może doprowadzać nawet do postaw skrajnych. Pisząca na łamach pisma lewica domagała się nawet rezygnacji z egzaminów maturalnych. Głośno sprawę komentowało również ,,Słowo, pismo związane z wileńskim ruchem narodowym. Narodowcy szukali przyczyn zachowania w znieczulicy, jaką wywołały krwawe doświadczenia Wielkiej Wojny. Podkreślali też srogość dyrektora placówki i to, że zamachowcy byli wcześniej wrażliwymi społecznie młodymi ludźmi – Ławrynowicz był prezesem Pomocy Bratniej.

Warto podkreślić, że zamach był zaplanowany znacznie wcześniej i nie była to jedynie reakcja na odebranie maturalnego arkusza. Policja znalazła w szkole schowane granaty oraz potężny ładunek wybuchowy, co mogło świadczyć o tym, że strzelanina miała być jedynie początkiem krwawej masakry w wileńskim gimnazjum.

Opisywanie wydarzenia to na szczęście jak dotąd jedyna masowa zbrodnia w szkole w historii Polski. W jej wyniku zginęło pięć osób, a dziewięć trafiło do szpitala, gdzie udało się uratować ich życia.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

4 × 2 =