Być pilotem gwiezdnego myśliwca: gra „Star Wars: X-Wing” — Kości zostały rzucone #3

„Star Wars: X-Wing”

„Red leader standing by” fot. Maksymilian Dikti

Star Wars to marka sama w sobie. Od roku 1977, kiedy to pojawił się pierwszy film w uniwersum Gwiezdnych Wojen, powstały tysiące produktów związanych z dzieckiem George’a Lucasa. Książki, seriale animowane, zabawki, gry komputerowe i rzecz jasna, gry planszowe. „Star Wars: X-Wing” to jedna z bardziej popularnych gier czerpiących z sukcesu tej franczyzy. Jednak czy jest dobra?

 

 

 

  • Liczba graczy: 2
  • Wiek: 14+
  • Czas rozgrywki: 30 – 45 minut (tak jest napisane na pudełku, w rzeczywistości jedna rozgrywka zajmuje nieco dłużej)
  • Cena: 76,95 zł za Zestaw Startowy, na stronie polskiego dystrybutora (Rebel)

W grze „Star Wars: X-Wing” poprowadzimy eskadrę gwiezdnych myśliwców do boju i postaramy się zniszczyć jak najwięcej statków przeciwnika. Podstawowe zasady, są stosunkowo proste. Gracze, w tajemnicy, wybierają dla swoich statków ruch, na specjalnych „tarczach manewrów”. Następnie poruszają statkami, co robią w kolejności rosnącej, zależnie od wskaźnika doświadczenia wybranego pilota. Każdemu ruchowi, który wybieramy za pomocą naszej tarczy, odpowiada kartonowa miarka, o określonym kształcie i długości. Po ruchu przyjdzie czas na walkę, rozstrzyganą za pomocą kości, która będzie się odbywała w kolejności odwrotnej. Najbardziej doświadczeni piloci uderzą jako pierwsi.

„Star Wars: X-Wing”

fot. Maksymilian Dikti

Gra planszowa bez planszy

No właśnie, skoro się poruszamy, to po czym. Gdzie podziała się plansza? Otóż „Star Wars: X-Wing” to nie do końca gra planszowa, a bardziej gra figurkowa, może trochę gra bitewna. To znaczy, że nie mamy tutaj planszy, tylko gramy na polu o określonych wymiarach. Tutaj jest to 91,5 cm na 91,5 cm. Można sobie to ubarwić, za pomocą oddzielnie sprzedawanych kosmicznych mat, które mają powyższe wymiary, ale stół albo podłoga też zdają egzamin.

Ponieważ jest to gra figurkowa, aspirująca do bitewnej, to muszą się tu znajdować jeszcze cztery elementy: poruszanie się za pomocą miarek, walka przy użyciu kości, tworzenie tak zwanych „rozpisek”, czyli wybieranie naszych statków, pilotów i ulepszeń, którymi zagramy oraz rzecz jasna figurki. Cała masa figurek.

Interesujące rozwiązania

Na uwagę zasługuje system poruszania się w tej grze. Przez to, że wybieramy nasze ruchy w tajemnicy i są im przypisane konkretne miarki, musimy kalkulować w głowie, czy uda nam się np. ominąć jakąś przeszkodę. Powinniśmy także przewidywać ruchy przeciwnika i brać je pod uwagę. Twórcy „Star Wars: X-Wing” zadbali o to, aby każdy statek miał inną paletę ruchów do wyboru, co jest jednym z elementów odróżniania myśliwców od siebie.

No właśnie, każdy statek jest inny, a dzięki różnym kartom ulepszeń i pilotów, nawet statki tego samego typu mogą być inne. Dodają one różne specjalne umiejętności, pozwalające, chociażby kontrolować losowość w trakcie walki. Tworzenie własnych eskadr to bardzo ważny i przyjemny element zabawy. Do ich tworzenia przygotowana jest specjalna aplikacja.

Świetne jest też, że mamy do wyboru aż 7 różnych frakcji, znanych z uniwersum Gwiezdnych Wojen: Sojusz Rebelii, Imperium Galaktyczne, Szumowiny i Nikczemników, Republikę Galaktyczną, Sojusz Separatystów, Najwyższy Porządek oraz Ruch Oporu. Tylko moment, w jaki sposób mogę zagrać tymi wszystkimi frakcjami? No właśnie, tutaj zaczynają się schody.

Jakość kosztuje

Nie da się tego ukryć, „Star Wars: X-Wing” to nie jest tania gra. Konkretnie, nie jest tania, jeżeli chce się ją poznać w całej okazałości. Zestaw Startowy nie jest drogi, jednak zawiera tylko i wyłącznie trzy statki: dwa Imperium i jeden Rebeliantów. W celu poszerzenia naszych wrażeń i możliwości tworzenia eskadr trzeba dokupić dodatki, których na rynku znajduje się aktualnie kilkadziesiąt.

Zestaw Startowy
fot. Maksymilian Dikti

Oczywiście nikt nam nie każe kupować tych wszystkich nowych statków, ale prawda jest taka, że dopiero po rozwinięciu podstawowej wersji gry, zaczyna ona być naprawdę interesująca. Myślę, że zestaw startowy śmiało, można poszerzyć o kilka dodatkowych  figurek. Ciekawą opcją jest też kupienie dwóch zestawów startowych. Powiedzmy sobie jednak szczerze, gdy już zaczniemy rozwijać naszą kolekcję, bardzo szybko możemy się w tym doszczętnie zatracić.

Z drugiej strony trzeba przyznać, że jest to poniekąd produkt luksusowy. Modele są naprawdę dobrze wykonane i od razu pomalowane. Jeżeli zaopatrzymy się jeszcze w kosmiczną matę, to wygląda to naprawdę niesamowicie. Płacimy, więc sporo, ale nie kupujemy kota w worku.

Pewnym plusem wchodzenia w ten system, jest aktualnie stała wyprzedaż polskiego wydania X-Winga, co jest spowodowane zaprzestaniem wydawania go przez Rebel. Powoduje to jednak, że nowe statki, będą dostępne już tylko w wersji angielskiej, a ich cena wzrośnie w stosunku do naszego rodzimego wydania.

Tak, zostałem pilotem

Skoro przestrzegam przed zakupowym szałem, to zapewne sam padłem jego ofiarą. Trochę tak, ale z powodu pandemii przez jakiś czas moje statki kurzyły się na półce. Na szczęście niedawno wróciłem do gry i muszę przyznać, że jest to naprawdę dobra zabawa. Momentami irytuje mnie losowość, ale nie widzę tutaj lepszego rozwiązania kwestii walki. W tej grze chodzi o to, żebyśmy mogli zachwycać się pięknymi figurkami i wczuć się nieco w klimat Gwiezdnych Wojen, a przy pechowym rzucie, zdarza mi się o tym zapomnieć.

Oczywiście szczęście to nie wszystko i bardzo dużo zależy od tego jakie statki, pilotów i ulepszenia wybierzemy. No i rzecz jasna od tego czy poradzimy sobie w manewrowaniu naszymi myśliwcami po polu bitwy, pomiędzy przeszkodami i statkami przeciwnika.

Czy więc polecam „Star Wars: X-Wing”? Tak, ale jak zwykle, nie wszystkim. Myślę, że aktualna cena Zestawu Startowego jest na tyle atrakcyjna, że warto chociaż spróbować. Szczególnie jeżeli lubi się dwuosobowe gry pojedynkowe. No i Star Wars. Jeżeli jednak jesteście fanami gier bardziej skomplikowanych, ekonomicznych, z małą ilością interakcji, to latanie statkami i rzucanie kośćmi może się wam nie spodobać. Tak czy siak, uważajcie na swoje portfele, wy, którzy tu wchodzicie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *