Sam w sobie jestem asem w rękawie

LehuProducent i raper tworzący od 2003 roku. Pochodzi z Gdyni i należy do High Time Label. Współpracował między innymi z HuczuHuczem, Fetem, Piórem. Rozpalił ciekawość słuchaczy kawałkiem „Dorosłość”. Przedstawiamy Michała Lesznera, czyli po prostu Leha.

W 2012 podwórka pytały „Kiedy płyta?”, teraz ja o to zapytam. Kiedy płyta?

W połowie tego roku nakładem High Time Label. Nie będzie bardzo długa. Będzie to obszerniejsza EPka, na której pojawi się około 10-12 numerów.

Planujesz jakąś wyjątkową datę premiery?

Nie myślałem o tym, ale to dobry pomysł. Może w urodziny wydam… To by było coś.

Na jakim etapie pracy nad nią jesteś? Czy to jest pierwszy etap, typu obmyślenie koncepcji, czy masz już jakieś wersy, bity, całe kawałki?

Raczej nie mam wymyślonej koncepcji na całokształt. Raz budzę się na kacu i piszę numer o tym, co się działo poprzedniego dnia. Innym razem tworzę utwór, który nie jest z tym związany. Nie będzie to na pewno płyta konceptualna. Jestem aktualnie na etapie nagrywania. Co prawda, trochę zmuły się w to wkrada…

Właśnie, długo pracujesz nad tym materiałem?

To jest tak bardzo rozmyte w czasie, że nie jestem w stanie określić. Nie było takiego dnia, że wstałem i powiedziałem „Ok, od dzisiaj pracuję nad materiałem.” Od dawien dawna mówię o wydaniu płyty. Zbierały się kawałki i pomyślałem o umieszczeniu tego na krążku. Zeszły rok był w tej kwestii przełomowy. Wypuściłem więcej numerów niż zwykle. To stanowiło zapalnik do dalszej pracy, aczkolwiek i tak jest tego mało, a ludzie wciąż chcą więcej.

Wyobraźmy sobie, że każda wytwórnia płytowa chce wydać Leha. Jaką byś wybrał?

High Time. Znam koleżków nie od dziś. Lubię być w czymś od początku do końca. Dostałem już kilka innych propozycji, ale z nich nie skorzystałem. Za późno – kto pierwszy, ten lepszy. Pozostanę przy macierzystej wytwórni, a nawet pociągnę ją w górę. (śmiech) High Time for life!

Zakładając, że chcesz wyjść z podziemia – masz jakiegoś asa w rękawie, który może zmienić Twoje położenie w rapie? Coś, co przyczyni się do tego, że będziesz bardziej rozpoznawalny, że jeszcze więcej osób o tobie usłyszy.

Jak dla mnie, muzyka ma docierać do jak największej ilości osób. Sam w sobie jestem asem w rękawie. To, co tworzę jest pierdolonym moździerzem. (śmiech)

Jesteś raperem i producentem jednocześnie, jak wielu wykonawców. Każdy z nich deklaruje się zazwyczaj po jednej stronie. A ty, uważasz się bardziej za rapera czy producenta?

Za rapera. Uważam się też za producenta, ale to według mnie na dzień dzisiejszy za duże słowo, bo nie wypuściłem zbyt wielu utworów na moich bitach. To się zmieni w najbliższym czasie. Współpracuję z ekipą z Warszawy – Zetenwupe Ferajną. Zrobiłem dla nich fajny bicik, na mojej płycie też pojawi się coś ode mnie bitowo, ale generalnie, nie wiedząc czemu, mam jakąś awersję do nawijania na własnych podkładach. Kiedyś miałem zajawkę na stworzenie krążka pod swoje bity, ale doszedłem do wniosku, że po prostu tego nie lubię.

Czego słuchasz prywatnie? Czerpiesz z tego inspirację, czy raczej się odcinasz i chcesz tworzyć coś odrębnego?

Przede wszystkim nie dzielę muzyki na gatunki. Słucham po prostu dobrej muzyki. Szczerze powiedziawszy, rap to jest zaledwie 30% tego wszystkiego. Od muzyki akustycznej, typu Elliot Smith przez jakieś elektroniczne zajawki, po rap, hardcore – jest tego tyle, że nie potrafię przypomnieć sobie czegoś szczególnego teraz. Co do inspiracji, to chyba dzieje się jakoś podświadomie. Strzeliłbym sobie w stopę, gdybym powiedział, że dany bit, numer, powstał w wyniku inspiracji konkretnym utworem. Jeśli ktoś ma dobre ucho, to może sam to wyłapać.

Jak wygląda twój proces tworzenia?

Lubię tworzyć w nocy. Na nagrywkach jestem zdecydowanie trzeźwy. Chociaż zdarzyła się sytuacja, że wróciłem pijany do domu, i zrobiłem bit. Nie pamiętałem tego, a kiedy po obudzeniu go przesłuchałem, to stwierdziłem, że jest dobry. No, ale to raczej wyjątek.

W „Dorosłości” przyznajesz, że rzuciłeś studia. Co studiowałeś i dlaczego podjąłeś decyzję o odejściu?

Studiowałem Międzynarodowe stosunki gospodarcze. Poszedłem tam, bo osiągnąłem niezły wynik na maturze, znajomi też szli, a rodzice naciskali. Studiowałem bez żadnej zajawki, aż w pewnym momencie, po pół roku, zrezygnowałem – uznałem, że kompletnie mnie to nie interesuje, nie wiem co tam robię. Dlatego taka decyzja. Większość studentów chce studiować, żeby wyjechać z miasta, zadowolić rodziców, nie pracować i chlać od sesji do sesji. Mi to nie pasowało. Trzeba robić coś, co naprawdę nas interesuje.

W „Dorosłości” mówisz, że nie są ci potrzebne plany na przyszłość. Mimo to,wiążesz przyszłość z rapem, czy masz jeszcze jakiś alternatywny plan?

Jedyne moje plany na przyszłość związane są z muzyką. Nie opierdalać się, robić na tym hajs, bawić się przy tym dobrze i tyle. To jest jedyna moja zajawka, z którą wiążę przyszłość. To jest jedyna rzecz, w której czuję, że jestem dobry i lepszy od wielu innych.

Nie ukrywasz, że dużo pijesz. W każdym kawałku do tego nawiązujesz. Nie czujesz, że coś tracisz przez picie? Nie dręczą cię kace moralne?

Tak, okrutne. Jak każdy po dużej ilości alkoholu czasami robię rzeczy, których później żałuję. W tej kwestii są dwie strony medalu. Z jednej, mam o czym pisać przez różne „najebkowe” historie, z drugiej, czasami kurewsko źle się przez to czuję. Ale co, żyje się raz. Carpe diem. To taki slogan, ale jednak coś w tym jest. Myślę, że póki co wpływa to bardziej pozytywnie na moją twórczość. Mam kilka śmiesznych historii do opowiedzenia i nie zabraknie ich na płycie.

Widziałam, że pojawiłeś się na Polskim Hymnie Hip Hop Kempu w 2011. Na jakich festiwalach hip-hopowych byłeś i który uważasz za najlepszy?

Byłem 4 razy na Hip Hop Kempie i na pierwszej Hip Hop Arenie w Łodzi. Najmilej wspominam pierwszego Kempa. Pojechaliśmy Kempobusem z moim ziomeczkiem Stachem (pozdrawiam!). Wyjechaliśmy o 22.00 z Gdańska, a o północy skończyłem 18 lat. Strasznie się upiliśmy. Tak, że wylądowałem w punkcie medycznym na festiwalu… Ogólnie klimat niepowtarzalny, ale mam wrażenie, że z roku na rok jest coraz gorzej, ponieważ pojawia się mnóstwo miłośników białego proszku. Organizacja w porządku. Głównym minusem był brak ogarnięcia Toi Toi, który oznaczał  wypróżnianie się “na Małysza”…

Jak obroniłbyś tezę „Trójmiejska scena hip-hopowa jest silna”? Wymień jakieś wydarzenia, twórców, którzy to potwierdzają.

Akcja Spontan, Skubi, Rybas, Duchu, Gedz, Mielon, Stochu, HuczuHucz (na którego ludzie plują jadem, ale to zwykła zazdrość, powszechne zjawisko!). Jakbym miał udowodnić, że trójmiejska scena jest dobra, to po prostu puściłbym swoje kawałki.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *