Guns, a lot of guns – recenzja John Wick 3

Czy w filmie akcji może być za dużo akcji? Czy filmom z tej kategorii powinno wybaczać się więcej logicznych niedociągnięć oraz nierzadko absurdów? W trzeciej części Johnego Wicka dzieje się zdecydowanie więcej niż w dwóch poprzednich razem wziętych. Czy to dobrze, czy źle? Spróbujmy podsumować najnowsze dzieło Chada Stahelskiego oraz scenarzystów, Dereka Kolstada, Shay’a Hattena, Chrisa Collinsa oraz Marca Abramsa.

Film wrzuca nas w sam środek akcji, kontynuując tę z poprzedniej części. Od samego początku widz dostaje sporą dawkę walk, zarówno z bronią palną, jak i tych z białą oraz wręcz. Można powiedzieć, że akcja jest czasami przerywana jakąś rozmową lub podróżą. Fabuła reszty dzieła, według mnie, pozostawia trochę do życzenia. Duża ilość elementów jest przesadzona. Przykładowo w momencie, gdy Johny Wick musi przemierzyć pustynię, podążając za odpowiednią gwiazdą, aby może spotkać pewną ważną dla niego osobę. To nawet brzmi jak fragment urwany z innego filmu.

Jeśli chodzi o samego bohatera, Johnego Wicka, jest on nieśmiertelny jak zawsze, a nawet trochę bardziej. Rana postrzałowa czy kłuta nie stanowi dla niego przeszkody w kontynuowaniu ucieczki i walki. Rozbicie własnym ciałem niezliczonej ilości szkieł oraz upadek z piętra to również pestka dla filmowej „Baby Jagi”. Trzeba zabić przeciwnika, który posiada broń, mając pod ręką tylko książkę? Żaden problem! Johny Wick przedziera się przez kolejnych wrogów jak czołg przez pobojowiska. Przed sekundą wykręcili mu rękę? To również nie przeszkadza w nokautowaniu kolejnych śmiałków. Przeciwnicy zawsze grzecznie czekają na swoją kolej, by zginąć i są w dobrym miejscu, by ułatwić Wickowi zadanie. Bardzo liczyłam na to, że główny bohater w końcu znajdzie kogoś godnego sobie, no cóż… Prawie się udało. Dodatkowo John Wick został najwyraźniej wyposażony w szybkoschnący garnitur, gdyż w jednej scenie wpada do basenu, a już w następnej jego ubrania są zupełnie suche. Nawet jazda przez miasto konno z taką prędkością, że ledwo go doganiają przeciwnicy na motocyklach, nie jest najmniejszym problemem.

Co do gry aktorskiej, stoi ona na wysokim poziomie. Standardowo Keanu Reeves (John Wick) daje z siebie wszystko, grając bardzo wiarygodnie mordercę do wynajęcia. Reszta aktorów takich jak Laurence Fishburne (Król Bowery), Halle Berry (Sofia) czy Ian McShane (Winston) również spisują się świetnie, dzięki czemu film ogląda się przyjemnie. Ujęcia są dynamiczne, walki nagrane tak by widz poczuł się w środku akcji. Jeśli już mowa o walkach, są sceny, gdy podczas pojedynku jedyne co słychać, to oddechy i stęki bohaterów. Zdecydowanie lepiej oglądało się sceny, gdzie potyczkom towarzyszyła muzyka dodająca napięcia, szczególnie gdy dana scena trwa kilka minut.

Co ciekawe, John Wick miał być trylogią, jednak już 3 dni po premierze zapowiedziano kolejną, czwartą część przygód „Baby Jagi”, która ma się ukazać w 2021 roku. Zakończenie sugeruje, że będzie ona ściśle połączona z częścią trzecią. Twórcy mają jakiś dobry pomysł, czy po prostu film dobrze się sprzedaje i liczą na zysk? Pozostaje nam liczyć, że następny epizod będzie bardziej dopracowany, główny bohater będzie się wolniej leczył, nie będzie miał ekspresowo wysychających ubrań, a przeciwnicy przestaną się do niego ustawiać w kolejce.

Podsumowując, film polecam jedynie wielkim fanom Johnego Wicka oraz osobom, które na film akcji idą, aby oglądać dużą ilość walk i nie zwracają uwagi na szczegóły. Gdybym mogła, to film pewnie oglądałabym na raty, więc jeśli komuś nie zależy na szybkim zapoznaniu się z najnowszym dziełem, polecam poczekać, aż pojawi się on przykładowo na Netflixie, gdzie dostępne są dwie poprzednie części.

Film został obejrzany dzięki uprzejmości sieci kin Helios.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *