Krótkie panowanie młodzieniaszków
6 min readWielkimi krokami zbliżają się juwenalia, tradycyjny czas zabawy i swawoli, koncertów oraz różnorakich konkursów. Jednak czy zastanawialiście się kiedyś nad historią tego największego studenckiego święta?
Szukając korzeni juwenaliów, należałoby sięgnąć do „Roczników” Tacyta. Występuje tam opis wydarzenia nazwanego „młodzieniaszkami” (od łac. „iuvenalis” – młodzieńczy), w ramach którego odbyło się wiele hucznych zabaw, licznych występów teatralnych i recytacji poezji. Tę swoistą fetę zorganizował w 59 roku cesarz Neron, który chciał podobno uczcić w ten sposób zgolenie młodzieńczej brody. Nazwa i tradycja święta przetrwały jednak do dziś.
Zarówno w zamierzchłych czasach, które opisywał Tacyt, kilkanaście lat temu, jak i dzisiaj, nieodłącznym elementem juwenaliowej zabawy pozostaje muzyka. – W okresie, kiedy to ja byłem studentem, pokoleniowym „punktem odniesienia” była z pewnością muzyka rockowa – wspomina dr Grzegorz Piotrowski, historyk muzyki z Katedry Kulturoznawstwa UG. – Ogromne konsekwencje dla rynku muzycznego miała transformacja polityczna, gospodarcza, społeczna i „mentalna”. Doprowadziła przede wszystkim do „uwolnienia muzyki” – czyli regresu prowadzonej polityki kulturalnej z mecenatem państwa oraz wprowadzenia gospodarki wolnorynkowej. Te wydarzenia spowodowały zarówno otwarcie na muzykę zachodnią, co doprowadziło do modernizacji rodzimej rozrywki (należy pamiętać, że muzyka w PRL-u była generalnie nieco zapóźniona), ale również doprowadziła do zachłyśnięcia się zachodem, co było później związane z kopiowaniem niektórych wzorców – dodaje. Dzisiejsze juwenalia są nie tylko szansą dla początkujących zespołów, które chciałyby gdzieś się zaprezentować. Łatwo zauważyć, że te początkowo kameralne przecież wydarzenia zmieniają się w całe festiwale kultury studenckiej z rozbudowaną promocją i patronatami. Przykładem takiego przedsięwzięcia jest z pewnością gdański Street Art Festiwal organizowany w gdańskiej Akademii Wychowania Fizycznego i Sportu, który zapowiadaliśmy parę dni temu. Organizatorzy tego typu imprez coraz częściej pozyskują wielu sponsorów, co pozwala na sprowadzanie różnorakich muzyków z zagranicy. Tegoroczne polskie święta studentów, oprócz rodzimych gwiazd polskiej sceny muzycznej, mogą się pochwalić obecnością światowej sławy kapel, takich jak legendarny heavymetalowy „Slayer”, który ma się pojawić na Ursynaliach czy fińska formacja „Apocalyptica”, która zagra w Krakowie.
Szczególnie charakterystycznym muzycznym elementem poszczególnych imprez juwenaliowych są towarzyszące im hymny. – Po zapoznaniu się z kilkoma utworami tego typu, można wysnuć wniosek, że bazują one na muzyce użytkowej, energetycznej, łatwej w odbiorze i opartej na kalkowaniu powszechnie kojarzonych wzorców – zauważa dr Piotrowski. Chwytliwy, śmieszny tekst w połączeniu z przyjemną melodią, ma duże szanse na zwerbowanie do udziału w imprezie większej rzeszy ludzi. Tę zależność zrozumieli zapewne organizatorzy olsztyńskich juwenaliów oraz zespół Enej, który na swojej debiutanckim albumie z 2008 roku umieścił utwór zatytułowany właśnie „Kortowiada”.
Jak można się spodziewać, także te hymny nie są współczesnym wymysłem. Szczególnie warto wspomnieć o pieśni odśpiewywanej przez średniowiecznych krakowskich żaków z okazji nadejścia juwenaliów. Datowane na XV stulecie „Breve Regnum” to utwór opowiadający o zwyczaju, który panował wśród ówczesnych studentów. Wraz z nadejściem 15 października żacy rzucali swe obowiązki i przez tydzień oddawali się wyłącznie hulankom. Z tym wesołym czasem związana była również tradycja wybierania spośród bawiących się króla i dworu. Zabawa przenosiła się później również na ulice i w ten sposób całe miasto wchodziło w posiadanie studentów. Jak głoszą pierwsze słowa Breve Regnum: „To co wyniosłe, jest strącone w dół, a to co nisko położone, doznaje wyniesienia w górę”. Ten fragment doskonale wpisuje się w pierwotną ideę juwenaliowego święta – karnawałowego świata „na opak”.
Po dziś dzień w wielu polskich miastach podtrzymywanych jest mnóstwo tradycji juwenaliowych. Studenci z Torunia zachowali zwyczaj corocznego przebierania pomnika Mikołaja Kopernika, podobny los spotyka co roku Szermierza z fontanny sprzed gmachu Uniwersytetu Wrocławskiego. Tradycją stało się już także jedzenie śniadania z rektorem Politechniki Wrocławskiej na samym początku juwenaliów w tym mieście. W ostatnim takim przedsięwzięciu wzięło udział ponad 5000 osób. Natomiast w Krakowie odbywa się co roku Wielki Korowód Juwenaliowy. Studenci przebierają się wtedy za co tylko dusza zapragnie i maszerują ulicami Grodu Kraka. W niektórych miastach w Polsce zachował się również zwyczaj wręczania kluczy do miasta studentom przez burmistrza. Na czas juwenaliów miasto należy do żaków!
W ostatnim czasie dużą popularność zyskał także projekt studentów Politechniki Wrocławskiej o nazwie P.I.W.O., czyli Potężny Indeksowany Wyświetlacz Oknowy, który sprawia, że akademiki na kilka chwil zamieniają się w ogromne wyświetlacze. Dzięki komputerowi i nadawczym nadajnikom radiowym, które kontrolują zapalanie i gaszenie świateł w poszczególnych oknach, tworzone są wzory świetlne ograniczone tylko wyobraźnią studentów. Projekt P.I.W.O. powoli staje się nową tradycją związaną z obchodzeniem juwenaliów w wielu miastach w Polsce.
Nieodłącznym elementem zabaw podczas panowania studentów w mieście są także różnego rodzaju konkursy. W pomysłach prześcigają się wszystkie uczelnie. W poprzednich edycjach studenckiego święta, można się było wybrać m.in. na Igrzyska Elektryko-Budowlańca, zrobić sobie kartonowy strój i spróbować pobić rekord stworzenia największego układu okresowego, czy też obejrzeć wyścigi na łóżkach szpitalnych, bieg z noszami lub poćwiczyć rzucanie strzykawkami do styropianowej pielęgniarki. Jak widać wyobraźnia studentów jest ogromna. – Juwenalia potrzebują elementu teatralizacji, tak więc wszystkie przebieranki, najgłupsze nawet gry i zabawy są potrzebne, a nawet niezbędne. To rodzaj kulturowej, psychicznej higieny dla młodzieży akademickiej. Parafrazując Gombrowicza – im głupiej, tym lepiej! – wyjaśnia dr Barbara Świąder-Puchowska, animator kultury z Katedry Kulturoznawstwa UG. – Studenci w symboliczny sposób przejmują władzę nad miastem, ustanawiają swoje prawa, przewracają dotychczasowy porządek. Bezkarnie i bez ograniczeń opanowują przestrzeń miejską i kulturową – zmieniając znaczenia, prześmiewając autorytety, dając upust szaleństwu i rozpasaniu, któremu i tak daleko do starożytnego praprzodka współczesnych juwenaliów.
Z juwenaliami wiąże się też ciekawe zjawisko językoznawcze. W samym Gdańsku możemy się wybrać na Neptunalia, Technikalia, Medykalia czy Delfinalia. Dlaczego występuje taka mnogość nazw związanych z jednym świętem? – Do utworzenia tego typu nazw wykorzystano cząstkę „–alia” z wyrazu pochodzenia łacińskiego. Jest to dość produktywny sposób tworzenia nowych wyrazów we współczesnej polszczyźnie. Na przykład końcowa część wyrazu „olimpiada” stała się źródłem takich nazw jak Wampiriada (impreza połączona z oddawaniem krwi) czy Kortowiada (święto na uniwersyteckim kampusie Kortowo w Olsztynie). W tym kontekście Medykalia czy Ursynalia nie są czymś nadzwyczajnym. Są raczej dowodem na umiejętność wykorzystywania przez twórców tych nazw możliwości tkwiących w systemie słowotwórczym języka polskiego – odpowiada prof. Edward Łuczyński, językoznawca z Katedry Logopedii UG. Kulturowy kontekst tego zjawiska wyjaśnia dr Barbara Świąder-Puchowska. – Jest to z pewnością związane z chęcią pokazania pewnej zbiorowej tożsamości poszczególnych wspólnot akademickich. To zawsze było ważne – każda uczelnia chciała najgłośniej wykrzyczeć i pokazać swoją obecność, czyli symbolicznie podkreślić wartość, prestiż, pozycję. To naturalna potrzeba każdej grupy społecznej. Wielość nazw dla Juwenaliów wprowadza oczywiście pewien chaos i zamieszanie, ale myślę, że nie podlega już żadnym sugestiom i regulacjom z zewnątrz. To jest żywioł, który płynie swoim strumieniem. Byłoby jednak wspaniale, gdyby ta chęć podkreślenia własnej odrębności znajdowała odzwierciedlenie w oryginalności i unikatowości propozycji programowych poszczególnych ośrodków – począwszy od tych wszystkich skoków w workach czy biegów z noszami, aż po wyszukane, tematyczne propozycje artystyczne.
Przetłumaczony na polski tytuł „Breve Regnum” oznacza „krótkie panowanie”. Studentem jest się tylko raz w życiu. Starajmy się więc panować godnie. – Powinno być po prostu intrygująco, ciekawie i kolorowo! – podsumowuje moja rozmówczyni.