The Dumplings uwiedli Stary Maneż – relacja z koncertu
3 min readPiątkowy, deszczowy wieczór… Pod sceną tłum oczekujący na występ. Bilety wyprzedane. Wychodzi orkiestra, czuć wzrastające wśród fanów napięcie… Na scenie Starego Maneżu w ramach swojej trasy koncertowej występuje The Dumplings. Tym razem jednak Justyna Święs i Kuba Karaś nie są w Gdańsku sami – towarzyszy im ósemka (a przez chwilę nawet dziewiątka) wspaniałych artystów…
Pogoda nie zraziła fanów zespołu i 10 listopada Stary Maneż z minuty na minutę zapełniał się po brzegi. Pod samą sceną na godzinę przed koncertem ustawili się najwytrwalsi. Ich cierpliwość nie musiała być wystawiana na dodatkową próbę – zespół zaczął koncert punktualnie, bez minimalnego opóźnienia. Na początku pojawiła się orkiestra – perkusiści, skrzypaczki, trębacze… Wszyscy ubrani na czerwono, jakby wpasowani w ciepłą aranżacje sceny. Rozbrzmiały pierwsze dźwięki i stało się jasne, że to będzie zupełnie inny wymiar znanych już piosenek. Po chwili na scenę wyszli Justyna i Kuba i po Starym Maneżu przeszły entuzjastyczne dźwięki. To co działo się później to już jakby inny wymiar.
The Dumplings zaczęli występ od delikatnej, lekko poetyckiej piosenki „Piękne dłonie”, by potem zabrzmiało m.in. „Betonowy las”, „Mewy” czy „Kto zobaczy”. Wszystkie piosenki brzmiały świeżo, melodyjnie i wzniośle. Fani zespołu na pewno byli zachwyceni, a ci co nie słuchali wcześniej zespołu aż tak często z pewnością pozostali zaintrygowani. Obecność orkiestry pozwoliła Justynie i Kubie m.in. na wykonanie ich najdłuższej piosenki w nieskróconej wersji. Stary Maneż zagwarantował zespołowi świetne nagłośnienie, a efekty oświetleniowe pozwoliły na stworzenie świetnego nastroju.
Justyna z Kubą regularnie, między niemal każdą piosenką, zagadywali publiczność. Na początku dość nieśmiało i niewinnie, podkreślali, że cieszą się z odwiedzenia trójmiasta, bo bardzo lubią tu być i żartowali, że muszą „nauczyć się mówić do ludzi”. Zdawało się, że ujęli publikę swoim poczuciem humoru i skromnością. Byli szczerze podekscytowani obecnością orkiestry, nazywając ją w żartach swoim nowym czerwonym ferrari. Artyści występujący z nimi również wydawali się świetnie bawić przy współpracy – były to osoby młode i pełne wigoru. Zresztą – ich muzyka mówiła sama za siebie.
Na koniec warto dodać, że koncert nie obył się bez niespodzianek. Jednym z nich był cover, który przygotowała Justyna. Z pomocą orkiestry nieziemsko wykonała „Killing Me Softly With His Song” Fugees. To jednak nie było największe zaskoczenie wieczoru. Do największego hitu The Dumplings – „Nie gotujemy” dołączył gościnnie Ralph Kaminski, niesamowicie utalentowany piosenkarz popowy. Fani oszaleli, część dziewczyn piszczała z zachwytu, a Ralph zdawał się świetnie bawić i znakomicie odnalazł się w piosence.
Koncert zakończył się podwójnym bisem, a ostatnie piosenki wyciszyły tłum i wprawiły wszystkich w melodyjny, lekko nostalgiczny nastrój. Najpierw zaśpiewano „Nie słucham”, a następnie aranżacje wiersza Agnieszki Osieckiej „Ach nie mnie jednej”, którą The Dumplings pierwszy raz wykonał przy okazji projektu nowOsiecka. Nie bez znaczenia jest fakt, że ta piosenka zamknęła wczorajszy wieczór – to po niej Justyna i Kuba zapragnęli pojechać w trasę koncertową z orkiestrą. Jak widać (i słychać) – spełnili marzenie. I była to jedna z najlepszych decyzji jaką mogli zrobić dla swojego dorobku artystycznego. Ich koncert w Starym Maneżu z pewnością był niesamowitym muzycznym doświadczeniem na liście nie jednej osoby, która miała okazję tam być.
Fot. Ewa Herasimowicz