Muzyka uroczych pierogów
2 min readGdy na dworze mróz dobrze jest posłuchać kojących dźwięków. Najlepiej granych na żywo. Chociaż w taką pogodę trudno zdecydować się na wyjście z domu, właśnie dla muzyki, warto. 19 stycznia przekonała się o tym publiczność zgromadzona w sopockiej Mewie Towarzyskiej. Zagrali The Dumplings.
Duet z Zabrza to odkrycie ubiegłego roku. Zespół tworzą, bardzo młodzi i utalentowani, Justyna Święs oraz Kuba Karaś. W niedługim czasie zyskali sympatię wielu amatorów elektronicznych dźwięków i pięknego wokalu. Bilety na koncert w Mewie zostały wyprzedane. Zgromadził się tłum, głównie młodych ludzi.
Występ rozpoczął się piosenką „Man Pregnant”. Duet skromnie przywitał się z widownią i skromny pozostał do samego końca. Jako druga zabrzmiała jedna z najbardziej znanych piosenek „Słodko-słony cios”, której tekst nuciła większa część widowni. Muzycy w skupieniu bawili się dźwiękami. Momentami, np. przy „How many knives”, było bardzo spokojnie i nastrojowo. Głos Justyny elektryzował, a dźwięki wychodzące spod palców Kuby kołysały.
Największym atutem The Dumplings są piosenki autorskie. Rozbrzmiały m.in. utwory takie jak „Nie słucham”, „Fear on my chest”, czy „Freeze”. Przed zagraniem „Betonowego lasu” Justyna przyznała, że do napisania tej piosenki zainspirował ich… krawężnik.
Mimo krótkiego stażu na rynku zespół wytworzył własny styl, który można usłyszeć także w granych przez nich coverach. W Sopocie zagrali „Hold on, we’re going home” Drake’a, oraz francuski utwór „Le vent nous portera”.
Koncert był naprawdę udany. Nie obyło się jednak bez drobnych problemów technicznych. „Przebłyski”, czyli piosenkę graną na bis muzycy musieli wznawiać aż trzykrotnie. Takie przygody zdarzają się każdemu artyście, ale nie każdy potrafi wyjść z opresji z urokiem The Dumplings. Próbowali do skutku, a problemy zrekompensowali powtórką „Słodko-słonego ciosu”.
Po występie Kuba Karaś przyznał, że trochę zdenerwował się problemem z dźwiękiem podczas bisu. Zapewnił, że wraz z Justyną szybko wrócą do Trójmiasta, bo występ i ludzie zrobili na nich wrażenie. – Graliśmy tu pierwszy raz, a przyszło naprawdę wiele osób – mówi.
Zdjęcia: Paweł Wroniak