Coverem Nirvany zrobił w Idolu duże wrażenie. Rozmowa z Adamem Kalinowskim

Adam Kalinowski to 22-latek z Łomży, który zachwycił jurorów Idola coverem piosenki “Heart-Shaped Box” Nirvany. Na co dzień jest studentem Ekonomii na UG, gra w zespole W8, ale można go także spotkać podczas jego solowych koncertów w trójmiejskich pubach.  Adam opowiedział nam, jak wspomina casting w Idolu, jakie ma podejście do muzyki i plany na przyszłość.

W pierwszym odcinku Idola mogliśmy zobaczyć Twój występ. Skąd pomysł na zgłoszenie się do programu?

Jestem muzykiem już 10 lat i z tego się utrzymuję. Studiuję ekonomię, ale nie skupiam się na studiach w 100%, to muzyka jest dla mnie najważniejsza. Pomysł zgłoszenia się do programu podsunęła mi siostra, akurat odbywał się casting w Gdyni. Tego dnia byłem po koncercie. Wstałem dopiero po 15:00 i dosłownie pół godziny przed końcem przyjmowania kart zgłoszeniowych udało mi się oddać moją i jakoś się dostałem.

To nie był Twój pierwszy występ przed dużą publicznością. Koncertujesz już od kilku lat.

Tak, ale w Trójmieście. Jestem z Łomży i tam śpiewałem przez ponad 6 lat. Miałem zespół, graliśmy po różnych warsztatach i nic więcej. Dopiero jak przyjechałem do Trójmiasta, to się rozkręciłem. Na początku wychodziłem głównie grać na ulicę, a w międzyczasie znalazłem zespół. Tak naprawdę wszystko nabrało tempa rok temu. Wtedy też zacząłem koncertować w pubach. Na szczęście nigdy nikt mi nie narzucał tego, co mam śpiewać i sam mogę wybierać repertuar. Poza moimi autorskimi kawałkami są to zazwyczaj akustyczne rockowe piosenki. Bardzo lubię też grunge, dlatego gram głównie taką muzykę.

16807315_879157005520961_2094728753560778653_n

Zdjęcie z fanpage Adama Kalinowskiego

 

 

 

 

 

 

 

 

Skoro masz już za sobą dość duże doświadczenie w koncertowaniu, to czy stresowałeś się występem w Idolu?

Jest to całkowicie inny poziom stresu. Przez ostatnie pół roku koncertowałem bardzo dużo, bo tak naprawdę co tydzień grałem w jakimś barze w Trójmieście, niektóre kawałki powtarzałem nawet po kilkaset razy. Nie przygotowywałem się więc jakoś szczególnie. Jednak jak już staniesz na przeciwko ludzi, którzy zaraz będą Cię oceniać i wytykać błędy, to stres dopiero zaczyna się udzielać.

Jak widzieliśmy, Twój występ bardzo spodobał się jury, szczególnie Ewie Farnej. Jak oceniasz jej reakcję?

Reakcja była dosyć ciekawa. Gram ten mój kawałek i widzę, że się kompletnie zaabsorbowała moim występem (śmiech). Finalnie w telewizji wyszło, że strasznie się zmieszałem. Zabawne, bo to nie do końca tak było, ale cóż, telewizja nie pokazuje wszystkiego i ciężko mi się do tego odnieść. Ogólnie było mi miło, że zostałem tak odebrany. Byłem już w kilku talent show i odpadałem zawsze gdzieś tam w pierwszym etapie. Tutaj zaśpiewałem i wszyscy na tak. Ani jednego negatywnego głosu.

Podoba Ci się to, że tak mogą reagować fani, czy może jednak trochę Cię to przeraża?

Nie przeraża. Zdawałem sobie sprawę z tego, że to tak wygląda. Tym bardziej, jeśli chodzi o taki talent show jak Idol, gdzie nie liczy się sam głos, a także bardzo ważna jest osobowość. Niejednokrotnie się to tam przewijało. Nawet w rozmowach jury, że oni nie szukają kogoś, kto tylko dobrze śpiewa. Ważne jest też to, aby osoba która przyjdzie na casting była charyzmatyczna, wyróżniała się i wzbudzała różne, często skrajne emocje.

Jak oceniasz swoje szanse w Idolu? Nastawiasz się na rywalizację, czy traktujesz to raczej jako zabawę?

Ani jedno, ani drugie. Moim zdaniem nie ma czegoś takiego jak rywalizacja w muzyce. Jeśli jesteśmy już na pewnym etapie, to każdy z nas jest dobry. Zostaje jedynie kwestia gustu, a o tym już się nie dyskutuje. Pozostaje jedynie szczęście, może się udać albo nie. Nie nazwałbym też tego zabawą. Wybierając Idola zdawałem sobie sprawę z tego, że takie programy mają ogromny zasięg i dużo jest do wygrania. Dlatego traktuję to jako szansę na wybicie się i poznanie masy ciekawych ludzi. Wiem, że jestem to w stanie wygrać, ale to już nie zależy tylko ode mnie i tego, jak zaśpiewam. Tutaj ważny jest też duży współczynnik szczęścia.

Zdjęcie z fanpage Adama Kalinowskiego

Zdjęcie z fanpage Adama Kalinowskiego

 

Występujesz zarówno solowo, jak i z W8. Jak powstał zespół i jak się w nim znalazłeś?

Formacja wywodzi się z nieistniejącego już hardcorowego zespołu Addicted, który działał w Gdańsku.  Kiedy zacząłem studia, jakieś trzy lata temu, chciałem coś dalej robić z muzyką. Szukałem ludzi, którymi mógłbym występować. Byłem na kilku próbach Addicted. Okazało się jednak, że były to dla mnie zdecydowanie za mocne dźwięki i stwierdziłem, że to jednak nie to. Rok później odezwali się do mnie w innym składzie. Powiedzieli, że będą grać lżej i tak powstało W8. Mamy już paręnaście kawałków. Niestety brakuje czasu, żeby je nagrać, jednak cały czas dajemy koncerty. Dużym plusem jest dla mnie to, że jednocześnie mogę być w zespole i występować solowo. W drugim przypadku aranżuję piosenki w akustyczny sposób i wtedy też mogę grać spokojniej.

Czy Twoi koledzy z zespołu byli za pomysłem wystąpienia w Idolu? Może to być promocja W8, ale z drugiej strony po takich programach uczestnicy stawiają już na indywidualną karierę. Jak jest w Twoim przypadku?

Ja ot tak zadecydowałem, że idę do Idola, więc oni o tym po prostu nie wiedzieli i nie mieli jak mnie wspierać (śmiech). Dowiedzieli się dopiero, jak już dalej przeszedłem, ale chłopaki nie mają nic przeciwko w żadnym razie. Ja jestem pewien, że chcę śpiewać z nimi, bo mamy dobry materiał. Nawet hipotetycznie zakładając, że udałoby mi się w Idolu, to jest to też duża promocja zespołu. Pewnie, mniejsza niż samej mojej osoby, ale jeśli ktoś się zainteresuje mną, to trafi także na W8. Poza tym, chłopaki są zadowoleni bo lajki na Facebooku lecą, więc już widać efekty (śmiech).

W niedzielę miałeś kolejny koncert w jednym z trójmiejskich barów. Czy widzisz jakąś różnicę we wcześniejszych koncertach i teraz po wystąpieniu w Idolu?

Grałem już ze trzy koncerty po wyemitowaniu tego odcinka i faktycznie parę osób więcej przyszło, więc jakąś różnicę już widać. Dużo mi to daje, bo ogólnie mój występ miał dość spory wydźwięk. Pod moim filmem jest wiele wyświetleń. Eska Rock udostępniła nagranie , Antyradio podobnie, co też mnie bardzo ucieszyło. Poszło to dalej w Internet i pewnie też dlatego już po pierwszym odcinku widać większe zainteresowanie.

Podobno można Cię nadal spotkać na streecie. Co takiego jest w graniu na ulicy, że mimo koncertów, których masz dość sporo, nadal chcesz śpiewać dla przechodniów?

Mimo tego, że mam dużo koncertów to człowiek pieniędzy jednak potrzebuje. U mnie jest to jednak takie trochę granie do kotleta. Mimo tego, że z moją muzyką i ludzie przychodzą często specjalnie po to, żeby mnie posłuchać, to jednak nie są to koncerty biletowane. Poza tym na streecie jest fajnie, nie muszę się z nikim umawiać, biorę wzmacniacz, gitarę na plecy i idę na Wzgórze Maksymiliana. Z SKM-ki wychodzi tysiące ludzi. Część oleje, ale też część się zatrzyma, posłucha. Poza tym widać spontaniczne reakcje ludzi. Często ze mną rozmawiają, mówią, że byli tu pół roku temu i też tu stałem. Taka gra po prostu mi się opłaca i mam z niej dużo ciekawych wspomnień. Kiedyś jakiś koleś chciał ukraść mi pokrowiec z pieniędzmi. Miałem tam już prawie dwie stówy, więc musiałem go gonić. Zawsze coś się wydarzy. Wracając do pytania, na pewno nie będę całe życie tak grał, ale jak na razie będzie można mnie jeszcze spotkać na ulicach Trójmiasta.

Dziękuję za rozmowę.

Dzięki!

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

cztery × 5 =