Futbolowy 16/17 #13 Chwyć byka za rogi, torreadorze!

fp2Dzisiejszy Futbolowy stawia na prostotę, gdyż w naszej podróży po europejskich boiskach odwiedzimy zaledwie dwa kraje, ale za to jakie! Będzie z przepychem, będzie konkretnie, będzie zabawnie, ale nigdy śmiesznie. Na ostrą jazdę rodem z corridy zaprasza Michał Fila, natomiast przelot niczym z pilotem Royal Air Force gwarantuje Michał Szum.

Niech żyje matka, która cię urodziła, Sergio!

Michał F.: Kapitan ekipy Realu Madryt zapewnił zwycięstwo w ostatnim meczu LaLigi Santander przeciwko Maladze. Dwukrotnie wykorzystał kapitalne dośrodkowania Toniego Kroos’a. Najpierw umieścił piłkę w siatce główką, a potem wkręcił futbolówkę nogą. Niestety, w drugiej sytuacji był na pozycji spalonej. Sędzia tego nie zauważył i uznał bramkę.

Źródło: https://www.facebook.com/RealMadridPL/ (komentarze)

 

Real był i jest w dołku. Nieskuteczny i snujący się po boisku Benzema, bezproduktywny Ronaldo, kontuzjowani James, Bale, Modric, Marcelo i Carvahal. Ostatnio Królewscy nie mają dobrej passy. Dwa przegrane mecze z rzędu: w Pucharze Króla z Celtą Vigo i w lidze z Sevillą frustrują. Zidane chciał uniknąć błędu, jaki popełnił Ancelotti i mocno rotuje składem. Odbija się to jednak na jakości. Los Blancos grając rezerwami tracą impet i skuteczność. Największym rozczarowaniem są Alvaro Morata i Danilo. Hiszpan wrócił po rocznym wypożyczeniu z Juventusu i miał być zmiennikiem dla Benzemy i w przyszłości go zastąpić. Nie zanosi się na taki scenariusz. Z kolei brazylijski obrońca radzi sobie jeszcze gorzej. Wielokrotnie winny porażki zespołu, strzelający samobóje i notujący ogromną ilość strat. Latem powinni się go pozbyć.

Nieco inne nastroje panują w ekipie Barcelony. Ponownie efektowne zwycięstwo, tym razem nad Eibarem 4:0. Wcześniej Messi i spółka ograli Las Palmas 5:0. Jedynym kontuzjowanym zawodnikiem jest Andres Iniesta, ale Arda Turan, który go zastępuje, całkiem dobrze sobie radzi. Losy Mistrzostwa Hiszpanii nie są jednak przesądzone. Do walki włączyła się niespodziewanie Sevilla. Od dawna zaliczana do solidnych zespołów, które regularnie występują w Lidze Mistrzów i później Lidze Europy. Przypomnijmy, że cztery razy z rzędu wygrywała to trofeum. Jak ostatecznie skończy się ta rywalizacja? Przekonamy się za kilka tygodni.

Źródło: https://www.facebook.com/sevillafc.eng/

London Calling!

Michał Sz.: Ze sprytem włamywacza przenosimy się do Anglii, gdzie bitwa o Premier League trwa w najlepsze. Biorąc pod uwagę, że do końca kampanii zostało aż 16 kolejek, kibice mogą być spokojni o nadmiar emocji. Miniona runda stanęła pod znakiem sukcesów drużyn ze stolicy, a zaczęło się niewinnie: od wyjazdowego zwycięstwa West Hamu nad Middlesbrough. Już kilka godzin później serię dobrych wyników kontynuował Tottenham, który zremisował z Manchesterem City — także na wyjeździe. Rozważając fakt, że początkowo Koguty przegrywały 2:0 oraz że finalnie zaliczyli oficjalnie tylko 2 celne strzały, należy odbierać ten rezultat w kategoriach sukcesu.

Tego samego dnia inna drużyna z Manchesteru także zaliczyła remis, lecz w ich przypadku wyrównanie w 94 minucie spotkania ze Stoke należy zaliczyć raczej do katastrof. Tym bardziej, że bezpośredni rywale (wspomniani City i Tottenahm oraz Liverpool, który co więcej przegrał swój mecz) zaliczyli wpadki, co jeszcze bardziej piętnuje nieporadność podopiecznych Mourinho. Jedynym miłym akcentem całej sytuacji jest 250 bramka Wayne’a Rooney’a w barwach Czerwonych Diabłów, dzięki czemu stał się samodzielnym liderem najlepszych strzelców wszech czasów, pokonując w tej klasyfikacji Sir Bobby’ego Charltona.

Źródło: https://www.facebook.com/manchesterunited/

Wracając jednak do drużyn z Londynu: niedziela to zdecydowanie ich dominacja, gdyż zarówno Chelsea, jak i Arsenal, wygrały swoje mecze. Ci pierwsi w dość pewnym stylu, pokonując u siebie Hull w stosunku 2:0. Natomiast nerwy rodem z gabinetu dentysty przeżyli kibice tych drugich, gdyż Kanonierzy wynik końcowy ustanowili dopiero w 98 minucie! Jeszcze w 93 minucie, zaraz po sprowokowaniu karnego, podopieczni Wengera byli pogrążeni w strachu, lecz tuż po egzekucji szybko spięli mięśnie dolnej partii ciała i już parę minut później mogli świętować trzy punkty. Dla postronnego kibica był to pasjonujący mecz; kibicom Arsenalu życzę szybkiego powrotu do zdrowia po wszelkich przeżytych zawałach i wylewach, które przydarzyły im się  w doliczonym czasie gry potyczki z Burnley.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *