Futbolowe podsumowanie roku – część #1

fp2Maj to miesiąc matur, kwitnących kasztanów i juwenaliowych zabaw, ale również – a może przede wszystkim – miesiąc podsumowań w piłkarskim świecie. Ten rok jest jednak szczególny, bo tuż po zakończeniu rozgrywek klubowych na wszystkich frontach, Stary Kontynent przestawia się na tryb Euro, które odbędzie się we Francji. Do tej imprezy nawiążemy jeszcze w drugiej części tego teksu, lecz teraz zapraszamy na krótkie podsumowanie poczynań z kilku największych lig, o które tym razem pokusili się Michał Szum i Michał Fila.

Michał Sz.: Zaczynamy od Anglii, bo tutaj nie wszystko jest już jasne. Co prawda mistrzostwa Anglii drużynie Leicester już nikt nie zabierze (chociaż po remisie w ostatniej kolejce Chelsea od dawien dawna mogła poczuć jak to jest być na mistrzowskim poziomie), to sprawa Ligi Mistrzów jest jeszcze otwarta. Wszystko to za sprawą meczu Manchesteru United i Bournemouth, które zostało przeniesione ze względu na bezpieczeństwo kibiców, wskutek odnalezienia… przypadkowego i niegroźnego pakunku pozostawionego po szkoleniu antyterrorystycznym (o ironio!). Tak sprawa ma się w teorii. Praktycznie natomiast skończyło się na tym, że Czerwone Diabły pokonały drużynę Artura Boruca zaledwie 3:1. Czemu zaledwie? Bo już przed spotkaniem było jasne, że szanse na dostanie się Czerwonych Diabłów do TOP 4 są równe szansom występu Wojciecha Manna w You Can Dance. Musieliby oni wygrać w stosunku (jedynie) 19:0, co przy obecnej formie strzeleckiej zajęłoby drużynie z Old Trafford plus-minus piętnaście spotkań. W tym przypadku powiedzenie “Impossible is nothing” nie miało racji bytu, więc ostatecznie United od września zagra w Lidze Europy.

Michał F.: W Anglii piłkarsko wiemy wszystko: mistrzem zostało Leicester, a Arsenal nie jest czwarty. Prawdopodobnie mecz Czerwonych Diabłów z Bournemouth był ostatnim pod wodzą Holendra. Jego miejsce zajmie niepokorny, bezczelny i skandalicznie pewny siebie Mourinho. Człowiek, który jako piłkarz nie osiągnął nic, a jako trener prawie wszystko. Na przeciw niego stanie m.in.: Antonio Conte, Pep Guardiola i Jurgen Klopp. Tak, w takim zestawieniu „Impossible is nothing”.

Źródło: SkySports.com

Źródło: SkySports.com

 

Michał Sz.: O głośnych transferach, zarówno tych trenerskich jak i piłkarskich, zapewne jeszcze nie raz będzie nam dane pisać, tymczasem wróćmy do miejsca bliższego nam i podsumujmy krajowe rozgrywki. Mistrzem Polski po raz jedenasty została stołeczna Legia i to ona powalczy o awans do Ligi Mistrzów. Szczebel niżej, bo w kwalifikacjach do Ligi Europy znalazły się wspomniany Piast, Zagłębie Lubin i Cracovia. Ta ostatnia zrobiła to kosztem lokalnej ekipy z Gdańska, która na własne życzenie utopiła w Bałtyku swe marzenia o europejskich pucharach. Trójmiejskim kibicom zapewne teraz nie w smak myśleć pozytywnie, ale drużyna zbudowana w minionej kampanii z pewnością dysponuje sporym potencjałem, mogącym w przyszłym sezonie zaprocentować czymś naprawdę dużym.

Michał F.: Na piłkarski tron Polski wróciła po roku Legia Warszawa – klub, który pod względem finansowym i marketingowym deklasuje pozostałe. Mimo takiego zaplecza dopiero rzutem na taśmę została mistrzem. Legioniści nie mogli być pewni swego do ostatniej kolejki. Czuli oddech na plecach Piasta Gliwice, którego śmiało możemy nazwać polskim Leicester. Czy jestem zaskoczony zespołami, które powalczą o europejskie puchary? Tak, jednak bardzo in minus. Nie są przygotowane, by walczyć aż na trzech płaszczyznach: w lidze, pucharze i w Europie. Myślę, że to obróci się przeciw nim jeszcze we wrześniu, kiedy zmęczenie odezwie się po raz pierwszy. Na pewno nie ostatni.

Michał Sz.: Aby formalności stało się zadość, na koniec słów kilka o grupie spadkowej. To właśnie tutaj swój koszmar przeżyli piłkarze Podbeskidzia, którzy jeszcze kilka tygodni wcześniej bili się o grupę mistrzowską, a ostatecznie batalię tę przegrali na polu punktów fair play. Zamiast mobilizacji i pełnej koncentracji, ów zamieszanie zadziałało na zawodników jak widok brukselki na czterolatka. Tracąc kolejne punkty systematycznie przybliżali się do spadku, aby ostatecznie przypieczętować go porażką z Wisłą Kraków. Drugim klubem ochrzczonym mianem spadkowicza jest Górnik Zabrze. W ich przypadku sytuacja miała się nieco lepiej, lecz ostatecznie okazało się, że na kanwie niemal samych remisów nie można zbudować solidnej pozycji w tabeli. Na miejscu spadkowiczów w przyszłym sezonie na pewno zobaczymy Arkę Gdynię, która na cztery kolejki przed końcem zapewniła sobie kwalifikację do Ekstraklasy, a drugą drużynę poznamy tuż po zakończeniu rozgrywek I ligi.

Źródło: PZPN.pl

Źródło: PZPN.pl

A już w przyszłym tygodniu zapraszamy na drugą część naszego podsumowania!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

5 + sześć =