Futbolowy poniedziałek

fp2Mijający tydzień upływa nam pod dyktando wielkich powrotów. Jeszcze nie opadły emocje po wznowieniu rozgrywek Ekstraklasy, a już czekają na nas kolejne, związane z Ligą Mistrzów. To przede wszystkim te kwestie poruszamy w dzisiejszej odsłonie futbolowego poniedziałku. Zapraszamy!

Michał: Początek inny niż ten byłby prawdopodobnie ścigany z urzędu, dlatego ladies and gentlemen: Ekstraklasa wróciła! Najbardziej emocjonujące rozgrywki na świecie przywitały nas od razu z grubej rury, bo już w pierwszej kolejce po zimowym śnie byliśmy świadkami kapitalnych akcji, przepięknych robinsonad bramkarzy, nerwów do ostatniej minuty i frekwencji, której dorównać mogą jedynie koncerty Justina Biebera. W dwóch pierwszych meczach padła aż jedna bramka, jednak dorobek ten okazał się jedynie słodkim preludium do dalszej części weekendowych szaleństw. Autorem wspomnianego gola okazał się Tomasz Hołota ze Śląska Wrocław, który w meczu przyjaźni (lub też bardziej wczuwając się w klimat niedawnego święta: „meczu miłości”) zapewnił swojej drużynie skromne zwycięstwo nad Wisłą Kraków. A co działo się dalej, panie Rafale?

Rafał: Inauguracja rundy przebiegła pod dyktando potrójnej „eLki”. Zarówno kibice Lechii, Lecha jak i Legii mają sporo powodów do zadowolenia po minionej kolejce. Zacznijmy od omówienia meczu gdańszczan, w końcu to koszula najbliższa ciału. Podopeczni Piotra Nowaka pokonali Podbeskidzie Bielsko-Biała 5:0. Rezultat pójdzie w świat, jednakże co jest warte podkreślenia, wszystkie bramki padły w drugiej połowie, po tym jak w ciągu pierwszych 45 minut decyzją sędziego z boiska wyrzuconych zostało dwóch zawodników Podbeskidzia. Jednak trzeba cesarzowi oddać co cesarskie – Lechia znakomicie wykorzystała przewagę w polu, raz po raz punktując zdezorientowanych Bielszczan. Równie „gościnni” okazali się zawodnicy Legii Warszawa. Po morderczym zimowym obozie przygotowawczym trenera Czerczesowa legioniści dosłownie rozszarpali Jagiellonię na kawałki, ani przez chwilę nie pozostawiając rywalom nadziei na wywiezienie z Warszawy choćby remisu.

Michał: Po emocjach związanych z naszymi rodzimymi rozgrywkami, ruszamy do Francji. Tam emocji nie brakuje, ale rzecz tyczy się jedynie rozdania kart z napisem „europejskie puchary”. Bezpośredni mecz w walce o ów honory stoczyły ostatnio Monaco i St. Etienne i tak się przy tym starały, że skończyło się podziałem punktów. A nie od dziś wiadomo, że gdzie dwóch się bije, tam trzeci… także remisuje. Tym trzecim okazał się zespołu Nice, który stosunkiem 1:1 zakończył swój walentynkowy bój z drużyną z Marsylii. Cóż za romantyzm!

Rafał: Z lazurowego wybrzeża skierowaliśmy się ku północy, by w porcie w Calais załadować się pod plandekę TIRa, który dowiózł nas prosto do północnego Londynu. Tam miejscowy Arsenal podejmował Leicester City. W spotkaniu zapowiadanym jako hit kolejki miało wyjaśnić się, czy „Lisy” nadal potrafią skutecznie podejmować równorzędną walkę z największymi. Po tym pojedynku z całą odpowiedzialnością możemy powiedzieć, że tak. Mimo porażki, zawodnicy z Leicester pozostawili po sobie dobre wrażenie, a ich boiskowa postawa wysłała kolejnym przeciwnikom jasny sygnał – łatwo z naszych marzeń o mistrzostwie nie zrezygnujemy. W kolejnym istotnym dla układu tabeli spotkaniu Manchaster City nie sprostał Tottenhamowi, dzięki czemu londyńczycy wskoczyli na fotel wicelidera. Kolejna porażka Czerwonych Diabłów nie zrobiła już na nas wielkiego wrażenia, przede wszystkim ze względu na słabnąca pozycję trenera van Gaala. Przecież aby skutecznie dyrygować drużyną, trzeba mieć choć jedną rękę wolną, a tu obie zajęte, bo muszą stołek trzymać.

Michał: Podczas naszego eurotripu nie możemy ominąć Niemiec, więc teraz słów kilka o Bundeslidze. Jako, że sprawa dwóch pierwszych miejsc jest już przesądzona, wiadomo też właściwie kto spadnie, więc szkoda czasu na spoglądanie w tabelę. Skupmy się natomiast na tym, kto zostanie królem strzelców, bo tutaj sytuacja wygląda o wiele ciekawiej. Na dobrej drodze do tego tytułu jest bowiem trzech zawodników, chociaż nie wykluczamy tego, że Chicharito także włączy się jeszcze do pogoni za króliczkami. Tymi póki co są: Lewandowski (21 goli) i Aubameyang (20 goli), a samotnym myśliwym w pościgu za zwierzętami – Thomas Muller. Co prawda w weekend na czoło wysunął się Lewy, ale do korony króla strzelców droga daleka jak stąd do… Madrytu! No właśnie: jak się mają sprawy w Primera Division?

Rafał: Tu największym echem odbił sie gwałt na Celcie Vigo w wykonaniu Barcelony. Mecz zakończony rezultatem 6:1 przejdzie do historii z dwóch powodów. Po pierwsze, ze względu na upokorzenie rywali przez Naymara nieszablonową sztuczką techniczną, a po drugie, z powodu nietypowego wykonania rzutu karnego a’la Cruyff. Jednak za każde zwycięstwo, nawet za tak okazałe, można dopisać sobie jedynie 3 punkty. Z tego względu na górze tabeli po tej kolejce niewiele się zmieniło, bo swoje spotkania wygrał także Real czy Atletico.

Michał: Było parę nawiązań do Święta Zakochanych, więc grzechem byłoby nie zajrzeć do Mekki lowelasów, czyli Italii. Na szczycie Serie A, ramię w ramię niczym Romeo i Julia, idą Juventus i Napoli. Niestety ten pełen miłości weekend okazał się próbą dla ich związku, a to za sprawą bezpośredniego starcia, jakie odbyło się na stadionie w Turynie. Kochankowie bardzo długo starali się wybrnąć z całej sytuacji w sposób najbardziej sprawiedliwy, ale tuż przed końcem spotkania para podzieliła losy ich odpowiedników z powieści Szekspira, więc póki co dwa zwaśnione rody wciąż są w stanie konfliktu. A żeby było wszystko jasne i czytelne, bo powyżej komuś za bardzo włączył się wieszcz, to Juventus wygrał spotkanie 1:0. Tym oto sposobem wysunął się na czoło tabeli, ale przewaga nad drużyną z Neapolu to zaledwie 1 punkt. To co panie Rafale – kończymy te romantyczne wywody i zapowiadamy Ligę Mistrzów?

Rafał: Na dzień dobry Liga Mistrzów wita nas jednym ze swoich najlepszych dań, mianowicie potyczką pomiędzy PSG a Chelsea. Mecze tych drużyn przeszły juz do kanonu rozgrywek Champions League. Przypominamy, że to już trzeci w ostatnich latach pojedynek obu ekip w fazie pucharowej tych rozgrywek. I chyba pierwszy, w którym to paryżanie stawiani są w roli faworyta. Boiorąc pod uwagę słabą dyspozycję Chelsea w ostatnich miesiącach oraz fakt, że ekipa Zlatana rozgrywki ligowe ma już praktycznie w kieszeni, takie przypuszczenia wydają się uzasadnione.

Michał: Żeby dopełnić formalności, wspomnę też o kilku szlagierach z Ligi Europejskiej. Na hit numer 1 wyrasta niewątpliwie potyczka Sportingu z Bayerem Leverkusen. Lider ligi portugalskiej versus trzecia drużyna Niemiec jest gwarantem dobrego meczu. Aż dziw bierze, że drużyny spotykają się jedynie na poziomie LE. Ciekawie zapowiada się też mecz Fiorentiny i Tottenhamu, bo ci pierwsi nie przegrali ostatnich pięciu spotkań, a ci drudzy – wygrali ostatnie siedem. Dodając do tego fakt, że kluby zajmują w swoich ligach odpowiedni miejsca 3 i 2, to niewątpliwie ten mecz także będzie godny uwagi. W sumie w ramach tej rundy rozgrywek odbędzie się 16 meczów, więc każdy kibic znajdzie coś dla siebie. Koneserzy gry na najwyższym poziomie w tym przypadku muszą niestety obejść się smakiem, bo żadna polska drużyna nie sprostała trudom gry w Lidze Europy.

współpraca: Michał Szum

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

siedemnaście + cztery =