Na dwa głosy: Deadpool
6 min readWszyscy fani bohaterów ze stajni Marvela czekali na ten film wyjątkowo długo. Wreszcie na ekranach kin pojawił się „Deadpool” i podbił serca i inne organy wszystkich widzów. Także naszych recenzentów. Nie widzieliście? Nasze „na dwa głosy” powinny was przekonać.
Magda Drozdek: Ile to widzieliśmy historii, gdzie „zwykły” facet staje się „kimś”? Tyle długich lat trzeba było czekać, aż Marvel da nam Deadpoola w swoim najlepszym wydaniu. I jeśli ktoś miał swoich ulubionych superbohaterów, to wszystko można teraz wyrzucić do kosza, bo psychotyczny Wade Wilson z genialnym poczuciem humoru kasuje konkurencję. Śmieliście się na „Avengersach”, myślicie, że Tony Stark ma dobry żart? To nie widzieliście Deadpoola. Spodziewałeś się tego?
Marek Listwan: Jak może kiedyś wspominałem, średnio lubię tych sztandarowych superbohaterów z uniwersum Marvela. Są zdecydowanie zbyt cukierkowi i jacyś tacy… no nie wiem. Zawsze ciągnęło mnie do postaci niejednoznacznych, oryginalnych albo zwyczajnie innych. Od kiedy poznałem Deadpoola, zakochałem się w tej postaci. Może dlatego, że w zasadzie to zły koleś, z czasami ujawniającym się złotym sercem, dużo gada, w większości głupoty, a do tego zdaje sobie sprawę, że jest bohaterem komiksu/filmu. Pytasz czy się spodziewałem? Że film powstanie – tak. Że Ryan Reynolds udźwignie rolę, film przejdzie z kategorią rated R i że będzie tak dobry, wierny oryginałowi i kupi go więcej osób niż tacy komiksowi hipsterzy jak ja – nie. Pozdrawiam tutaj naszą redakcyjną koleżankę, Ulę, fankę nudnego Wolverine’a.
Magda: A jeśli jesteśmy przy tym koledze… Wolverinowi dostaje się tu tyle razy, że Hugh Jackman pewnie do tej pory czuje mrowienie w różnych częściach ciała. To, że obaj bohaterowie mieli okazję już się poznać w jednej z części przygód Rosomaka (o czym wszyscy solidarnie zapominamy!), to idealny pretekst, by się trochę z niego ponabijać. Co jest właśnie najciekawsze w „Deadpoolu” to to, że ani na chwilę nie zwalnia tempa. Na chwilę schodzi z Jackmana, by dowalić samemu Ryanowi Reynoldsowi, Marvelowi, Green Lantern (o tym też lepiej zapomnieć), X-Manom. Deadpool nie oszczędza nikogo, nawet starych, niewidomych murzynek z zamiłowaniem do kokainy i szafek z Ikei.
Marek: Myślę, że akurat Hugh Jackmana mrowią niektóre części ciała, ale z innego powodu, jeśli wierzyć ponurym doniesieniom. Ale mniejsza o to. Poza wspomnianymi prztyczkami, w filmie odnaleźć można wiele nawiązań do „prawdziwego” świata. Chodzi mi głównie o przedmioty, gazety, plakaty i inne rekwizyty, którymi zasypany jest główny bohater. Prawdopodobnie, żeby wyłapać te wszystkie smaczki, trzeba będzie obejrzeć film przynajmniej trzy razy. Humor już zostawmy, zajmijmy się nadaną kategorią wiekową: rated R. Uważasz, że Deadpool zasłużył na takie napiętnowanie?
Magda: Cóż. Ja tam nie czuję, żeby sceny w filmie czy dialogi zasługiwały na jakąś pokoleniową cenzurę. Może jestem zniszczona, bo jestem z tych, którzy wychowali się na filmach wojennych. Mogło być i ostrzej. No ale, zagmatwany system przyznawania kategorii wiekowych przynajmniej poskutkował tym, że zamaskowany socjopata może robić co tylko mu się podoba. Czyli sytuacja idealna dla fana. Małe grube dzieci i tak zobaczą w Internecie. Poza tym widziały „50 twarzy Greya”, a to bardziej ryje mózg, niż wbijanie pręta w biedaka i przykuwanie go do palącej się szopy.
Marek: Coś o tym wiesz, biedactwo. Żeby było zabawniej, byłem na seansie na który przyszła grupa szkolna w wieku 15-16 lat (tak powiedziała pani w kasie). I tyle warte te ograniczenia. To, co ważne w filmach o superbohaterach, to efekty specjalne. Osobiście uważam, że „Deadpool”, jak na film o budżecie 3 razy mniejszym od „Avengers: Czas Ultrona” prezentuje się przyzwoicie. Gumowy smok rodem z naszej chluby narodu jakim był film „Wiedźmin” Wam nie grozi.
Magda: Przy takiej dawce… wszystkiego, efekty specjalne nie są specjalnie potrzebne. Deadpool nie potrzebuje fikuśnych wybuchów i innych takich, żeby nas wkręcić. A tak się dzieje od samego początku, do końca i drugiego końca (tak, po napisach coś się dzieje). Dawno nie widziałam, żeby widzowie śmieli się już na czołówce, na napisach końcowych i twardo siedzieli na miejscach jeszcze jakiś czas po wszystkim. I to się ceni. Dobra szkoła Marvela nauczyła ludność tego świata, że nie wychodzi się z kina zbyt szybko. Jeśli ktoś, kto to czyta, jeszcze filmu nie widział, to niech wie, że wyjście na przysłowiowe „siku” w czasie seansu, może poskutkować totalnym oderwaniem się od ciągu zdarzeń. I tu właśnie mój ulubiony punkt programu, czyli montaż. Ten montaż nie pozwoli wam mrugnąć. Sceny skaczą jak Adam Małysz w swoich złotych latach kariery. I burzą się tam wszystkie filmowe ściany, jakie tylko można zbudować. Czwarta ściano, umierasz w tym przypadku!
Marek: Tak naprawdę, to niewtajemniczeni w komiksy z Deadpoolem mogą się przyczepić, że pozostałe postaci są tylko tłem i są naprawdę mało istotne, służą jedynie gagom. Cóż… mam złe wieści. Tam, gdzie pojawia się Deadpool, tam jest główną gwiazdą. Komiksy były tak skonstruowane i wszystkie filmy też będą. Jeśli ktoś chce zapoznać się z szalonym Wadem, polecam komiks Deadpool Kills Marvel Universe, gdzie Deadpool… morduje postacie z Marvela. Kwintesencja szaleństwa.
Magda: Tak, ale widać, że Marvel będzie chciał nas mamić jeszcze długo tym, że Deadpool zostanie typowym superbohaterem. Co do innych postaci, to akurat wdzięczny wątek. Francis/Ajax spisuje się nieźle jako czarny charakter, choć bardziej przypomina worek treningowy. Super jest to, że studio zaczęło wyciągać ciekawe postacie kobiece. Vanessa Carlysle jest świetna, Angel Dust raczej gra biustem niż twarzą i jest wyjątkowo denerwująca, no ale niech tam jej będzie, no i Negasonic Teenage Warhead. Nic nie mówię. Ta ksywa jest wystarczająca.
Marek: Tę ksywę wystarczająco skomentował sam Deadpool. Angel Dust to postać, którą gra Gina Carano, a ta jest na co dzień zawodniczką MMA. Ma obijać mordy, a nie grać w filmach. Główny szwarccharakter mało mi się podobał, ale to typowe dla Marvela. Zresztą, co to ma niby być, jakiś Ajax? Myślę, że pierwszą częścią twórcy chcieli nas przygotować na serię przygód Deadpoola. To bardzo barwna postać, pamiętajmy, że on nie zawsze walczył po tej dobrej stronie. Często stawał też po niewłaściwej stronie barykady. W końcu najemnik. I bardzo chciałbym zobaczyć w którejś części Deadpoola w złej odsłonie.
Magda: Carano ostatnią walkę stoczyła w 2008 roku, więc zawodniczką MMA jest tylko z nazwy. Lepiej jej w ringu niż na ekranie. I tyle. Deadpool będzie jeszcze mieszał w całym uniwersum. Co pewnie zobaczymy już na emeryturze, bo plany Marvela są tak rozległe, że możemy trzymać tylko kciuki, żeby się doczekać. Dobrze mimo wszystko widzieć, że Marvel dalej trzyma gardę. A Reynolds odkupił tą rolą wszystkie błagające o litość postaci sprzed lat, które przyszło mu grać. Kto by pomyślał, że ma taki komediowy talent. Doceniam i czekam na więcej.
Marek: Ja mam nadzieję, że film na siebie zarobi, a marka Deadpoola rozwinie się i przejdzie on też do innych filmów Marvela. Jako, że ludzie już poznali tę postać, nie będzie też trzeba marnować pieniędzy na tak złożoną kampanię marketingową (choć była boska). Uczcie się, Avengersi, X-Meni i inni „meni”.