Na dwa głosy: Gwiezdne wojny. Przebudzenie mocy

 7709414_3Tą sagą żyją od lat pokolenia kinomaniaków. Ile dzieciaków marzyło o mieczu świetlnym… Po 10 latach od ostatniego epizodu wsiadamy do Sokoła Millenium i lecimy w nadprzestrzeń. Będą starzy bohaterowie, których kochamy i ci nowi, którzy dopiero zaczynają swoją przygodę z „Gwiezdnymi wojnami”. „Przebudzenie mocy” recenzujemy na dwa głosy.

Marek Listwan: Moc się przebudziła. Drzemała ukryta w sercach milionów fanów na całym świecie. Rok temu poczuliśmy jej drżenie. Znowu mieliśmy ruszyć do kina i przenieść do odległej galaktyki. Wszyscy fani, jak jeden mąż, mieli jednak małą wątpliwość: czy ten film będzie dobry? Przecież George Lucas już raz nas zawiódł. Tytuł „Mroczne Widmo” pasował jak ulał. Tym razem jednak, za sterami, niczym Han Solo, stanął nie kto inny jak J.J. Abrams. Czy Moc jest w nim silna?

Magda Drozdek: Wyjątkowo. Już od pierwszego kadru widać, że to jeden z największych fanów kosmicznej sagi. Większy nawet od tych grubych Amerykanów, którzy poświęcają życie na odtwarzanie scen z filmu. Tak jak wiadomo, że Peter Jackson jest hobbitem, bo nikt nie mógłby tak pięknie opowiadać o Śródziemiu, tak Abrams prawdopodobnie urodził się na którejś z planet Republiki. Nigdy nie zapomnę, jaka burza toczyła się po informacji, że Disney bierze się za produkcję. Ten lament, te memy, a tu proszę. Po nocy nie spali, w kinie o północy czatowali, by zobaczyć co się dzieje w odległej galaktyce.

Marek: Ciekawostka dla wszystkich czepiających się Disneya: „Pulp Fiction” też jest filmem tej wytwórni. Miramax w latach 1993-2010 należało do The Walt Disney Company. Oznacza to, że Mia Wallace jest księżniczką Disneya. A teraz umrzyjcie w spazmach, hejterzy. Ale wróćmy do tematu. Przez cały okres produkcji, praktycznie aż do premiery, Abrams dawał nam sygnały, że wszystko jest pod kontrolą: CGI ograniczone do niezbędnego minimum, dawni, ukochani bohaterowie dostaną swoje 5 minut (a właściwie to więcej) i nawet płynność w wydawaniu kolejnych filmów zostanie poprawiona. Tak coś czuję, że polubimy się z tym kujonowatym gościem w dziwnych okularach…

Magda: To akurat będzie należeć do innych reżyserów. Za Epizod VIII i częściowo IX odpowiada Rian Johnson, który wypuścił na świat „Loopera”. Po drodze jeszcze „Rouge one” i nowe przygody Hana Solo, więc sprawa może się skomplikować. „Przebudzenie mocy” ma moim zdaniem same plusy i naprawdę od godziny myślę o jakiś minusach, ale nie mogę nic wygrzebać.

Marek: Nie sposób nie zauważyć, że nasza recenzja… nie jest pierwszą na świecie. Zaproponowałbym w takim razie omówić z naszego punktu widzenia. Wymieniane przez innych wady. Wszyscy, którzy mnie znają, doskonale wiedzą, że bliżej mi jednak do Ciemnej strony Mocy, a ta pcha nas w ręce nowego antagonisty – Kylo Rena. Zamaskowany jegomość, którego dziwny miecz świetlny wzbudził przed premierą wiele kontrowersji, przez wielu recenzentów uznawany jest za najsłabsze ogniwo całego filmu. Nie bardzo jednak rozumiem dlaczego. Żeby nie zdradzać zbyt wiele – nie jest to standardowy zły koleżka, który chce zniszczyć świat, rubasznie się przy tym śmiejąc. Może zgrzeszę tu trochę, ale jego portret psychologiczny, czyni z niego głębszą postać znacznie głębszą, niż Darth Vader w „Nowej Nadziei”.

TFA_thumb_b1c49964

Magda: Ktoś obwołał go już hipsterską wersją Dartha Vadera, nieślubnym synem Chopina, rozwydrzonym bachorem z mieczykiem. Ze wszystkim się zgadzam, bo jego, powiedzmy, aparycja – nie przypomina od razu typowego czarnego charakteru. Ale przecież od kilku epizodów powtarza się, że Ciemna Strona Mocy bierze się ze strachu… Jeszcze sporo namiesza. Ciekawie rysuje się na tle swojego poprzednika. Te nowe nawiązania do nazistów… Wszyscy pamiętają jak Vader traktował swoich szturmowców. A Kylo?

Marek: Warto zaznaczyć, że „Przebudzenie Mocy” nie jest już właściwie historią starych bohaterów. Stara gwardia ustępuje miejsca świeżej krwi. Przedstawieni zostają m.in. Finn, Rey i Poe Dameron. Ten pierwszy wydawał się pasować do uniwersum jak pięść do nosa. Tymczasem John Boyega wciela się w jedną z najbardziej charyzmatycznych postaci w całej sadze. Lekko niezdarny, ale ze złotym sercem Finn w duecie ze wspomnianymi Rey i Poe ma doskonałe, humorystyczne dialogi. Rey z kolei ma w sobie coś z Luke’a Skywalkera, z tym że jest śliczna i paradoksalnie ma więcej jaj od „pana Jedi”.

Magda: Nie rozumiem wciąż, czemu wszyscy naskoczyli na Boyegę. Do uniwersum pasuje tak samo jak każdy inny bohater. Właśnie o te poczucie humoru trochę się bałam. A konkretniej, że go zabraknie. Finn nadrabia. Poe z kolei typowany jest już na jedną z najważniejszych postaci. A Rey, czyli właściwie debiutująca Daisy Ridley jest genialna. No i BB-8, który momentami przebija chyba nawet R2-D2, ale pisze to “z ciężką ręką”. Pięknie poprowadzona opowieść o dwóch pokoleniach. Ci starzy bohaterowie odchodzą już trochę na drugi plan, ale muszą być, bo mokry sen fana nie byłby udany. Mamy kilka nowości. Abrams wrzuca widza w zupełnie nowe wątki, których nie rozwija, nie wyjaśnia. Podoba ci się Snoke? Nadmiar CGI to też jeden z zarzutów.

Marek: Snoke… Snoke to ciężki temat. Osobiście uważam, że jego imię jest bardzo głupie, ale myślę, że będziemy tu mieli zabieg podobny do tego z Darthem Sidiousem. Nie chcę się za bardzo rozwijać na temat tej postaci, bo mam na jej temat swoje teorie, ale niestety musiałbym zasypać wszystkich spoilerami. A tego byśmy nie chcieli, prawda? Mogę się jedynie podzielić pewną refleksją: czy Andy Serkis zagra kiedyś PORZĄDNĄ rolę swoją własną twarzą? Nie żebym narzekał, po prostu zastanawiam się czy rozpoznałbym go na ulicy…

 

star_wars_the_force_awakens_r2d2_h_2014Magda: Wszyscy pomyśleliby, że to jakiś ekranowy debiut. Takich poukrywanych aktorów jest tu pełno. Podobno Daniel Craig wbił się nawet w kostium szturmowca, ale jego twarzy nikt nie zobaczy. Plan ostatniego Bonda miał sąsiadować z tym „Przebudzenia”. Wracając jednak do CGI. Minęło parę lat, technologia skoczyła niesamowicie do przodu, a i tak nie przeszkadza w odbiorze filmu. Bardziej widać tę ewolucję, a nie rewolucję. Wreszcie można zobaczyć najmniejsze szczegóły statków i przeżywać z zapartym tchem każdy lot. Spełnienie marzeń każdego fana. Na potwierdzenie powinnam nakręcić w kinie jednego z widzów, na oko 50-kilkuletniego pana, który zacierał ręce przy każdej lepszej scenie.

Marek: CGI nie przeszkadza, bo nie jest nadużywane. Ostatnimi czasy bardzo dużo filmów, choćby „Wilk z Wall Street”, w którym efekty specjalne teoretycznie nie występują, jest kręconych na niesławnym „zielonym tle”. J.J. Abrams dał słowo, że pójdzie z duchem starej trylogii i będzie używał rekwizytów, kostiumów, ozdób, charakteryzacji. Jak powiedział, tak zrobił. CGI wykorzystano do kosmicznych bitew i podrasowania krajobrazu. Warto zaznaczyć: podrasowania, a nie stworzenia.

Magda: Mówią, że „Przebudzenie mocy” to kopia „Nowej nadziei”, tylko z lepszymi efektami. Na bogów, to mówią fani? Najlepsze jest to, że przy tej całej otoczce, rysują się arcyciekawe postaci. Życiorysy większości to wciąż zagadka, ale dobrze będzie to odkrywać w kolejnych częściach. Chyba ciekawią bardziej, niż to co stanie się/stało się z Lukiem.

Marek: Traktuję „Przebudzenie mocy” jak preludium do nowej historii. Tak jak wspomniałaś – nadal mało wiemy o nowych bohaterach. Poza tym, kalka? Stało się tradycją, że „Gwiezdne Wojny” oparte są na pewnym szkielecie. Obie trylogie tak miały. Z jednej strony, “fani” narzekają na powtarzalność. Z drugiej, jeśli J.J. śmiałby naruszyć równowagę Mocy, to ci sami malkontenci przegryźliby mu krtań. Zresztą, czy naprawdę wszystko jest tak samo? Przecież szturmowcy w końcu potrafią strzelać, trafiają, krwawią i są ludzcy. Mało?

Magda: Jaram się ludzką stroną szturmowców. To źle o mnie świadczy, ale trudno. Dziewczyny w kosmosie też nie muszą już nosić fikuśnych bikini i leżeć jak syreny na katafalku u Jabby. Wszystko zmierza w epicką stronę. „Gwiezdne Wojny” od początku są pełne smaczków, w stylu „Luke, jestem twoim ojcem”. Czekam na kolejne.

Marek: Niech Moc będzie z Wami!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

dwadzieścia − 12 =