19/12/2024

CDN

TWOJA GAZETA STUDENCKA

Ze zmarłymi o życiu – historie prawdziwe

7 min read

tumblrPatolog sądowy i pisarz. Pozornie oba te zawody więcej dzieli niż łączy. Czasami jednak, dwa niepasujące elementy układanki potrafią stworzyć coś niezwykłego. Z tak niecodziennej współpracy powstała wspólna książka Marka Krajewskiego i Jerzego Kaweckiego „Umarli mają głos. Historie prawdziwe”. Czy ludzkie ciało może być dosłownie „kopalnią pomysłów” na dobrą lekturę? Jak się okazuje zmarli mają sporo do powiedzenia.  

Nie znajdziemy tu trudnego żargonu medyczno-sądowego. Na próżno też szukać technicznych terminów. Dowiemy się za to jak wygląda „medyczne oblicze śmierci”. A konkretnie, jej dwanaście różnych, odmiennych twarzy. Autorzy ustawiają się razem z nami wokół stołu sekcyjnego i wspólnie pochylamy się nad leżącymi na stole zwłokami. Każdy denat ma swoją historię. Dwanaście różnych historii. Dwanaście dramatów. Dwanaście zagadek. Dwanaście motywów. I dwanaście ofiar, które w ciszy czekają na swoją kolej, by móc opowiedzieć co się właściwie wydarzyło.

Rzeźnik ludojad

Wydawać się może, że o zmarłych nie trzeba się martwić. Przynajmniej o cielesną stronę ich jestestwa, która obyła spokojną drogę ku ostatecznemu miejscu spoczynku. Autorzy wyprowadzają nas z błędu ukazując historię pewnego mieszkańca Wrocławia, który preferuje mało wylewne kobiety. Jego upodobania zaczęły się już w dzieciństwie. „Mama spała obok, odwrócona do niego tyłem(…) Szarpnął ją. Żadnej reakcji. Zupełnie jakby nie żyła. (…) Omal nie rozsadziło go inne uczucie. Wściekłe pożądanie”. Szukając oprawcy martwych kobiet, milicja przemierza cmentarne aleje, wyznacza się również kuszące nagrody pieniężne za jego ujęcie. Wszystko na nic. Doktor Kawecki musi przeprowadzić sekcję zwłok kobiety, której ciało zostało zbezczeszczone. Na dodatek służby nie mogą odnaleźć sprawcy, a rodziny odmawiają kolejnych ekshumacji. Lektura ukaże nam kolejne etapy poszukiwania „nekrofila z Osobowic”. Jaką rolę odrywa w tej historii pewien nieświadomy niczego „pasażer na gapę”?

„Nie próbuj mnie zakotwiczać!”

Tym razem Kawecki pracuje nad sprawą młodego chłopaka, któremu zadano trzydzieści ran ostrym narzędziem. Narządzie to, okazuje się być nożem, tkwiącym w przedramieniu ofiary. Policja bada jaki związek z denatem ma grupka satanistów widziana nieopodal miejsca zdarzenia. Prokurator stawia hipotezy. „Nie próbuj mnie zakotwiczać!”  krzyczy doktor i jak się okazuje ma ku temu słuszne powody. „Zakotwiczenie to po prostu czyjaś sugestia”. Wyjaśnia patolog i przywołuje historię, która uwiera go jak drzazga, w której to przez zewnętrzną sugestię właśnie, nie udało mu się odkryć sprawcy. „Przez to zakotwiczenie można przeoczyć istotne dowody. Ono odbiera jasność umysłu.”

Ktoś zabił trupa

Żądza posiadania odgrywa główną rolę wielu krwawych zbrodni. Dobry samochód często bywa obiektem zazdrości, rzadziej powodem morderstwa. Czasem jednak najbardziej nieprawdopodobne historie znajdują swoje odzwierciedlenie w rzeczywistości. Wspólne interesy pomiędzy mieszkańcami sąsiadujących krajów bywają niebezpieczne, w szczególności na początku lat dziewięćdziesiątych. W skutek splotu nieszczęśliwych okoliczności oraz pewnym błędom popełnionym przez zbrodniarza, zabójstwo wychodzi na jaw. Czy Kawecki pomoże w ustaleniu sprawcy tej zbrodni? I jaki związek ma glina oblepiająca denata z pieczonymi kurczakami? Doktor  prowadzi sekcję zwłok, w tym samym momencie, w którym zabójca prowadzi białe BMW. Czy lokalny mafioso nieświadomie pomoże odkryć prawdę o tym co zdarzyło się „w tym dzikim kraju”?

Elektryzujący nałóg

O tym, że nałogi bywają uciążliwe nie trzeba nikogo informować. O tym, że bywają niebezpieczne możemy przekonać się z opowieści doktora Kaweckiego. Młody mężczyzna ginie porażony prądem. Jest amatorem mocnych wrażeń, kradnie kable energetyczne, zapewniając sobie tym samym porządną dawkę emocji przed snem. Czy sprawa rzeczywiście jest tak błaha, na jaką wygląda? I jaką rolę odgrywają tu urwane kontakty ojca z synem? Patolog żmudnie odkrywa kolejne części ciała zmarłego, a zmarły odrywa przed doktorem swoją tajemnicę. Im dłużej się znają, tym bardziej wylewny staje się denat. Dzięki uporowi patologa oraz ojcowskiej, skrywanej nadziei, na rozwiązanie zagadki, dowiemy się, że czasem najbardziej nieprawdopodobne scenariusze pisze właśnie życie.

Patolog, traseolog, mechanoskop

Powszechną wiedzą jest fakt, że śmierć nie zna dnia ani godziny. Podobnie jest z czasem pracy lekarza. Patolog zostaje oderwany od wigilijnej kolacji z rodziną. „Nikt się nie dziwił, nikt się nie obruszył. Żona i matka Kaweckiego to lekarki. Dobrze rozumiały co to znaczy iść do pracy, kiedy inni śpiewają kolędy”. Ten świąteczny nastrój burzy kolejna tragedia. Kolejny zmarły, który chce, by go wysłuchano. Ofiara to pięćdziesięcioletni komendant. Przyczyna śmierci to, jak wynika z zeznań świadków, rana kłuta. Jak wynika z oględzin doktora – nie do końca. „Badacz śladów”, bo takim mianem określa go Krajewski, skromnie zauważa, że miał przyjemność pracować z jednym z najlepszych balistyków Wiesławem Semiczkiem. „Miał na mnie ogromny wpływ” twierdzi. Dzięki dociekliwości patologa udaje się określić, że występująca rana kłuta rzeczywiście nie uśmierciła komendanta. Doktor odkrywa, że Zbigniewa Olejarczyka zabił pocisk, który ukrył się tuż pod skórą zmarłego.

umarli-maja-glos-prawdziwe-historie-b-iext28435880

Znawca dziwnych trupów

Sprawa Ewy Pilazy, kobiety, której ciało wypełniono po śmierci kamieniami, jest dla doktora Kaweckiego jedną z bardziej angażujących. Wraz ze swym przyjacielem, balistykiem Wiesławem Semiczkiem próbują odgadnąć co było przyczyną śmierci denatki. „Patrzyliśmy z Wieśkiem na tą kobietę i nie wierzyliśmy własnym oczom. Oto przed nami leżał trup i ten trup nie miał nawet śladu wybroczynki”. Angażując się w sprawę Kawecki i Semiczek biorą na siebie rolę detektywów. Strzępki informacji o zabójcy, które posiadają, muszą być dla ich wyobraźni wystarczającym materiałem do rozwiązania zagadki. Przed patologiem trudne zadanie, ale nie może się poddać, bo jak stwierdzono „nikt nie wie więcej o dziwnych trupach, niż Kawecki z Wrocławia”

Inicjacja

Kolejna sprawa jaką mamy okazję poznać, jest pierwszym śledztwem, w które angażuje się Jerzy Kawecki. Zaczyna pracę jako młodszy asystent w Zakładzie Medycyny Sądowej jednej z uczelni medycznych we Wrocławiu. Pod czujnym okiem profesora Bolesława Popielskiego otrzymuje oto niewątpliwie rozwijającą, naukową propozycję: sekcję zwłok, zwęglonego po pożarze ciała Marianny Witasik. „Dziś pański Wielki Dzień! – u nas we Lwowie mówiło się na to <<frycowe>>” – stwierdza profesor Popielski i usuwa się w cień. W tym czasie doktor Kawecki dokona cięcia, zwanego cięciem Brouardela. Jak zauważa, jest to najefektywniejszy sposób pozwalający na wgląd we wnętrzności zmarłej. Dzięki temu ustali, że jego wcześniejsza hipoteza była trafna, a denatka nie zatruła się dymem. Jaka jest, więc przyczyna jej śmierci?

Nie ma ciała, nie ma zbrodni

O istnieniu ludzi pozbawionych, skrupułów łatwo się przekonać w codziennym życiu. Może to być niewierny mąż, który dla swej hedonistycznej przyjemności, kładzie na szali szczęście swojej rodziny. Może to być również kobieta, która dla potwierdzenia atrakcyjności swej aparycji, próbuje związać się z zajętym facetem i za wszelką cenę stara się utracić pozycję „tej drugiej” dla statusu „tej jedynej”. Jedno jest pewne: tacy ludzie często powodują kłopoty. Przekonuje się o tym bohaterka ostatniej z dwunastu opowieści przedstawionych w książce, Dorota Wojtkiewicz. Denatka upomina się o sprawiedliwość, ale lekarz ma problemy z udowodnieniem winy sprawcom zabójstwa. Powodem są pewne zaniechania, które uniemożliwiają odkrycie tożsamości ofiary. Nieistotne wydają się być zeznania rodziny, a obrona zaciera ręce, gdyż jak stwierdzono nie ma ciała, nie ma zbrodni. Doktor Kawecki staje przed bardzo trudnym zadaniem. Żmudne próby ustalenia nazwiska ofiary kończą książkę, a my wraz z autorami możemy stwierdzić, że finis coronat opus.

Twórcy książki w zręczny sposób prowadzą czytelnika przez meandry spraw kryminalnych, które wydarzyły się na prawdę. Wydawać by się mogło, że opisywanie takich historii nie zachęci czytelnika do sięgnięcia po lekturę. Tymczasem w tej książce znajdziecie wszystko to, co powinien mieć dobry kryminał. Są więc zbrodnie i ofiary. Jest policja. I patolog, który zdradza kulisy swojej pracy. Makabryczne opisy, psychologiczne studium przypadku i biografia jednej z ciekawszych postaci na polskiej scenie medycznej, sprawiają, że książkę pochłania się w jeden wieczór. Dreszcze, który wywołuje, są dowodem na to, że nie bez powodu Krajewskiego stawia się w czołówce polskich twórców powieści kryminalnych. Jeżeli szukacie książki na długie, grudniowe wieczory koniecznie sięgnijcie po tą propozycję.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

dziewięć − jeden =