Odkrywcze perełki – przegląd filmów dokumentalnych
7 min readTe historie nie mogły być lepiej przedstawione. W tych produkcjach nie znajdziecie nudnego gadania, które najczęściej kojarzy się z filmami dokumentalnymi. Doceniona po śmierci fotografka, legendarne studio nagraniowe, mistrz sushi, zombie i cała plejada kultowych muzyków. Oto nasze zestawienie filmów dokumentalnych, które każdy powinien znać.
Szukając Vivian Maier
Vivian Maier była z pozoru prostą nianią. Kilka lat temu, tuż po jej śmierci, na poddaszu zajmowanego przez nią mieszkania, znaleziono ponad 100 000 tysięcy negatywów. Największą pasją Maier było robienie zdjęć. Niesamowitych zdjęć. Jej historię postanowił udokumentować John Maloof i Charlie Siskel. „Szukając Vivian Maier” to idealny portret artystki, która starannie ukrywa swoje umiejętności. Choć każda z rodzin, dla których pracowała kobieta widziała ją wciąż z aparatem – nikt nie widział finalnych efektów. Sama Maier nigdy nie wywołała swoich zdjęć. Dzięki zainteresowaniu Maloofa niania staje się cenionym fotografem, a o jej prace biją się wszystkie znaczące galerie sztuki. Film podbił serca widzów na całym świecie. Wypełniony genialnymi zdjęciami i przejmującymi historiami byłych wychowanków Vivian. Kto nie widział niech nadrabia. To Sugar Man wśród fotografów.
Sound City
Tym razem to nie film o osobie, ale o miejscu. O miejscu kultowym. To opowieść o (mieszczącym się w Los Angeles, nieistniejącym już) legendarnym studiu nagrań Sound City. Reżyserem jest nie kto inny, jak sam Dave Grohl. Jego słowa mogliby powtórzyć wszyscy artyści, którzy tam tworzyli. Byliśmy tylko dzieciakami. Nie mieliśmy nic do stracenia ani miejsca, które moglibyśmy nazwać domem. Mieliśmy tylko marzenia i piosenki. A dni spędzone w Sound City zmieniły nasz świat na zawsze. Perkusista legendarnej Nirvany i lider nie mniej uznanego Foo Fighters zaprosił do współpracy najlepszych muzyków oraz pracowników studia. Gdy będziecie oglądać film, powiecie: jak Grohl kiedyś „Serio? To jest to? To jest Sound City?!” Ale magia zacznie się dopiero kiedy zajrzycie do środka i posłuchacie, co tam się działo. W tym miejscu powstały legendarne płyty takich wykonawców, jak m.in. Tom Petty, Neil Young, Fleetwood Mac, Rick Springfield, Red Hot Chili Peppers, Guns’n’Roses, Nirvana, Slayer, Johny Cash, Metallica czy Queens Of The Stone Age. Z filmu dowiecie się, kto założył studio, co to jest konsola Neve’a i czym różni się nagrywanie analogowe od cyfrowego. A opowiedzą to nie tylko najlepsi realizatorzy dźwięku i producenci, jak Butch Vig i Rick Rubin, ale i członkowie wspomnianych zespołów. Dokument podzielony jest na dwie części – pierwszą o studiu, a drugą o nagrywaniu płyty „Real to Reel”, na której występują ci sami muzycy związani z Sound City i która stała się ścieżką dźwiękową do filmu. Dave Grohl stworzył dokument z perspektywy wielkiego fana muzyki, którego zachwyt nad studiem przerodził się w jakość filmu. A wszystko zaczęło się od konsoli, na której tam nagrywano. – Chciałem opowiedzieć historię tej deski. Zrobiłbym wszystko, by ją mieć. Kupiłem ją, by była używana i to używana dużo. Chciałem dać starej desce nowe życie z nową muzyką. A konwersacja o niej poszła o wiele dalej, niż się spodziewałem. Sound City jest jak Kraina Czarów dla Alicji i Fabryka Czekolady dla Charliego. Po obejrzeniu filmu staniecie się jeszcze większymi fanami muzyki niż dotychczas.
O krok od sławy
Słyszycie ich głosy w niemal każdej piosence. Rzadko który z nich staje się solowym artystą. W filmie Morgana Neville’a pierwsze skrzypce grają chórzyści i chórzystki największych gwiazd estrady, takich jak Sting, Steve Wonder, Mick Jagger czy Bruce Springsteen. To oni tworzą muzykę – mówi jeden z piosenkarzy. Film wypełniony jest po brzegi pięknym brzmieniem artystów, na których na co dzień nikt nie zwraca uwagi. A to dzięki nim piosenki, które tak dobrze znacie brzmią tak a nie inaczej. Dzięki „O krok od sławy” dowiecie się kto śpiewał charakterystyczne chórki w „Królu Lwie”, kto był największym przyjacielem Jaggera, czy też jak wyglądają trasy koncertowe od kuchni. To hołd dla chórków, który Akademia postanowiła nagrodzić w ubiegłym roku Oscarem. I jeśli to was nie przekonuje, to nazwiska takie jak Lisa Fisher, Tata Vega, Darlene Love czy Judith Hill powinny zrobić swoje. Wzruszycie się nie raz.
Marina Abramović: Artystka obecna
Artystka światowej klasy, performerka Marina Abramović tworzy w Museum of Modern Art (MoMA) w Nowym Jorku nowy performens. Najprostszy, a jednocześnie najtrudniejszy. Niekończące się kolejki fanów czekały pod muzeum tylko po to… by spojrzeć Marinie w oczy. Nic więcej. Performens był o tyle wymowny, że uświadomił ludziom, jak bardzo jesteśmy zabiegani i jak mało czasu poświęcamy drugiej osobie. Tęsknota za spotkaniem z drugiem człowiekiem przyczyniła się do ogromnego sukcesu nowego projektu artystki. Cały film daje do myślenia, ale jest jednocześnie swojego rodzaju pigułką. Uczniowie Mariny przypominają jej najgłośniejsze performanse, a widz poznaje ją jaką jest prywatnie i jaki jest jej proces tworzenia. Dokument pełen inspiracji. Po jego obejrzeniu zaczniecie inaczej spoglądać na wszystkich wokół.
Jiro śni o sushi
Nie ma piękniejszego dokumentu o jedzeniu niż „Jiro śni o sushi”. Można nie przepadać za sushi, ale film przypadnie do gustu nawet największym sceptykom. Zrealizowany niemal z pietyzmem portretuje historię Jiro Ono – słynnego w kulinarnym świecie mistrza sushi. Kucharz całe swoje życie poświęcił doskonaleniu swoich umiejętności. Klasa, elegancja i minimalizm środków wyrazu. Historia opowiedziana przez Davida Gelba idealnie ukazuje pracę w kuchni, ale też drogę do mistrzostwa. W końcu prawdziwy sushi master szkoli się tyle, ile dojrzewają tuńczyki.
Gadające głowy
Klasyk nad klasykami, a w dodatku z rodzimego podwórka. Ten, kto nie oglądał filmu Krzysztofa Kieślowskiego ma poważne braki w wiedzy o kinematografii. Obraz tak prosty w formie – reżyser zadaje rozmówcom po trzy pytania: Kim jesteś? Czego byś chciał? Co jest dla ciebie najważniejsze?, a tak dający do myślenia. Odpowiedzi często są tak wzruszające, że łza się w oku zakręci, a czasem wywołają uśmiech. Kieślowski po mistrzowsku zarysował obraz polskiego społeczeństwa i co ważne, tak ponadczasowy obraz. Bo równie dobrze można by było zrobić tę samą sondę teraz, a odpowiedzi byłyby bardzo zbliżone. Same gadające głowy – nuda, można pomyśleć. Ale nie w rękach mistrza. Od jego filmu aż trudno się oderwać.
Doc of the Dead
Prawdziwa perełka wśród tego typu filmów dokumentalnych. Jako jeden z niewielu, jeśli nie jedyny – ukazuje ewolucję produkcji o zombie. Film Alexadre’a O. Phillipe’a brawurowo dokumentuje fenomen ożywionych trupów. Znajdziecie tu wszystko o tych uroczych postaciach. Od pierwszych produkcji pachnących zgnilizną, po najnowsze „World War Z” czy „The Walking Dead”. Bohaterowie mistrzowsko puentują niemal każdą scenę, dodając dokumentowi humorystyczny sznyt. Nie zabrakło też ojca chrzestnego zombie, czyli Bruce’a Campbella. Jego Ash z „Martwego zła” stał się kultową postacią. Campbell opowiada o życiu po zakończeniu serii, między innymi o tym, jak pary biją się, by ten udzielił im ślubu. Interesuje was historia zombie? To coś dla was.
The White Stripes: pod zorzą polarną
To zapis trasy koncertowej po Kanadzie, która odbyła się w 2007 roku z okazji 10-lecia istnienia zespołu. Malownicze krajobrazy, urocze miejsca, koncert na ulicy czy w autobusie i często odbiegające dość mocno od luksusu hotele i backstage klubów – wszystko to składa się na wyjątkowy klimat filmu. Charyzmatyczny Jack White, co nie jest niczym zaskakującym, dominuje w dokumencie, cicha Meg tylko mu towarzyszy. Nie trzeba się jednak dopatrywać w tym niczego złego, to obrazuje jedynie charakter tego nietypowego duetu. Meg pokazuje swój temperament dopiero na scenie. Nie brakuje tu także ich stałej zabawy z fanami. Para do końca tkwi w swoich rolach – zawieszonych w niedopowiedzeniu czy są rodzeństwem czy jednak małżeństwem. Film jest pełen ciepła i wzruszeń i pokazuje to, co najważniejsze: jak blisko są ze sobą Jack i Meg i że to para artystów rozumiejąca się bez słów. Do tego energetyczne urywki z koncertów z ich największymi przebojami – palce lizać!
POST SCRIPTUM
Ostatnie lata pokazują, że filmy dokumentalne można tworzyć podążając także mniej uczęszczanymi ścieżkami. Twórcy prześcigają się w prezentacji fabularnych rozwiązań. Szczególnie w przypadku tych muzycznych, nazywanych często potocznie rockumentami. Jednym z nich jest znakomity „Montage of Heck”. Czym się wyróżnia? Przedstawia historię nieodżałowanego lidera Nirvany, Kurta Cobaina, od kuchni. Poznajemy nigdzie wcześniej nie publikowane, prywatne nagrania z jego dzieciństwa i późniejsze, domowe filmiki. Film ubarwiają animacje przedstawiające urywki z życia Cobaina, a narratorem jest on sam. Romans animacji i dokumentu? Czemu nie! To fantastyczna pamiątka po Kurcie, a przy okazji wspomnienie cudownych, niepowtarzalnych i nieprzewidywalnych lat 90.
Z podobnego założenia, ukazania artysty prywatnie, wychodzi „20 000 dni na Ziemi”. Film to z jednej strony zapis powstawania płyty „Push The Sky Away”, a z drugiej, dokumentacja jednego dnia z Nickiem Cavem. Dzień jest tu rozumiany bardzo metaforycznie, bo narracja Nicka przeplata rzeczywiste zdarzenia z jego wyobraźnią, np. spotkaniami z przyjaciółmi (które byłyby niemożliwe do zrealizowania w czasie jednego dnia). Towarzyszymy wybitnemu artyście w domu, w biurze, u znajomych, u psychologa, w samochodzie, na koncercie. Można odnieść wrażenie, że podgląda się jego dzień, ba że jest się w głowie Cave’a! Tak klimatycznego, intymnego i inspirującego dokumentu jeszcze nie było.