Chaos komicznie niekontrolowany – IV edycja „Podaj Wiosło”

Turyści w Madison Square Garden, gospodyni ukrywająca w słoiku Bozon Higgsa w tomacie, nieprzewidywalny cygan, psycholog bez dyplomu. I wszyscy w jednym miejscu. Brzmi nieprawdopodobnie? A jednak, spotkali się z widzami i przyprawili o zakwasy od śmiechu na IV edycji Festiwalu Improwizacji „Podaj Wiosło”, która trwała w Teatrze Miniatura od 10 do 12 kwietnia.

Improwizacja nie jest łatwą sztuką, o czym wiedzą wszyscy występujący na „Podaj Wiosło”. Jak przykuć uwagę publiczności na dłużej niż 15 minut, w dodatku bawiąc błyskotliwym, a nie banalnym dowcipem? Na to porywają się tylko najodważniejsi i najbardziej doświadczeni. W tym roku wystąpiły w konkursowej części cztery, jak twierdzą organizatorzy – najlepsze w kraju, grupy amatorskie. Oprócz nich sceną zawładnęli zawodowcy, jak m.in. Siedem Razy Jeden z Zielonej Góry czy Improskład i Histeria z Trójmiasta.

podaj wioslo_Magda Drozdek_cdn_50Żaden festiwal bez gwiazd się nie liczy. Na Wiośle ich nie brakowało. Jeśli nie słyszeliście improwizowanych, „lirycznych” piosenek Wojtka Kamińskiego (Siedem Razy Jeden, kabaret Jurki) ani jak Katarzyna Piasecka z „zaawansowanym” angielskim oprowadza po Madison Square Ogród, to macie czego żałować. Mankamentem było tylko to, że Janusz z Siedem Razy Jeden, choć dyskryminowany za ciche mówienie, i tak był za głośno 😉 Improskład jak zawsze ubawił widzów do łez, ale to Szymon Jachimek rozłożył na łopatki publiczność na szybko wymyślanymi przebojami o… myszołapie. I tak, w wersji country było to „Catch me, myszołapie”, w disco-polo „Pokaż mi swoją myszkę”, a heavymetalowym hitem okazał się „Złóż mnie w ofierze”. Swoje trzy grosze dołożył też Abelard Giza, który w już i tak absurdalnie śmiesznym klubowym szoł pod wodzą Wojtka Tremiszewskiego zagrał m.in. nieprzewidywalnego cygana. Z pewnością, połączone siły wszystkich grup impro sprawiły, że był to jedyny festiwal, na którym ludzie śmiali się z Bozonu Higgsa (ale tylko z tego w tomacie).

Równie ważnym i wyczekiwanym elementem trzydniowej imprezy były Improigrzyska. Poprowadził je sprawnie Kacper Ruciński, niezastąpiony smutny pingwinek. Młodzi artyści musieli wykazać się nieprzeciętnym opanowaniem i poczuciem humoru. W konkursowej części festiwalu zaprezentowali się Grupa Improwizacji Teraz z Torunia, Inicjatywa Sceniczna FRUU z Zielonej Góry, Grupa Impro TO MAŁO POWIEDZIANE z Opola oraz Ż.B.I.K. z Białegostoku. Wszyscy mieli coś ciekawego do pokazania – FRUU m.in. szalonego kucharza, który ubrudził całą scenę surowymi jajkami i kilogramem mąki (ku uciesze fotografów pod sceną), – TO MAŁO POWIEDZIANE np. grę rewolwer, w którym zręcznie połączyli kilka innych gier, a Teraz urzekli dowcipem i skradli serca publiki basistą Rysiem. Jedynym, ale i najbardziej sprawiedliwym i wymagającym jurorem była publiczność. W tym roku przeważającą liczbą głosów zwyciężył Ż.B.I.K. Skład ujął widzów świeżym spojrzeniem na impro, chociażby grą w „trupa”, w której podczas opowiadanej przez młodych aktorów historii, można było krzyknąć „giń”, a najsłabsze ogniwo było efektownie eliminowane. Nie trzeba chyba dodawać, jak ochoczo publika wykorzystywała swój przywilej.

wioslo 175Wysoki poziom zaprezentowali goście. Improkracja z Wrocławia choć dwoiła się i troiła by zadowolić publiczność błyskotliwym dowcipem (co im się udawało), rozbroiła gestem nakładania oliwki, który udzielił się wszystkim i stał się, krótko mówiąc, gestem festiwalu. Nietypowy wieczór poetycki w programie „Witajcie w Impnie” zaprezentowały Impy (ubiegłoroczni zwycięzcy Improigrzysk) z Warszawy. Ciekawe, jak tylko trzech facetów potrafi wypełnić sobą całą scenę tworząc tyle różnorodnych postaci. Największe brawa zebrali jednak Ad Hoc z Krakowa, urzekając m.in. historią upierdliwego i wrednego profesora Czesława (tak życiową przecież dla wszystkich studentów). Dziewczyny z Histerii zaprosiły do swojego występu kobiety z wszystkich grup i uwierzcie, tak ułomną i zabawną wersję Top Model chciałby oglądać każdy z was (choćby ze względu na potrójny gejowski ślub i adopcję przez nich dziecka uczestniczki). Wojtek Tremiszewski, dyrektor artystyczny, spisał się na medal. I jako gospodarz, i jako występujący, i przygotowujący wielki finał. Bo spektakl, w którym zagrali przedstawiciele wszystkich ekip przerósł kabaretowe oczekiwania publiki. Tak zawiłej historii o rozdzielonych w dzieciństwie trojaczkach nie ma nawet w „Modzie na Sukces”.

Trzeba przyznać, że wszyscy byli w wysokiej formie. Sala Teatru Miniatura raz po raz wybuchała chóralnym śmiechem, więc nie trzeba się domyślać, że każdy kabaretowy fan był usatysfakcjonowany. Śmiech to zdrowie, mówią. Na Festiwalu Improwizacji można było się solidnie podkurować. Szkoda tylko, że na kolejną taką dawkę dobrego humoru trzeba trochę poczekać. Jest jednak i dobra informacja,  „Podaj Wiosło” dorobiło się młodszego brata, festiwalu poświęconego wyłącznie trójmiejskiej scenie impro, który przewidywany jest na listopad. – Chcemy dać szansę innym grupom z Trójmiasta, żeby też mogli się przed wami zaprezentować – mówiła w finale Weronika Uziak, dyrektorka festiwalu. Czekamy!

Pełna galeria zdjęć na naszym profilu na Facebooku.

fot. Magda Drozdek

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *