Muzyczne czary w B90
2 min readWczoraj, w andrzejkowy wieczór (29. 11) zebrana w klubie B90 publika nie potrzebowała wróżb, by było magicznie. O prawdziwie czarodziejską atmosferę zadbali występujący muzycy. Koncert zagrał Fismoll, jeden z najciekawszych młodych, polskich artystów. Supportowali go Contrebrassens i Michael Wookey.
Sobotni wieczór (29.11) był jednym z pierwszych tak zimnych od kilku miesięcy. Pogoda nie zachęcała więc do wyjścia z domu. Niemniej w klubie B90 około 19 pojawiło się sporo ludzi. Wszyscy po to, by posłuchać i zobaczyć na żywo Arka Glenska, czyli Fismolla.
Zanim jednak Arek opanował scenę, pojawili się na niej Pauline Dupuy (Contrebrassens) z Francji i Michael Wookey z Wielkiej Brytanii. Najpierw Pauline oczarował publikę śpiewając po francusku i przygrywając sobie jedynie na kontrabasie. W końcu dołączył do niej Michael. Można było usłyszeć ich w duecie. Następnie, podobnie jak Pauline na początku, tak i Wookey zaśpiewał kilka piosenek sam. Wykorzystując różne instrumenty, w tym własne buty, dał niesamowity koncert i stworzył magiczną atmosferę.
Goście z zagranicy pokazali się z jak najlepszej strony. Byli sympatyczni, zagadywali publiczność, skutecznie zachęcali do śpiewania wspólnie. Przede wszystkim zapewnili wrażenia, które nieprędko znikną z umysłów przybyłych.
Około 20 występ rozpoczął Fismoll z zespołem. Fani przyjęli go oklaskami. Od samego początku koncert był spokojny. Po obu stronach sceny wyświetlano nastrojowe wizualizacje, które uzupełniały muzyczne doznania.
Glensk zagrał utwory ze swojego debiutanckiego albumu „ At Glade”. Rozbrzmiały m.in. „Trifle”, „ Song of songs”, czy „ Look at this”. Obecna trasa, podczas której jednym z przystanków był właśnie gdański B90, jest ostatnią przed wejściem do studia z nowym materiałem. Na setliście pojawiły się wiec też nowe utwory. Jednym z nich, był „ Soldier”, chyba najbardziej energetyczna i jednocześnie emocjonalna piosenka w czasie całego występu. To zapowiada, że nowe wydawnictwo Fismolla będzie naprawdę ciekawe. Młody artysta rozwija skrzydła, jest więc na co czekać.
Pok koniec występu Fismoll przyznał – to chyba jeden z najgorszych dni mojego życia. Muzyk mówił, że tego dnia nic nie układało się tak jak powinno. Ostatecznie jednak publiczność dodała mu otuchy, a on podziękował za wsparcie.
W ogromnym wnętrzu klubu było bardzo kameralnie. Między utworami panowała cisza, nikt nie rozmawiał. Ludzie byli pod wrażeniem delikatnych dźwięków Fismolla. Ten na koniec, już tradycyjnie, zrobił publiczności zdjęcie na facebookowy funpage. Fani nie pozwolili mu zejść ze sceny szybko. Zagrał bis. Ponownie rozbrzmiał nowy utwór „Soldier”.
Chociaż sam Glensk stwierdził, że ten dzień nie należał do jego najlepszych, z Gdańskiem pożegnał się z uśmiechem na ustach. Oby wrócił szybko, z szerszym materiałem i szerszym uśmiechem.
Fot. Tomasz Gałązka