Nowy McCartney?
3 min readRecenzja płyty Paula McCartneya nie jest rzeczą łatwą. Jak spojrzeć z dystansem na dzieło Beatlesa? Czasem jednak trzeba. Sięgnęłam więc po płytę „New” i postaram się opisać ten krążek, tak jak go widzę, a raczej słyszę.
Paul McCartney, najważniejszy żyjący Beatles, ma na swoim koncie masę płyt i ciekawych projektów muzycznych. Współpracował już z wieloma artystami, sporo też nagrał sam. Wciąż jednak tworzy. W tym roku pojawił się z nowym materiałem. W połowie października ukazała się szesnasta solowa płyta artysty – „New”.
Ex-Beatles chciał, aby jego dzieło było świeże. Skorzystał więc z umiejętności aż czterech, odpowiedzialnych za sukcesy obecnych idoli, producentów: Paula Epwortha (Adele), Ethana Johnsa (Kings of Leon), Marka Ronsona (Amy Winehouse) oraz Gilesa Martina. Czy z tej współpracy wyszło coś spójnego, równego?
Utwór „Save as”, który otwiera album, szybkim tempem zapowiada, że mimo skończonych 71 lat McCartney nie stracił energii. Piosenka przede wszystkim zachęca do wysłuchania następnej. W pewnym sensie to dobre rockowe przywitanie.
Kolejna – „Aligator”, trochę przypomina brzmienia Beatlesów. Słychać doskonałe wykorzystanie elektroniki w połączeniu z dobrym gitarowym graniem. Mniej efektownie brzmi elektronika w „Appreciate” . Stłumiony wokal może jest ciekawym wrażeniem, ale to trochę zbyt popowe jak na McCartneya. W tym utworze urzeka jedynie muzyczna strona refrenu – dynamiczna i mocna.
Od początku do końca energiczna i silna jest tytułowa „New”. Utwór, który najbardziej nawiązuje do lat ’60. Paradoksalnie, bo tytuł wskazuje na nowość. W przeciwieństwie do „Appreciate” naprawdę wart uwagi. Wręcz perełka.
Również dobra, choć inna pod względem gatunkowym niż „New” , jest pozycja „Early Days”. Trochę przywołuje klimat westernu. Tylko Paul, gitara i preria. To piosenka o młodości i marzeniach. Przyjemna, czego nie można powiedzieć o „Hossanie” . Ta wita nas nastrojem właściwym dla Radiohead. Niestety tylko wita. Utwór sprawia wrażenie, jakby miał zaprowadzić słuchacza w inną galaktykę. Potem jednak osiada na Ziemi i… zostaje na niej.
Wracając jednak do plusów. „Queenie eye” należy wyróżnić nie tylko za warstwę muzyczną, ale także za doskonały teledysk.
W nagraniu klipu, poza McCartneyem, wzięły udział takie osobistości jak Meryl Streep, Johnny Depp, czy Kate Moss. Piosenka traktuje o sprawach dorosłych, nawiązując do dziecięcej zabawy, w którą Paul bawił się jako mały chłopiec. Kolejna silna kompozycja z dobrą perkusją i rytmem. Tego typu utwory to największe zalety albumu.
Krążek ukazał się w trzech wydaniach. Każde z nich Sir Paul kończy ukrytą piosenką „Scared”. Piękna, niedługa kompozycja na pianino – idealne zakończenie.
Współpraca z czterema producentami spowodowała, że płycie brak spójności – znajdziemy tam utwory rockowe, popowe i typowo gitarowe. Jest jednak element, który łączy całość – McCartney ze swoim obyciem, ale także dozą nonszalancji i przede wszystkim sercem do muzyki. Mimo gorszych momentów, „New” to pozycja konieczna do przesłuchania. Warto zainwestować w nowego Paula, szczególnie jednak dla dźwięków, które są najbardziej klasyczne.
Paul McCartney – „New”
- Save Us
- Alligator
- On My Way To Work
- Queenie Eye
- Early Days
- Play New
- Appreciate
- Everybody Out There
- Hosanna
- I Can Bet
- Looking At Her
- Road
- Turned Out (Deluxe bonus track)
- Get Me Out Of Here (Deluxe bonus track)
Cena albumu: 51,99 zł Cena albumu Delux Version: 60,99 zł