Sztuka w memie. Magdalena Hirsch o swoim koncie wawer_intellectuals
6 min read
Magdalena Hirsch w trakcie slamu poetyckiego/fot. materiały rozmówczyni
„Kochamy tu Kalinę i Pawlikowską, czytamy Jeżycjadę, przypominamy sobie bajki, romansujemy z poezją i słowem”. Zainteresowani? Jeżeli tak, to dokładnie taki opis pojawi się, gdy na Instagramie w wyszukiwarce wystukacie nazwę wawer_intellectuals. Dalej zobaczycie ogrom memów, najczęściej dotyczących kultury i sztuki. Ale nie tylko! Kulisy swojej działalności przybliży twórczyni konta, Magdalena Hirsch.
Już od dobrych paru lat na Instagramie pojawiają się konta typu „intellectuals”. Czym dokładnie one są?
Są to konta, które w zabawny lub przewrotny sposób poruszają tematy związane z kulturą. Najczęściej autorzy wstawiają tam memy, w których najbardziej liczy się treść. Może to być wszystko: nawiązanie do jakiegoś artysty, gra słów lub po prostu coś, z czym mogą utożsamić się odbiorcy.
Kiedy sama zaczęłam je coraz częściej napotykać, większość swoją nazwę brała od jakiejś dzielnicy. Stąd też moja nazwa, czyli Wawer. Teoretycznie należy on do Warszawy, ale jest to bardziej dzika, leśna część stolicy.
Zaczynałaś działać w 2022 roku, a obecnie Twoje konto liczy ponad 18 tysięcy obserwujących. To jedno z większych takich kont na polskich mediach społecznościowych.
Tak, zaczynałam na bardzo małą skalę, a teraz, jak próbuję sobie przełożyć te 18 tysięcy na rzeczywistych ludzi, to bywa to trochę przytłaczające [śmiech]. Od początku dzieliłam się po prostu tym, co mnie fascynuje. Były to różne rzeczy: książki, obrazy lub filmy. Podchodziłam do tego luźno, bez żadnej presji. Z czasem doszłam do wniosku, że nie jest to najgorsze medium, by przekazywać swoją miłość do sztuki, zwłaszcza literatury.

Spotykam się z ciepłym przyjęciem tego kontentu, miłymi reakcjami, co dodaje mi motywacji. Zdarzały się uszczypliwe komentarze, jak to w sieci, ale takie sytuacje mogę zliczyć na palcach jednej ręki.
Posty na Twoim koncie są bardzo różnorodne. Pierwszy z nich, na którym są dziki z napisem „ty byś przed nimi uciekała, ja podeszłabym je pogłaskać”, mnie, jako gdyniankę, kompletnie urzekł. Gdzie szukasz inspiracji?
W otaczającej rzeczywistości. Na zajęciach pojawił się jakiś ciekawy temat – super, wykorzystam go! Czytam książkę – kurczę, świetnie byłoby się nią podzielić! Często działa to właśnie w ten sposób. Chcę pokazywać to, co na mnie wpływa, bo może zaciekawić także innych.
Mam wrażenie, że regularnie sięgam też po bajki. Cofam się do czasów dzieciństwa i szukam czegoś, co inni również mogą wspominać z sentymentem. Jeżycjada, Marta mówi, Koziołek Matołek… Te tytuły są znane w sporej mierze moim obserwatorom i przywołują ciepłe emocje.
Często konta intellectuals poświęcone są jakimś konkretnym postaciom, np. Franzowi Kafce czy Stanisławowi Wokulskiemu, lub zjawiskom. Czy Ty masz jakieś swoje ulubione „tematy”?
Zdecydowanie należą do nich aktorka Kalina Jędrusik i poetka Maria Pawlikowska-Jasnorzewska.
Dlaczego akurat one?
Moja fascynacja zarówno Kaliną Jędrusik, jak i Marią Pawlikowską-Jasnorzewską, trwa kilka lat. W przypadku Kaliny zaczęło się od piosenek, ale potem zaczęłam wsiąkać także w polskie kino po 1953 roku. Coraz bardziej interesowała mnie postać kobiety w kulturze, w tym figury femme fatale – a kiedy sięgnęłam po biografię Jędrusik, przepadłam. I jako artystka, i jako człowiek jest to postać niezwykle złożona, można ją badać i badać, z wielu różnych perspektyw, a ja uwielbiam właśnie takie niejednoznaczności.
Z Pawlikowską jest trochę podobnie, bo, pomimo że jest znana głównie z krótkich wierszy o miłości, ma do zaoferowania dużo więcej: ciekawą, choć i tragiczną biografię, ezoteryczne fascynacje, tematykę praw kobiet, zaangażowane społecznie czy naruszające tabu dramaty. Uwielbiam jednak i tę ultrakobiecą poezję miłosną, w której można się rozpłynąć.
Ta dogłębna kobiecość pojawia się i u Jędrusik, ale w innej formie. Jest ona mniej liryczna, a bardziej performatywna. Ma to swoje zalety, bo pozwala przetworzyć emocje, doświadczyć pewnego rodzaju katharsis. No i obie artystki przy tym wszystkim miały sporo poczucia humoru, co sprawia, że lubię je jeszcze bardziej.
Z pewnością masz ich utwory, do których chętnie wracasz.
Oczywiście trudno wybierać, ale lubię Kaliny Dla ciebie jestem sobą, bo tak pięknie demaskuje, jaka naprawdę jest ta pozorna uwodzicielka i seksbomba PRL-u, oraz Traf, czyli piosenkę przeuroczą, wiosenną i bardzo ciekawą rytmicznie. Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej uwielbiam Wiewiórkę, bo to dosłownie dramatyczny opis życia i śmierci wiewiórki Florki z refleksją egzystencjalną, no i jeszcze z podobnym wydźwiękiem La précieuse.
Czy współcześni artyści również Cię inspirują?
Długo byłam wobec nich sceptyczna. Zawsze wolałam starszych artystów, z XIX lub XX wieku. Natomiast staram się być otwarta na nowe doświadczenia i ostatnio zachwyciłam się poezją Anouk Herman. Teksty Anouk posiadają oryginalną narracyjność oraz taki rytm, że nadają się czy to do rapowania, czy też śpiewania. Dodatkowo klimaty queerowe łączą się tam z klimatami Śląska, co jest nieoczywistą kombinacją. Prócz tego czytałam jej młodzieżówkę Nigdy nie będziesz szło samo, która wywarła na mnie podobne, pozytywne wrażenie.
Jeżeli chodzi o zjawiska, których jestem fanką, to podoba mi się to, jak poezja coraz częściej przenika się z muzyką. Na rodzimej scenie wokalnej mamy chociażby Sanah, która sięga po dzieła polskich poetów i poetek. W mojej czołówce stałe miejsce zajmuje jednak Kasia Lins. Jej utwory to dla mnie czysta poezja! Te teksty, jako wiersze, świetnie funkcjonują same w sobie. Dodatkowy atut to nawiązywanie do anturażu i mitologicznego, i religijnego.
W odpowiedzi prym wyraźnie wiedzie poezja. Czy to ona jest ci najbliższa ze wszystkich sztuk?
Na pewno uwielbiam dostępność przeżycia, jaką daje. Przez znacznie skromniejszą objętość, od chociażby wielotomowych powieści, można czegoś całościowo doświadczyć w dość krótkim czasie. Dla mnie jest ona takim równaniem matematycznym: coś tam jest w środku, a ja sama mogę to sobie rozszyfrować i te znaczenia poukładać. W przeciwieństwie jednak do rozwiązywania zadań na liczbach, nie ma jednej poprawnej odpowiedzi. Żadna nie jest również zła, bo nie ma w poezji sztywnego klucza. To po prostu przeżycie.
Prócz czytania poezji, zajmujesz się również jej tworzeniem.
Tak, gdzieś w okolicach końca liceum i początku studiów, zaczęłam pisać wiersze. Wiadomo, że na początku było ciężko, bo uważałam, że to, co piszę, nie jest tak dobre, jakbym tego chciała. Myślałam, że to nie dla mnie, ale zawzięłam się i nie odpuszczałam. Z czasem lepiej to „poczułam”, zaczął to być dla mnie sposób na wyrażanie się.

Te krótkie, wierszowe formy sprawdzają się również bardzo dobrze w mediach społecznościowych. Na instagramowych reelsach prezentuję swoją twórczość: idealnie można je wsunąć w strumień treści, który zalewają nas z każdej strony w sieci.
Wiążesz swoją przyszłość z pisarstwem?
Jest to mój cel, ale jestem otwarta na różne formy pisania, nie tylko poezję. Równie chętnie sięgam po prozę. Udało mi się nawet mieć w tym zakresie parę sukcesów. Moje opowiadania można przeczytać chociażby na stronie kwartalnika „Tlen Literacki” oraz w piśmie literackim „EPEA”.
Rozpiętość jest naprawdę spora. Nawet teksty bardziej naukowe, w które wkręciłam się w trakcie studiów, zaczęły mnie pociągać. Na pewno mogę powiedzieć, że chciałabym wydać tomik poezji. Czynię już starania w tym kierunku, ale nie jest to najłatwiejsza rzecz. Mam jednak nadzieję, że uda mi się ten projekt doprowadzić do końca. I, co jeszcze ważniejsze, liczę, że tych projektów, najlepiej różnorodnych, pojawi się sporo.