20/02/2025

CDN

TWOJA GAZETA STUDENCKA

alkohol szampan

Fot. DiamondRehab Thailand/źródło: Unsplash

Trudno znaleźć w Polsce dziedzinę życia społecznego, która nie jest pod szkodliwym wpływem alkoholu. Dotyczy to zdrowia publicznego, bezpieczeństwa, a nawet stanu polskiego sportu. Równie trudno wskazać obszar, na który alkohol – według reklam – nie ma rzekomo cudownego wpływu.

Problem zaczyna się już w dzieciństwie. Nawet jeśli ktoś nie pił alkoholu przed osiemnastką, to już od najmłodszych lat trzymany jest przez branżę alkoholową w cuglach. Jest przygotowywany do wyścigu, którego metą są przemoc domowa, wypadki drogowe i marskość wątroby. Już kilkuletnie dzieci bombardowane są reklamami pokazującymi alkohol jako warunek relaksu i kluczowy element spotkań towarzyskich. Podobny obraz wynoszą z codziennego życia, obserwując pijanych rodziców i wujków na weselach oraz imieninach. Na własnych urodzinach piją tak zwane „szampany dla dzieci”, co wdraża je w schemat, według którego impreza bez procentów to nie impreza. Wielu z nas samo piło je w dzieciństwie, przez co nie zadajemy pytań, które powinny paść. Dlaczego dla dzieci tworzy się tylko szampana? Czemu nie sprzedawać wody mineralnej w butelkach przypominających te od wódki? Byłoby to zdrowsze niż pełne cukru i sztucznych barwników dziecięce szampany.
Zresztą – dlaczego ograniczać rynek dziecięcych imitacji używek tylko do alkoholu? Co z wafelkami w kształcie papierosów i cukrem pudrem do układania kresek? Boję się, że tymi propozycjami zainspiruję sprytnego przedsiębiorcę do zagospodarowania tej niszy.

Na Halloween przebiorę się za zakaz

Nic dziwnego, że dorastając w takich warunkach, rzadko zastanawiamy się, jak bardzo picie stało się domyślnym sposobem spędzania wolnego czasu. Gdy przeciętny Polak dzwoni do kolegi, by zaproponować spotkanie, wiadomo, że raczej nie skończy się ono na herbacie czy lemoniadzie Paradoksalnie to właśnie odmowa alkoholu wywołuje lawinę pytań: „Od kiedy nie pijesz?”, „Dlaczego nie pijesz?” oraz nieśmiertelne, moralnie szantażujące „Ze mną się nie napijesz?”. Osoba sięgająca po kieliszek nigdy natomiast nie usłyszy: „Od kiedy pijesz?” czy „Dlaczego pijesz?”. Nie usłyszy też: „Ze mną się napijesz?” w znaczeniu „Jestem dla ciebie tak nieciekawy, że nie potrafisz rozmawiać ze mną na trzeźwo?”.

Na pierwsze pytanie odpowiedź zazwyczaj brzmi: „Od 16. roku życia” – na taką medianę inicjacji alkoholowej wskazują badania. W odpowiedzi na drugie zapewne usłyszymy litanię znaną z Pod Mocnym Aniołem: „Piję, bo się wstydzę”, „Piję, bo lubię”, „Piję, bo jestem zbyt normalny i potrzebuję odrobiny szaleństwa”. Przy trzecim pytaniu zderzylibyśmy się z murem niezrozumienia, zza którego niespodziewanie wyskoczyłby uniwersalny argument: „Nie mów mi, co mam robić!”. Te słowa często padają w odpowiedzi na propozycje zakazu reklamy alkoholu, sprzedaży nocnej czy dostępności na stacjach benzynowych. Kryją w sobie szytego bardzo grubymi nićmi chochoła – oskarżenie o chęć wprowadzenia prohibicji. Słowa te są też objawem zakazofobii, która trapi polskie społeczeństwo. Najczęściej ujawnia się w kwestiach dotyczących praw zwierząt, takich jak zakaz hodowli na futro. Dotyczy także zakazu trzymania zwierząt w klatkach.

W sprawie alkoholu i zwierząt zakazofobia bazuje na wąskim pojmowaniu wolności. Ogranicza ją do najbardziej powierzchownej formy. W kontekście zwierząt oznacza to podkreślanie wolności hodowcy do trzymania ich w okrutnych warunkach. Jednocześnie pomija wolność zwierzęcia do życia bez cierpienia. W kwestii alkoholu skupia się na prawie producenta do reklamowania i prawie konsumenta do zakupu. Ignoruje wolność alkoholika od nieustannych pokus i wolność jego rodziny od przemocy. Pomija także wolność społeczeństwa od konieczności ponoszenia kosztów leczenia alkoholizmu i jego skutków.
Nie jestem fanem Halloween, ale gdybym miał wziąć w nim udział, przebrałbym się za zakaz. Przerażenie Polaków byłoby gwarantowane.

Odbicie od dna butelki

Niejednokrotnie punktem zwrotnym dla osób uzależnionych jest odbicie od metaforycznego dna. To zdarzenie tak upokarzające, że nie pozwala już ignorować problemu. Polskie społeczeństwo doświadczyło wielu sytuacji, które mogły być takim momentem. Wprowadzenie na rynek „szampanów dla dzieci”, plaga małpek czy reklamy alkoholu u influencerów to tylko niektóre przykłady. Pozostaje mieć nadzieję, że alkotubki – „nowość na rynku alkoholi” – będą jednym z ostatnich takich punktów zwrotnych. Wielu kolejnych możemy już nie przetrwać.