Chodź na koncerty, nie bądź dźwiękoszczelny
3 min readKochający żywą muzykę, łączcie się! W październiku ruszyła akcja „Nie bądź dźwiękoszczelny. Wspierajmy żywą muzykę”. Jej inicjatorką jest Mela Koteluk, a wspiera ją wielu znanych artystów. „Koncerty to ważna część naszej kultury, podobnie jak literatura, kino, teatr” – podkreślają muzycy.
Ci z nas, którym muzyka nie jest obojętna, lubią chodzić na koncerty. Przynajmniej tak deklarują. Lubią ten zapach klubu, połączenie piwa, papierosowego dymu, perfum i nie tylko wsiąknięty w każdy kąt. Ten dreszczyk emocji podczas oczekiwania na ulubionego artystę, to skakanie w tłumie pod sceną i zdzieranie gardeł. Dla fana nie ma nic lepszego niż konfrontacja i wymiana energii z muzykami. Dawka wrażeń otrzymywana na żywo jest nieporównywalna z tym, co można „wycisnąć” z odtwarzacza. Wszystko to jest bardzo piękne, problem pojawia się wtedy, gdy ludzie przestają chodzić na koncerty.
Według badania CBOS z 2011 roku wynika, że tylko 19% Polaków było kilka razy na koncercie, czyli jeszcze mniej niż tych, którzy sięgnęli po książkę. Muzycy, zauważając tendencję spadkową zainteresowania graniem na żywo, postanowili temu przeciwdziałać i zachęcić do przychodzenia na koncerty poprzez akcję „Nie bądź dźwiękoszczelny”. Z pomysłem wyszła Mela Koteluk, młoda obiecująca wokalistka, której płyta „Spadochron” okazała się bardzo udanym debiutem. Przyłączyła się do niej plejada polskich muzyków, m.in. Czesław Mozil, Renata Przemyk, Urszula Dudziak, siostry Przybysz, L.U.C, Vavamuffin, The Shipyard, Dziewczyny, Kapela ze Wsi Warszawa, Katarzyna Groniec, Anita Lipnicka i John Porter oraz wielu innych. Akcja przepowadzana m.in. na Facebooku zrzesza mniej lub bardziej znanych artystów, których wspólnym celem jest wspieranie uczestnictwa w kulturze koncertowej.
Koszt przyjemności zobaczenia swojego idola to dla fana 10-50zł. Nie jest to mało, pamiętajmy jednak, że w tej kwocie mieszczą się: opłaty związane z wynajęciem sali/klubu, druk biletów, pensje realizatorów dźwięku, oświetleniowców, menadżerów, ochroniarzy, wreszcie honorarium artysty. Na jeden występ pracuje wiele osób, które starają się, by efekt, jaki widzą fani był jak najlepszy. Dlatego, kiedy zobaczymy wyższą cenę na bilecie, nie będzie to widzimisię artysty, ale będzie się na nią składać wiele czynników, których ominąć się nie da. W dobie internetu, gdzie muzyka jest za darmo, a ceny płyt są zbyt wysokie, by wszyscy mogli pozwolić sobie na ich kupno, koncert jest dla muzyka często głównym żródłem utrzymania i przede wszystkim jedynym sposobem spotkania z odbiorcami jego muzyki.
I fani, i muzycy co do jednego są zgodni. Nic nie zastąpi spotkania na żywo. Tej energii, emocji, niepowtarzalnego klimatu. To przecież nie tylko okazja do posłuchania zespołu, ale do spotkania z przyjaciółmi, rozmowy z artystami, wytworzenia więzi nieporównywalnej z niczym innym. Bilet na koncert to przepustka do magicznego, muzycznego świata, pełnego melodii, aranżacji i barw.
Moim zdaniem, nie jest tak źle, jak mogłoby sie wydawać. Na koncerty najpopularniejszych zespołów walą tłumy, a bilety są wyprzedane na długo przed dniem występu. Mniej popularne zespoły też radzą sobie całkiem dobrze i mogą się pochwalić pokaźną publiką na koncertach. Undergroundowa, koncertowa kultura nie umiera. Warto jednak inwestować w siebie, i rozwijać artystycznie. Dlatego warto chodzić na koncerty, zachęcać do tego innych i wspierać „Nie bądź dźwiękoszczelny”. Bo dźwiękoszczelnym mówimy nie!
Więcej informacji na fanpage’u akcji www.facebook.com/NieBadzDzwiekoszczelny