,,Strefa interesów” – oscarowy interes dla Polski
4 min readPiknik nad rzeką, zabawy w basenie i dbanie o ogród. Ten obraz nie zapowiada jakby miał dotyczyć historii Holokaustu. Johnatan Glazer w filmie Strefa interesów ukazuje nam zwyczajne życie, nie byle jakich Niemców. Komendant obozu Auschwitz, wraz z żoną dzielą mur swojej posiadłości z miejscem gdzie giną miliony. A to jeden z wielu przerażających elementów życia tej rodziny.
Strefa interesów została laureatem dwóch statuetek tegorocznych Oscarów. Produkcja brytyjsko-polska opiera się na faktach nie tylko przez poruszany aspekt obozów zagłady, ale również postaci pierwszoplanowych. Historia, choć rozgrywająca się powoli niczym leniwy poranek, ukazuje przerażające podejście do życia hitlerowskich Niemców. Żona komendanta, Hedwiga, z obojętnością traktuje wydarzenia, które rozgrywają się za murem jej ogrodu. Dzieci wychowuje w wartościach nauczanych w Hitlerjugend, a sam komendant przez cały film jest obojętny na wszystko, oprócz spraw dotyczących unowocześniania obozu.
Nawiązania historyczne
Glazer oparł fabułę swojej produkcji na postaciach, które rzeczywiście istniały i miały swój wkład w historię naszego kraju. Wpływ na opowieść miała również książka Martina Amisa pod tym samym tytułem. Warto zaznaczyć, że powieść skupiała się na romansie oficera SS z żoną komendanta obozu. Natomiast Glazer chcąc wydobyć z książki jak najwięcej faktów, zostawił fikcję dla czytelników. Film jest zatem bliższy rzeczywistości niż książka, której jest adaptacją. Tytuł Strefa interesów jest autentyczny, gdyż tak właśnie nazywano obszar wokół obozu Auschwitz zastrzeżonego dla SS, podlegającego administracji obozu. Ponadto wcześniej wspomniana rzeka także odegrała swoją rolę w historii. To do niej w 1947 r. wysypano prochy komendanta Rudolfa Hossa, którego powieszono przed krematorium, a następnie spalono. Hoss był pomysłodawcą krematoriów i planów na ich unowocześnianie. W filmie możemy obejrzeć scenę, gdzie komendant wraz z dziećmi bawi się w rzece, do której niespodziewanie wyrzucono szczątki z krematoriów. To nawiązane twórców do podobieństwa fabuły i losu jaki spotkał tę postać.
Wizualizacje i produkcja
Bohaterów obserwujemy w większości z dystansu. Niejako ich podglądamy podczas wykonywania codziennych czynności i rozmów. Taki był właśnie zamysł reżysera. Co ciekawe nieruchomość, która w filmie jest utopijną willą rodziny Hossa została przez produkcję kupiona. Dzięki temu posiadłość była na wyłączność ekipy, co skrzętnie wykorzystano. W ścianach domu wydrążono dziury i umieszono w nich kamery po to, aby aktorzy byli na planie sami. Wchodząc do willi i wcielając się w swoich bohaterów rzeczywiście odgrywali sytuacje z dnia codziennego, bez zbędnej widowni w postaci operatorów kamery. Film wydaje się przez to momentami bardzo statyczny. Nie ma ruchów kamerą, nie podążamy za plecami bohaterów, tylko śledzimy ich poczynania z jednego miejsca.
Inną ciekawostką z produkcji jest użycie kamer termowizyjnych w scenach nocnych. Ponieważ film był kręcony wyłącznie przy użyciu naturalnego światła, pojawił się problem ze scenami kręconymi po ciemku. Ekipa zdecydowała się użyć kamer na podczerwień, co daje wyjątkowo magiczny efekt.
Dźwięk
Słuch jest paradoksalnie najważniejszym zmysłem podczas tego seansu. Ukazuje nam nieprzyjemną prawdę kryjącą się za powierzchowną historią filmu. Scen z samego obozu jest właściwie niewiele i żadne nie przedstawiają odgrywającej się tam przemocy. Nie obserwujemy komendanta Rudolfa Hossa w pracy. Można wręcz powiedzieć, że widzimy tyle ile jego dzieci. Słyszymy natomiast dźwięki i to one sprawiają, że działa nasza wyobraźnia. Dźwięk jest kluczem, który uzupełnia obraz jaki oglądamy na ekranie. Sprawia, że widać to co dla oczu jest ukryte. Słyszymy krzyki przerażonych i umierających ludzi, wystrzały broni. Z pewnością można określić dźwięk jako nieosobowego aktora. W dodatku niepokojąca, mroczna muzyka uwydatnia, że wizualna sielanka jest tylko pozorna i dotyczy jedynie rodziny głównych bohaterów.
Polski akcent
Nawiązania do naszego kraju nie kończą się na członkach produkcji. W fabułę został wpleciony realny wątek polskiej dziewczynki Anieli Bednarskiej, która pracowała u Hossów jako pomoc domowa. Jej rola była jednak ważniejsza dla więźniów obozowych, dla których 14- latka przemycała w nocy jedzenie. Postać Anieli była zainspirowana prawdziwą historią kobiety, którą reżyser poznał podczas tworzenia filmu. Polka rzeczywiście pracowała u Hossów. Jak sama przyznaje był on zupełnie inny w domu. Kochał swoje dzieci i poświęcał im wiele czasu. Bednarska straciła jednak pracę po tym, jak wyszło na jaw, że rozdaje więźniom jedzenie.
Strefa interesów warta zainteresowania?
Film zdecydowanie należy do tych, które warto zobaczyć mimo, że przeciętny odbiorca może się nim bardzo zmęczyć. Opowieść o powierzchownie zwyczajnej, kochającej się rodzinie przeraża i skłania do myślenia. Przeciwieństwo Chłopca w pasiastej piżamie, gdzie historia o przemocy bez przemocy, jest niestety bardziej aktualna niż byśmy tego chcieli. Zdecydowanie warto się zainteresować tą pozycją, aby zobaczyć tak dobrze znany nam temat z tej, wyróżniającej się na tle innych, perspektywy. Może się okazać, że jest ona jeszcze bardziej przerażająca, niż dosłowny obraz wojny.