11/12/2024

CDN

TWOJA GAZETA STUDENCKA

Max Verstappen wygrywa na ulicach Las Vegas!

5 min read

Fot. https://www.facebook.com/photo?fbid=876382850524010&set=pcb.876382963857332&locale=pl_PL – Max Verstappen

Fot. https://www.facebook.com/photo?fbid=876382850524010&set=pcb.876382963857332&locale=pl_PL – Max Verstappen

Max Verstappen wygrywa Grand Prix Las Vegas. Jest to 18. zwycięstwo w sezonie Holendra. Podium uzupełnili Charles Leclerc i Sergio Perez. Wyścig pomimo niefortunnego początku nie zawiódł i był interesujący do samego końca.

Falstart

Weekend wyścigowy w Las Vegas zaczął się od niemałej kompromitacji. Pierwszy trening musiał się zakończyć po zaledwie 9 minutach. Wszystkiemu winna była… studzienka. Kierowca Ferrari Carlos Sainz najechał na nią tak nieszczęśliwie, że poważnie uszkodził swój samochód. Co gorsza, w torze zrobiła się dziura, której nie dało się szybko naprawić. Pierwszy trening musiał zostać przedwcześnie zakończony.

Druga sesja treningowa została opóźniona i zaczęła się o 2:30, a skończyła o nieludzkiej 4:00. Najgorsze było zachowanie organizatorów względem fanów. Musieli oni opuścić trybuny na torze ze względu na bardzo późną porę. Na zwrot kosztów nie mają raczej co liczyć. Po tym nieszczęśliwym starcie, wiele osób określiło Grand Prix Las Vegas jako farsę.

„99% show, 1% wyścigu”

Największym przeciwnikiem wyścigu w stolicy hazardu był… mistrz świata Max Verstappen. W czwartek odbyła się ceremonia otwarcia, wypełniona koncertami, a sami kierowcy byli tam obecni przez zaledwie 2 minuty. Holender stwierdził, że czują się jak klauni. Wyraźnie nie podobała mu się otoczka medialna wokół wyścigu. Powiedział między innymi, że „Monako jest jak Liga Mistrzów, tutaj jest jak w National League (piąty poziom w Anglii)”. Określił też całe GP jako „99% show, 1% wyścigu”.

Retoryki Maxa nie podzielało wiele zespołów i kierowców. Aż 7 teamów przygotowało specjalne malowania bolidów na ten wyścig oraz unikatowe kombinezony. Sam Red Bull Racing, zespół Maxa Verstappena, jeździł w wyjątkowych barwach, a ich kierowcy mieli stroje stylizowane na Elvisa Presleya. Na wyścigu osobiście było wielu celebrytów m.in. Rihanna, Usain Bolt, Zlatan Ibrahimowić czy Terry Crews.

Kwalifikacje dla Ferrari

Po sesjach treningowych było widać, że włoska ekipa jest w ten weekend bardzo mocna. Zarówno Charles Leclerc i Carlos Sainz osiągali najlepsze czasy w treningach. Red Bull nie prezentował się najlepiej i to Włosi byli faworytami w czasówce. W Q1 odbyło się bez niespodzianek, za to w Q2 niespodziewanie odpadli Sergio Perez (Red Bull) i Lewis Hamilton (Mercedes). Zajęli odpowiednio 12. i 11. miejsce.

W Q3 fantastycznie spisał się zespół Williamsa. Alex Albon osiągnął 6. rezulat, a Logan Sargeant był 7. Amerykanin w ostatnich pięciu kwalifikacjach był ostatni, więc w Las Vegas zaskoczył wszystkich. Świetny rezultat uzyskał też Pierre Gasly z Alpine, który wykręcił 5. czas. Na przedzie stawki niedoścignione było Ferrari. Charles Leclerc osiągnął najlepszy czas, a jego kolega z drużyny Carlos Sainz był drugi (startował 12. ze względu na naprawę bolidu). Mistrz Świata, Max Verstappen, był dopiero trzeci.

Mocny początek

Emocje w wyścigu mieliśmy od samego początku. Tuż po starcie Max Verstappen zaatakował Charlesa Leclerca i objął prowadzenie. Jego manewr był jednak niezgodny z przepisami i Holender dostał 5 sekund kary. Na starcie doszło do kolizji Fernando Alonso, Valtteriego Bottasa i Sergio Pereza. Ten ostatni spadł z 11. na 18. miejsce. Na czele Max Verstappen ciągle prowadził, ale Leclerc siedział mu na ogonie. Monakijczyk wyprzedził Maxa na 16. okrążeniu.

Po obsłużeniu kary Verstappen musiał się namęczyć, aby przebić się z powrotem na czoło stawki. Tymczasem jego zespołowy partner Sergio Perez wyprzedzał kolejnych kierowców i szybko znalazł się w punktowanej 10. Lewis Hamilton w walce z Oscarem Piastrim uszkodził swój samochód i musiał zapomnieć o dobrym wyniku w Las Vegas. Oba Williamsy, po świetnych kwalifikacjach, nie utrzymywały tempa i szybko straciły swoje pozycje startowe.

Wyścigowa ruletka

W połowie wyścigu na tor wyjechał Safety Car. Spowodowali go George Russell i Max Verstappen. Doszło między nimi do kontaktu, gdy Holender wyprzedzał Brytyjczyka w walce o 3. miejsce. Przy neutralizacji, jak na ruletce, niektórzy wiele zyskali, inni sporo stracili. Beneficjentami okazali się Sergio Perez i Lance Stroll. Meksykanin zyskał 2. pozycję i znalazł się tuż za liderem, Charlesem Leclerkiem. Verstappen był 5., ale szybko zdobył 3. lokatę.

Na 32. okrążeniu Perez objął prowadzenie, jednak nie utrzymał go długo. Chwilę potem Monakijczyk znów był pierwszy. Meksykanina wyprzedził też Max Verstappen. Mieliśmy do czynienia z czymś niezwykłym w tym sezonie. Aż trzech kierowców walczyło o 1. miejsce. Verstappen nie próżnował, wyprzedził Ferrari i został liderem. Leclerca ponownie wyprzedził też Perez i zanosiło się na kolejny dublet Red Bulla.

Gdzie dwóch się bije, tam kibic korzysta

Leclerc nie powiedział jednak ostatniego słowa. O ile prowadzący Verstappen był poza zasięgiem, Monakijczyk wciąż był blisko Sergio Pereza w walce o 2. miejsce. Dwójka ta zapewniła niezwykle emocjonujący pojedynek przez wiele okrążeń. Na ostatnim Leclerc podjął desperacką, ale udaną próbę ataku na Sergio Pereza i wyszarpał mu drugie miejsce. Na mecie dzieliło ich niecałe 0,2 sekundy. 

Walka nie toczyła się tylko na czele. Przez stawkę przebijali się Carlos Sainz, Lewis Hamilton i George Russell. Wyścig obfitował w wiele manewrów wyprzedzania, a nocny anturaż i neony Las Vegas także przyczyniły się do jakości tego widowiska. Nieoczywistymi bohaterami byli Lance Stroll i Esteban Ocon. Startowali oni z odpowiednio 19. i 16. pozycji, a ukończyli na 5. i 4. Świetny wyścig zaliczył też Sergio Perez, który z 11. miejsca (a po starcie był nawet 18.) przebił się na podium. Meksykanin zapewnił sobie tym samym wicemistrzostwo świata. Max Verstappen wygrał po raz 53. i jest już trzeci na liście wszechczasów.

Grand Prix Las Vegas pomimo złego początku okazało się jednym z najlepszych wyścigów w sezonie. Spodobało się nawet Maxowi Verstappenowi, który na gorąco po finiszu mówił, że „nie może się już doczekać następnego wyścigu”. Przed nami już tylko GP Abu Dhabi. To, co działo się w Vegas, zostaje w Vegas.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

piętnaście + 1 =