Pobawmy się w teatr, czyli Awantury weneckie
3 min readCo by było gdyby rzeczywistość była sztuką, a sztuka codziennością? Teatr w teatrze – to motyw przewodni „Teatru komediowego” Carla Goldoniego, którego realizacji podjął się zespół Teatru Miejskiego w Gdyni. Pod zmienionym tytułem „Awantury weneckie” zajrzymy za kulisy. Poznamy rozterki, złośliwości i namiętności dawnych aktorów. Czy jednak są one tak bardzo odległe?
Teatralne intrygi przeplatające się z codziennością aktorów. Życie na scenie, gdzie uczucia, dramaty i namiętności można zagrać. Realny świat zdaje się wiele nie różnić od tego przedstawionego. Pozostaje tylko kwestia przewidzenia scenariusza. Takie przesłanie niesie nam kolejna sztuka Teatru Miejskiego im. Witolda Gombrowicza. W swym dziele Goldoni pragnął zawrzeć jasny przekaz dotyczący dobrej komedii. Jest to teatralna forma wykładu o tym co się powinno, a czego nie robić na scenie. Zmieniająca się osiemnastowieczna rzeczywistość wciąż kreowała nowe wzorce kultury wysokiej. Komedia dell’arte jest charakterystycznym tworem, który bawił na przestrzeni wieków szerokie grono odbiorców. Bohaterowie w przerysowanej formie pokazują ludzkie zachowania. Publiczność dobrze się przy tym bawi, a jednocześnie odczuwa pewien dyskomfort. Bo czy faktycznie tak bardzo się od nich różnimy?
Na scenie nie zabraknie typowych dla komedii dell’arte postaci. Śmieszący samymi gestami, wymową i nadpobudliwością Arlekin został świetnie zaprezentowany przez Macieja Wiznera. Równie groteskowa jest Kolumbina, w której rolę wciela się Agata Moszumańska. Jest zabawna i energiczna, czym skupia na sobie uwagę, mimo iż nie ma wiele czasu do prezentacji na scenie. Dariusz Szymaniak grający dyrektora teatru (Ottavio) jak zwykle nie zawiódł. Jego bohater przekazywał najwięcej informacji o samym teatrze, o tym co należy a co jest już faux pas. Goldoni pisząc tę sztukę w jego usta włożył niejako przykazania nowej komedii. Ottavio daje rady swoim aktorom dotyczące samej gry, ale także wykłada o prawidłowym scenariuszu i tłumaczy jak należy rozumieć słowa starożytnych filozofów. Jednocześnie jest on najbardziej współczesną postacią. Niczym ojciec, który wysłuchuje rozterek i żalów, jest kimś więcej niż pracodawcą. Stara się wysłuchać opinii każdego, ostatecznie jednak decyzja i tak należy do niego. Typową postacią jest Lelio – poeta, który nie wyuczywszy się zbytnio swego fachu, łapie się każdej deski ratunku, by tylko przynależeć do grupy. Wspaniale odgrywający tę rolę Szymon Sędrowski obrazuje nam zarówno poetę-biedaka, jak i konformistę, śpiewającego jak mu zagrają. Jest to postać niezwykle prawdziwa, śmiesząca a jednocześnie niosąca gorzkie przesłanie. Grający Petronia (Doktor) Bogdan Smagacki budzi uśmiech na twarzy już samym swoim wizerunkiem. Mimo że jest raczej postacią drugo planową, z przyjemnością podziwiamy jego warsztat aktorski. W roli Rosaury zobaczymy Monikę Babicką, a Dorota Lulka jak zawsze popisze się swoim wokalem.
Sztuka trwa ponad dwie godziny, lecz dzięki akcji rozgrywanej na dwóch planach – sztuki właściwej i tej za kulisami weneckiego teatru – widz nie zauważy upływającego czasu. Zaprezentowanie „teatru w teatrze” jest niewątpliwie udanym zabiegiem, przykuwającym uwagę publiczności. Jednocześnie zmusza do głębszych refleksji – skoro rolą aktorów jest odgrywanie ich samych wcielających się w inną rolę, niejako publiczność też pełni podwójną funkcję. Taką budowę tekstu znamy z literatury pod hasłem powieści szkatułkowej. Na uwagę zasługują kostiumy. Wykonane z dużym pietyzmem (Jan Polewka), doskonale oddają klimat dawnej Wenecji. Scenografia, choć do najbogatszych nie należy, wystarczająco podkreśla charakter miejsca.
Jest to komedia (na co wskazuje pierwotny tytuł), więc jej celem jest rozbawienie publiczności. Morału jednak też nie zabraknie. Po reakcji publiczności śmiało można stwierdzić, że komedia dell’arte wciąż jest aktualna. Przy odpowiednim wyważeniu klasycznej treści i współczesnej formy, sztuka trafia do szerokiego grona odbiorców. Publiczność nadal się bawi!