Eurohistorie#6: Popis Platiniego i van Bastena!
5 min readKolejne dwie edycje Mistrzostw Europy były prawdziwymi popisami napastników. Podczas turnieju w 1984 roku prawdziwy wybuch formy stał się udziałem Michela Platiniego, który zdobył dziewięć goli. Cztery lata później najlepszy pod tym względem był Marco van Basten.
Lata osiemdziesiąte to zdecydowanie rozwój Euro jako turnieju pod wieloma względami. Niewątpliwie przyczyniło się do tego powiększenie liczby uczestników, a co za tym idzie wydłużenie czasu trwania czempionatu z czterech dni do mniej więcej dwóch tygodni. Zmiana zdecydowanie przyczyniła się do większych piłkarskich emocji. W tym czasie także nowe nacje zaczęły dochodzić do głosu w rywalizacji na najwyższym poziomie.
RFN pierwszy raz od 16 lat bez krążka
W 1984 roku UEFA powierzyła organizacje europejskiego czempionatu Francji. Był to drugi turniej tej rangi rozgrywany na terenie Republiki Francuskiej. Dzięki temu piłkarze tego kraju nie musieli brać udziału w eliminacjach. Niestety był to też kolejny turniej rozegrany bez udziału reprezentacji Polski. Biało-czerwoni odpadli po kwalifikacjach.
W finałach mistrzostw Europy oprócz gospodarzy wzięło udział jeszcze siedem ekip: Hiszpania, Portugalia, Dania, Jugosławia, Belgia, Dania oraz obrońcy tytułu – RFN. W grupie A oprócz Francuzów znaleźli się jeszcze Duńczycy, zawodnicy z Jugosławii oraz „Czerwone Diabły”. Pozostałe drużyny stanowiły skład grupy B.
Podczas zmagań grupowych kibice byli świadkami wielu emocjonujących spotkań, ale też niespodzianek. W grupie A z pewnością największym rozczarowaniem były wyczyny piłkarzy z Bałkanów. Jugosławia, która jeszcze osiem lat wcześniej biła się do końca o medal, nie zdobyła nawet punktu. Z kolei jeszcze większym rozczarowaniem fazy grupowej wydawałoby się być odpadnięcie obrońców tytułu. Piłkarze z Niemiec Zachodnich byli bliscy awansu, jednak w decydującym starciu z Hiszpanią stracili bramkę w 90. minucie i pierwszy raz od 1968 rok znaleźli się poza strefą medalową.
Fenomen Michela Platiniego
W półfinałach czekały fascynujące starcia pomiędzy Francją i Portugalią oraz Danią i Hiszpanią. W obu spotkaniach nie udało się wyłonić finalisty w podstawowym czasie gry. W pierwszym meczu potrzebna była dogrywka. Kiedy wydawało się, że to Portugalczycy są już niemal w finale po bramce Jordao z 98. minuty, gospodarze turnieju w pięć minut zdobyli dwie bramki i odwrócili losy meczu. W 114. minucie do bramki trafił Jean Domergue, a chwilę później gola na 3:2 zdobył fenomenalny w tym turnieju Michel Platini. Francuzi przy dopingu 55 tysięcy kibiców świętowali awans do finału.
W drugim półfinale nie brakowało emocji. Po dogrywce na tablicy wyników widniał rezultat 1:1 i do wybrania finalisty potrzebne były rzuty karne. Dopiero w piątej serii jedenastek jeden z Duńczyków nie zdołał pokonać hiszpańskiego golkipera i dzięki temu chwilę później zawodnicy z Półwyspu Iberyjskiego na stadionie w Lyonie cieszyli się z awansu do finału. A tam czekali już Francuzi. Duńczycy musieli pogodzić się z porażką i pakowali się na drogę do domu. Turniej w 1984 roku był pierwszym, w którym nie rozgrywano meczu o brąz. Trzecie miejsce dzielili więc wspomniani Duńczycy i Portugalczycy.
Wielki finał rozegrano 27 czerwca na Parc des Princes w Paryżu. Gospodarze dość pewnie poradzili sobie z reprezentantami Hiszpanii i wygrali to spotkanie 2:0. Na listę strzelców w finałowym starciu wpisali się Michel Platini oraz Bruno Bellone. Dla tego pierwszego było to dziewiąte trafienie w rozgrywkach. Gwiazdor Juventusu podczas turnieju dał prawdziwy popis i nieprzypadkowo został najlepszym piłkarzem turnieju. Dla Francuzów był to pierwszy tytuł mistrzów Europy. Smakował podwójnie, bo został wywalczony u siebie.
Faworyci nie zawodzą
Cztery lata później gospodarzem turnieju były Niemcy Zachodnie. W eliminacjach do finałów rozgrywanych w czerwcu 1988 roku udział wzięły trzydzieści dwie reprezentacje, które walczyły o osiem miejsc dających awans. Ostatecznie w turnieju finałowym znalazło się miejsce dla Włochów, Duńczyków, Holendrów, Anglików, Hiszpanów, Irlandczyków, piłkarzy ze Związku Radzieckiego oraz gospodarzy z RFN. Awans nie powiódł się ponownie reprezentacji Polski grającej wówczas pod wodzą Wojciecha Łazarka. Niespodzianką była także nieobecność w turnieju obrońców tytułu — Francuzów.
W grupie A faworyci raczej nie zawiedli. Podrażnieni brakiem awansu do strefy medalowej w 1984 roku reprezentanci Niemiec Zachodnich wygrali swoją grupę z dorobkiem pięciu punktów. Drugie miejsce i awans wywalczyli także Włosi, którzy podobnie jak gospodarze nie przegrali żadnego spotkania. W grupie B najlepsi okazali się zawodnicy z ZSRR, a drugie miejsce zajęli Holendrzy, którzy byli czarnym koniem tego turnieju. Poza strefą medalową znaleźli się piłkarze z Wysp – Irlandczycy oraz Anglicy. Półfinały zapowiadały się więc bardzo ciekawie.
Złota drużyna Rinusa Michelsa
W pierwszym półfinale rozegranym w Hamburgu gospodarze zmierzyli się z Holendrami. W 55. minucie za sprawą gwiazdora Bayernu Monachium Lottara Mathaüsa Niemcy wyszli na prowadzenie i wydawało się, że to oni powalczą o złoto. Jednak „Pomarańczowi” za sprawą Ronalda Koemana zdołali wyrównać, a piętnaście minut później dzięki bramce Marco van Bastena wyszli na prowadzenie 2:1. Gospodarze wyrównać już nie dali rady i znaleźli się poza czempionatem. W drugim półfinale emocji było już mniej. ZSRR spokojnie ograło Włochów 2:0 i awansowało do spotkania o złoto.
Finał Euro rozegrano 25 czerwca na Stadionie Olimpijskim w Monachium. Spotkanie na trybunach oglądało blisko 74 tysiące kibiców i trzeba przyznać, że był to prawdziwy popis piłkarzy z Holandii. Nie dali oni szans swoim rywalom ze wschodu, a prawdziwą ozdobą meczu był fenomenalny gol z woleja zdobyty przez Marco van Bastena. Ważnym momentem była także obrona rzutu karnego przez Hansa van Breukelena. Podopieczni Michelsa prowadzenie 2:0 dowieźli do końca i zdobyli swój pierwszy i jak dotąd jedyny tytuł mistrzów Europy.
O ile w 1984 roku prawdziwą gwiazdą turnieju był Michel Platini, to cztery lata później swoje pięć minut przeżywał Marco van Basten i cała Holandia. Do dzisiaj tamtą drużynę prowadzoną przez Rinusa Michelsa uważa się za jedną z najlepszych w historii, a FIFA uznała holenderskiego szkoleniowca za najlepszego trenera XX wieku.
Jak widać, oprócz gry zespołowej na mistrzostwach Europy liczą się także indywidualności, takie jak właśnie Platini czy van Basten. W kolejnych Eurohistoriach poznamy cichych bohaterów kolejnych dwóch edycji. Zapraszamy!