Zrobieni na szaro
4 min czytania
autor: Margaux Bellott/źródło: Unsplash
W sprawie związków partnerskich Polska wciąż pozostaje jednym z ostatnich krajów w Europie bez jakiejkolwiek formy regulacji. Debata trwa od prawie dwóch dekad, a kolejne rządy obiecują zmiany, które kończą jako wyborcze dekoracje.
Według najnowszego raportu IPSOS LGBT+ Pride Report 2025 aż 62 procent Polaków uważa, że związki osób te samej płci powinny zostać uregulowane prawnie. W dorosłość wchodzi pokolenie Z, w którym jak ustaliło IPSOS, 14 procent osób deklaruje przynależność do tęczowej społeczności. Młodzi nie chcą już dłużej czekać. Agata, lesbijka, od dwóch lat w związku, mówi o swojej sytuacji z mieszanką nadziei oraz lęku:
Temat ślubu przewija się w naszych rozmowach. Jest to dla nas ważne. Wiem, że prawo nie zmieni naszego uczucia, ale boję się sytuacji granicznych. Gdyby coś mi się stało, moja dziewczyna dowiedziałaby się o tym ostatnia. Staram się nie myśleć o takich sprawach jak kredyt czy dzieci.
Na pytanie o trwającą kolejną batalię o związki partnerskie, krótko odpowiada: Czuję się jak karta przetargowa.
Końca nie widać
Po wyborach 15 października 2023 r. wiele osób oczekiwało przełomu. Zapowiadana przez koalicję ustawa o związkach partnerskich miała być jednym z filarów zmian po 10 latach rządów PIS. W lipcu 2024 r. rewolucyjny dokument utknął w Komitecie Stałym Rady Ministrów. Po miesiącach bezczynności, w czerwcu 2025 r. Lewica złożyła nowe projekty ustaw, określając w nich związek partnerski jako rejestrowaną w urzędzie relację dwóch osób niezależnie od płci. Jednak już pierwsze czytanie, zapowiedziane na 15 października 2025 r. zostało zablokowane przez wewnętrzy spór z PSL.
W ramach porozumienia stworzono alternatywny, okrojony projekt ustawy o statusie osoby najbliższej w związku i umowie o wspólnym pożyciu. Znikła z niego jakakolwiek forma formalizacji, a parom zaproponowano umowę u notariusza gwarantującą podstawowe prawa jak wgląd do dokumentacji medycznej. To rozwiązanie także może nie przejść, bo prezydent Karol Nawrocki już zapowiedział sprzeciw wobec wszystkiego, co miałby w jego mniemaniu naruszyć konstytucyjną definicję małżeństwa.
W prawo zwrot
Legislacyjny ping-pong budzi także frustrację aktywistów. Jakub Hamanowicz 21-letni działacz i członek Gdańskiej Rady ds. Równości, ocenia negatywne poczynania rządzących.
Działam od 13. roku życia w polityce, udzielałem się m.in w Młodzieżowej Radzie Miasta Gdańska i Młodzieżowym Sejmiku Województwa Pomorskiego. Obecnie jestem także w Gdańskiej Radzie ds. Równego Traktowania. Jest to dość wąskie środowisko i poznałem wielu asystentów posłów. Lewicy nie chodzi o wprowadzenie tej ustawy, chodzi o stworzenie problemu i budowania na nim poparcia. Platforma robiła to samo. Trzecia Droga natomiast nigdy nawet nie myślała o poparciu takiej ustawy, pomimo wielu osób LGBTQ+ w jej strukturach. Nadzieję na zmiany straciłem rok temu.
Jakub sam również jest w jednopłciowym związku, który chciałby móc sformalizować. Jego diagnoza ma gorzki posmak.
Myślę, że pierwszą partią, która w Polsce wprowadzi tę ustawę może być partia prawicowa. To pewien paradoks, ale takie sytuacje na świecie już się zdarzały. Zrobiła tak Partia Konserwatywna w Anglii w 2004 r. Konserwatyści argumentowani to tym, że chodzi o dobro ich obywateli oraz poczucie dumy ze swojego kraju. Myślę, że podobne rozwiązanie mogłoby zadziałać także u nas, jeśli byliby odpowiedni ludzie u władzy. Chociażby, aby poszerzyć swój elektorat.
Jednak obecna atmosfera w Europie nie sprzyja tęczowej społeczności. Na Słowacji wprowadzono poprawkę do konstytucji, która w imię „ochrony przed progresywizmem” definiuje tylko dwie płcie i ogranicza prawa par tej samej płci do adopcji. Turcja planuje zakazać ceremonii zaręczyn i ślubów dla homoseksualnych związków pod groźbą od 1,5 roku do 4 lat więzienia. W niedawno progresywnych Niemczech decyzja kanclerza Merza o odmowie powieszenia tęczowej flagi z okazji Miesiąca Dumy w budynku Bundestagu wywołała społeczną dyskusję o symbolicznej zmianie kierunku politycznego.
Co z nami?
Polskie pary jednopłciowe od lat czekają na uregulowania, które pozwoliłyby na choćby podstawową ochronę w codziennym życiu i sytuacjach granicznych. Zamiast tego kolejne pokolenie obserwuje, kolejne polityczne manewry, w których ich życie staje się elementem strategii, a nie rzeczywistej troski. Problemy, o których mówią osoby takie jak Agata czy Jakub, nie wymagają żadnej ideologii a prawnej pewności. Wciąż jednak pozostają w pewnej szarej strefie, pomiędzy obietnicą, a decyzją. W Polsce, która deklaruje zmianę, lecz boi się postawić kropkę nad i.
