La La Liga #7: Koncert Barcelony w El Clasico!
6 min read11. kolejka La Liga została zdominowana przez El Clasico. Barcelona dosłownie spaliła Real na jego stadionie. Katalończycy zdeklasowali odwiecznych rywali, zwyciężając 4:0 po dublecie Roberta Lewandowskiego oraz golach Raphinii i Lamine’a Yamala. Real próbował się odgryzać, ale bez przerwy wpadał w pułapkę ofsajdową Barcy.
Pierwsza połowa dla Realu
Królewscy od początku chcieli narzucić swoje warunki w szlagierze La Liga. Już w 2. minucie Kylian Mbappe wyszedł sam na sam z Iñakim Peñą. Francuz uderzył na krótki słupek, ale nie trafił w bramkę. W dodatku był na spalonym. Pierwszy, choć nie ostatni raz w tamten sobotni wieczór. Początek meczu ewidentnie należał do gospodarzy.Barcelona nie mogła znaleźć dobrego rytmu i to Real atakował. Linia obrony gości była ustawiona bardzo wysoko, więc Real próbował posyłać długie piłki. Jednak cały czas dawali się łapać na spalonym. W 20. minucie na bramkę Barcy znów pomknął Mbappe, który zgrał piłkę przed bramkę do Jude’a Bellinghama. Strzał Anglika absolutnie niesamowitą interwencją na linii bramkowej zatrzymał jednak Iñaki Peña. Sędzia i tak odgwizdał potem ofsajd.
Bernabeu eksplodowało w 30. minucie. Mbappe znów urwał się obrońcom Barcy i z prawej strony pola karnego przelobował Peñę. Francuz ekstatycznie celebrował gola, by dowiedzieć się, że znów był na spalonym. Utrzymywał się wynik 0:0, ale Królewscy byli groźni. Barcelona nie miała klarownych sytuacji bramkowych, jedynym celnym strzałem była próba z dystansu Pedriego. Real w pierwszej połowie neutralizował największe zagrożenie ze strony Barcelony, czyli Raphinię i Lamine’a Yamala. Problem w tym, że wszystkie ofensywne próby gospodarzy obrona Dumy Katalonii pacyfikowała pułapką ofsajdową. W samej pierwszej połowie gracze Los Blancos (w szczególności Mbappe) znaleźli się na nieprzepisowej pozycji aż 8 razy.
Barcelona miażdży po przerwie
Drugie 45 minut było już zgoła odmienne. Barcelona przetrwała napór gospodarzy do przerwy i po zmianie stron zaczęła swoją grę. Przełamanie nastąpiło w 54. minucie, kiedy to wynik otworzył Robert Lewandowski. Polak otrzymał znakomite podanie ze środka boiska od Marca Casado i znalazł się oko w oko z Andrijem Łuninem. Napastnik pewnym strzałem w prawy dolny róg z linii pola karnego pokonał Ukraińca i było 1:0. Zaledwie 2 minuty później były snajper Bayernu miał już dublet. Dośrodkowanie Alejandro Balde z lewej strony dotarło do Lewego, który był całkowicie niekryty przez obrońców Realu. Uderzeniem głową z 11. metra znów nie dał szans Łuninowi, a Barca podwoiła swoje prowadzenie. RL9 strzelił swojego 14. gola w La Liga. Królewscy wydawali się oszołomieni, a Katalończycy przejęli kontrolę.
Gospodarze próbowali się odgryzać. Kylian Mbappe znalazł sie sam na sam z Iñaki Peñą, ale bramkarz Barcy wybronił jego strzał. Dobitka Modricia poszybowała daleko obok bramki. Rezerwowy bramkarz Barcelony był ostatnio niepewny, ale na Bernabeu stanowił prawdziwą ścianę. Bronił każdy strzał Realu. Obrońcy Los Blancos zostawiali mnóstwo miejsca z tyłu i goście to wykorzystywali. Dwie znakomite szanse na 3:0 zmarnował Lewandowski, ale co się odwlecze to nie uciecze. W 77. minucie na bramkę nacierali Polak, Raphinha i Yamal. Brazylijczyk podał na prawe skrzydło do Hiszpana, a ten posłał prawdziwą bombę pod poprzeczkę i dał Barcelonie 3-bramkowe prowadzenie. To wcale nie był koniec, bo 7 minut później, po podaniu na 50 metrów Iñigo Martineza, oko w oko z Łuninem wybiegł Raphinha. Brazylijczyk pięknym lobem pokonał bramkarza i dopełnił dzieła zniszczenia. Blaugrana wypunktowała wszystkie braki rywali. Ich obrona była dziurawa, a w środku pola było mnóstwo miejsca.
Beznadziejne Atletico na Benito Villamarin
11. kolejka La Liga nie była szczęśliwa również dla drugiego zespołu z Madrytu – Atletico. Los Colchoneros udali się do Sevilli na starcie z Betisem i niemal od samego początku przegrywali. Już w 3. minucie lewym skrzydłem pomknął Ez Abde, a jego wstrzelenie piłki w pole karne Jose Maria Gimenez odbił tak niefortunnie, że piłka wpadła do siatki Atleti. Marokańczyk już 10 minut później mógł podwyższyć prowadzenie, bo znalazł się oko w oko z Janem Oblakiem. Jednak jego strzał po ziemi poleciał tuż obok lewego słupka. Skrzydłowy był bardzo aktywny, bo w 27. minucie obił poprzeczkę. Betis w pierwszej połowie dosłownie bombardował bramkę gości, a Atletico nie miało czym odpowiedzieć.
Po przerwie goście nieco ruszyli do przodu. Swoje sytuacje mieli Antoine Griezmann i Julian Alvarez, jednak ich strzały na niewiele się zdały. W dalszym ciągu dominowali Verdiblancos, którzy tworzyli kolejne sytuacje bramkowe. Odrobinę ożywienia w szeregach Atletico wniósł Angel Correa. Jego strącenie piłki w 79. minucie obiło słupek bramki Betisu. Gospodarze strzelili nawet gola na 2:0, ale sędzia dopatrzył się spalonego. Atletico nie miało żadnej klarownej sytuacji bramkowej, a statystyki to potwierdzają. Betis oddał aż 24 strzały przy 10 próbach gości. Rezultat 1:0 nie oddaje w pełni przebiegu meczu, bo wynik mógł i powinien być dużo wyższy. Atletico notuje kryzys formy. W środku tygodnia ulegli Lille 1:3 w Lidze Mistrzów, a teraz przegrali z Betisem. Strata do lidera La Liga wynosi już 10 punktów.
Kryzys Girony trwa
Wykorzystując wpadkę Atletico, na 3. miejsce wskoczył Villarreal. Będący w strefie spadkowej Valladolid postawił faworytowi ciężkie warunki, ale goście odnieśli zwycięstwo 2:1. 7. bramkę w La Liga zdobył Ayoze Perez. Więcej ma tylko Robert Lewandowski. Villarreal ma na koncie 21 punktów. Z kolei w kryzysie pogrąża się Girona. Drużyna Michela podejmowała na wyjeździe Las Palmas, które pierwsze zwycięstwo odniosło tydzień temu. W sobotę przypadło drugie. Kanaryjczycy odprawili gości 1:0 i zanotowali drugą wygraną z rzędu. Jedyną bramkę w tym spotkaniu strzelił Alex Muñoz. Girona po spektakularnym poprzednim sezonie teraz ma poważne kłopoty. Niebezpiecznie zbliża się do strefy spadkowej, a jej przewaga nad czerwoną strefą wynosi tylko 3 punkty.
Ze strefy spadkowej nie wyszła z kolei Valencia. Los Ches grali na wyjeździe z Getafe i ten mecz dobrze się dla nich układał. Prowadzili od 36. minuty po golu Enzo Barrenechei, jednak nie dotrwali do końca. W 90. minucie z karnego wyrównał Mario Arambarri, a Getafe mogło nawet wygrać. W doliczonym czasie niesamowitą, podwójną interwencją popisał się Giorgi Mamardashvili i uratował punkt Valencii. Od dna odbiło się natomiast Leganes. Jego zawodnicy pewnie (może nawet zaskakująco) wygrali 3:0 z Celtą Vigo, do której wrócil jej kapitan, Iago Aspas. Na nic się to nie zdało, a Los Pepineros z 11. punktami zajmują teraz 14. miejsce. Goście z Vigo są o 3 pozycje lepsi.
Gracz kolejki La La Liga: Robert Lewandowski
Nie sposób nie docenić postawy Polaka w meczu na Bernabeu. Kiedyś zarzucano mu, że nie strzela goli w ważnych starciach, więc teraz zamknął usta krytykom. Otworzył wynik meczu, przy 1. dobrej sytuacji dla Barcelony, a chwilę później podwoił jej prowadzenie. Od tego momentu Katalończycy pewnie szli ku zwycięstwu. Robert mógł mieć nawet hat-tricka, bo zmarnował dwie prostsze sytuacje, jednak to on dał Dumie Katalonii komfort. Potem rywali dobili jeszcze jego partnerzy z tercetu ofensywnego. Lewandowski ma już 14 goli w La Liga, a z bezpośredniego pojedynku z Mbappe, Polak wyszedł jako ewidentny zwycięzca. Francuz non stop palił akcje, a „9” Barcelony odskoczyła w klasyfikacji strzelców.
Zwycięstwo w El Clasico dało Blaugranie spory komfort w tabeli. Duma Katalonii ma już 6 punktów przewagi nad odwiecznym rywalem. W następnej kolejce La Liga przed Barcą znów prestiżowy mecz, ale chyba mniej wymagający. Podopieczni Hansiego Flicka podejmą u siebie Espanyol w derbach Barcelony. Real zaś będzie chciał się odkuć na Estadio Mestalla, podczas meczu z Valencią. W przeszłości bywał to trudny wyjazd dla Królewskich, ale biorąc pod uwagę fatalną formę gospodarzy, goście z Madrytu będą absolutnym faworytem. Stawkę zamyka właśnie Valencia, za Valladolid i Las Palmas. Ekipa z Wysp Kanaryjskich jedzie z kolei do Madrytu, tyle że na mecz z Atletico.