Dokąd zmierza FC Barcelona?
5 min readFC Barcelona wygrywa, ale gra słabo. To już nie ta sama drużyna co w poprzednim sezonie. Pod falą krytyki znalazło się wielu piłkarzy Dumy Katalonii, w tym Robert Lewandowski, który swoją grą dopasował się do aktualnej formy mistrza Hiszpanii. Największe „bęcki” zbiera zdecydowanie Xavi. To jego najtrudniejszy okres na ławce trenerskiej Barcelony. Coraz głośniej mówi się o zwolnieniu 43-letniego Hiszpana. Jednak czy to on jest wszystkiemu winny? Być może jest tylko kozłem ofiarnym przeróżnych decyzji zarządu i piłkarzy, które właśnie teraz zaczynają zbierać swoje żniwo.
3. miejsce i cztery punkty straty do sensacyjnego lidera LaLigi – Girony. To dorobek FC Barcelony na ligowym podwórku. Same statystyki nie są złe, szanse na obronę tytułu cały czas są dosyć duże. Tak zapewne myśli postronny kibic, który nie ogląda meczów. Rzeczywistość jest jednak zupełnie inna. Duma Katalonii wygrywa, ale są to zwycięstwa wymęczone, bardzo często podyktowane dużym szczęściem. Z pewnością nie jest to już ta sama drużyna co w poprzednim sezonie, nie tylko ze względu na inny skład. Nie ma zawziętości, zaangażowania, pazerności i chęci wygrywania, czyli tego co cechowało kataloński klub w poprzedniej kampanii.
Dosadnie zresztą wypowiedział się o tym sam piłkarz FC Barcelony – Ilkay Gundogan. Po porażce w El Clasico (1:2) zarzucił on drużynie, że zabrakło sportowej złości i łatwo pogodziła się ona z porażką. Czy można obwiniać za to Xaviego? Można, a nawet trzeba, bo po części jest to jedno z zadań trenera. Jednak zadania nie miał łatwego, zwłaszcza gdy w lecie traci się dwóch zawodników, którzy stanowili kręgosłup drużyny.
Legendy odeszły za wcześnie
Mowa oczywiście o Sergio Busquetsie i Jordi Albie. To prawdziwi weterani, którzy pamiętali jeszcze czasy złotej ery katalońskiego klubu. Ich odejście zwiastowało problemy już od samego początku. Wydaje się jednak, że wszyscy zajęci byli świętowaniem i zapomnieli, że kogoś w ich miejsce trzeba będzie sprowadzić. Jest listopad, a następcy Busquetsa nie ma nawet na odległym horyzoncie. Okazało się, że wyszydzany i dyskredytowany przez wszystkich „Busi” był zdecydowanym liderem środka pola, który trzymał linię pomocy w ryzach.
Czasami chimeryczny i niewidoczny, dlatego wielu łudziło się, że sprowadzony z Girony Oriol Romeu świetnie go zastąpi. Niestety w piłce nożnej pewnego poziomu umiejętności nigdy nie przeskoczysz i wspomniany Romeu jest tego świetnym przykładem. Wychowanek FC Barcelony w 2011 roku został, brzydko mówiąc, „odpalony”, bo był po prostu za słaby. Dwanaście lat później przychodzi na ratunek jako zastępca legendy klubu. Czasy się zmieniają, o czym boleśnie przekonała się Duma Katalonii.
Jeśli chodzi o Jordiego Albę, to wydawało się, że tu problemu nie będzie. Jego następca wyklarował się sam. Mowa oczywiście o Alejandro Balde, który przebojem wdarł się do pierwszego składu. Przed sezonem nikt nie spodziewał się, że wychowanek La Masii będzie jednym z kluczowych piłkarzy w mistrzowskiej układance Xaviego. Niesamowity sezon, niesamowity rozwój nagrodzony dosyć szybko, bo już w listopadzie ubiegłego roku, kiedy to lewy obrońca pojechał na Mistrzostwa Świata do Kataru. A jaki związek z Balde ma Jordi Alba?
Oprócz tego, że to z pewnością dobrzy koledzy, to już w poprzednim sezonie młodszy z Hiszpanów nie ukrywał, że ten starszy pełni dla niego rolę mentora i nauczyciela. Jak się okazało, legenda FC Barcelony dosyć szybko pogodziła się z rolą rezerwowego. Jak na mistrza przystało, nikt na nikogo się nie obrażał, wręcz przeciwnie. Sama obecność jak i wskazówki starszego kolegi napędzały Balde do jeszcze cięższej pracy. A co się stało po odejściu Alby? Młody Hiszpan jest cieniem samego siebie z poprzedniego sezonu. 16 meczów, zero bramek i jedna asysta. Statystyki nie grają, ale w tym wypadku są realnym odzwierciedleniem formy, jaką prezentuje wychowanek Dumy Katalonii.
Czy to wina Xaviego?
Odeszli piłkarze niezwykle ważni w układance trenera Barcelony. W zamian Xavi dostał Oriola Romeu. Kilka dobrych meczów na tle słabszych rywali w LaLidze przykryło niedoskonałości Hiszpana. Kiedy nadszedł prawdziwy sprawdzian z rywalem z najwyższej półki (Real Madryt), wychowanek Blaugrany zawiódł i od tamtego momentu każdy kibic marzy o tym, aby Romeu jak najszybciej opuścił klub. Brak następcy Busquetsa to ewidentne niedopatrzenie władz FC Barcelony. Przecież o jego odejściu mówiło się już dwa lata temu, tymczasem „Busi” odszedł, a zarząd został z ręka w nocniku. Awaryjnie sprowadzili słabego piłkarza i ciężko winić Xaviego, że linia pomocy w aspekcie defensywnym wygląda fatalnie.
Natomiast były także ruchy transferowe sprowadzające graczy ze światowej półki – Ilkaya Gundogana, Joao Felixa i Joao Cancelo. Mimo tego gra wcale się nie poprawiła. Barcelona jest monotonna i wolna, niczym już nie zaskakuje swoich przeciwników. Nie wiedzieć czemu straciła także swój największy atut, czyli doskonałą linię defensywną. Obrona jest dziurawa i popełnia wiele prostych błędów. Ter Stegen dwoi się i troi, jednak nie jest w stanie naprawić wszystkiego. To zdecydowanie grzechy główne Xaviego, dla których nie ma już żadnego usprawiedliwienia.
Hiszpański trener w Barcelonie nie ma łatwo. Problemy finansowe sprawiają, że legenda Blaugrany musi bazować na wychowankach, a także piłkarzach sprowadzonych za darmo. Nie pomaga też zarząd. Z drugiej strony Xavi obejmując to stanowisko wiedział, w jak trudnej sytuacji znajduje się klub. Można więc powiedzieć, że szereg błędów przede wszystkim trenera i po części władz doprowadziły do obecnej sytuacji.
Mimo wszystko nie ma sensu go teraz zwalniać. Byłaby to zbyt pochopna decyzja. Trzeba dać mu szansę na odmienienie sytuacji. Deadline? W połowie stycznia rozegra się Superpuchar Hiszpanii, a co za tym idzie, istnieje duże prawdopodobieństwo, że znów będziemy mogli cieszyć się kolejnym El Clasico w finale. Jeśli sprawdzać efekty pracy, to tylko na tle najlepszych. Nic nie jest jeszcze stracone. Liga Mistrzów, LaLiga i Puchar Króla – wszystko jest jeszcze w zasięgu ręki. Jednak najpierw trzeba coś zmienić.