Zaskoczenia i rozczarowania 1/8 finału mistrzostw świata w Katarze

fot. REUTERS/Lee Smith

We wtorek zakończyła się 1/8 finału piłkarskiego mundialu. Już na początku fazy pucharowej mieliśmy kilka zaskakujących wyników, parę sensacji czy powtarzające się klasyki. W turnieju pozostało już tylko osiem najlepszych ekip, jednak zanim o ćwierćfinałach, pochylmy się nieco dłużej nad tym, co działo się w 1/8. Zapraszam na podsumowanie minionego etapu mistrzostw świata.

Zacznijmy jednak od samego początku. Przypomnijmy więc sobie wyniki 1/8 finału:

Holandia 3:1 USA

Argentyna 2:1 Australia

Japonia 1:1 Chorwacja (awans Chorwacji po rzutach karnych)

Brazylia 4:1 Korea Południowa

Anglia 3:0 Senegal

Francja 3:1 Polska

Maroko 0:0 Hiszpania (awans Maroka po rzutach karnych)

Portugalia 6:1 Szwajcaria

Zgodnie z oczekiwaniami

Zwycięstwo Holendrów nad Amerykanami trzeba niewątpliwie uznać za wynik zgodny z oczekiwaniami ekspertów. Trzeba otwarcie powiedzieć, że zespół Louisa van Gaala nie gra najładniejszej piłki. Ba! Popełniają sporo błędów, a na razie na czterech rywali, żaden nie znalazł sposobu na wykorzystanie tych problemów na swoją korzyść. Ich droga do ćwierćfinału mundialu na razie nie była wyboista, teraz trafiają na pierwszy poważny test. Skromną wygraną Argentyny nad Australią również umieszczam w gronie oczekiwań, dlaczego? Argentyna nie jest zespołem, który będzie pakował rywalom tyle goli, ile się tylko da (patrz Brazylia, Portugalia). Wygrana jednym golem w zupełności Albicelestes wystarcza. Dobrym przykładem jest również mecz z Polską, gdzie Lionel Messi i spółka mogli pokonać nasze Orły zdecydowanie wyżej.

Brazylia i jej wysoka wygrana z Koreą była jedynie potwierdzeniem ambicji Canarinhos na sięgnięcie po tytuł. Z górnej drabinki zdecydowany faworyt. Na horyzoncie potencjalny półfinał z Argentyną brzmi dla kibiców bardzo interesująco. Korea, która w drodze po awans do 1/8 ograła Portugalię, jednocześnie zdążyła zremisować z przeciętym Urugwajem i przegrać z Ghaną, krótko mówiąc — bez szału. Spokojne zwycięstwo Anglii nad Senegalem utwierdza mnie w przekonaniu, że ich ćwierćfinał z Francją jest potencjalnie meczem o finał mundialu. Ekipa Garetha Southgate’a może z podniesioną głową patrzeć na kolejne starcia. Zwycięstwo z Iranem na otwarcie, remis z USA i łatwa wygrana z Walią dają Synom Albionu bilans bramkowy na poziomie 12-2, gdzie jedyne bramki stracili właśnie w pierwszym meczu.

I na koniec Francja. Nie ma co tu się rozwodzić nad tym, że no szkoda, bo Polska przegrała. Zagraliśmy naprawdę dobry mecz, lecz Kylian Mbappe, niestety dla nas, rozegrał kolejne kapitalne spotkanie. Obrońcy tytułu po przełamaniu klątwy mistrzów świata kroczą dalej na katarskiej drodze do strefy medalowej. Teraz najtrudniejszy dotychczas rywal — Anglicy.

Sensacja, a może rozczarowanie?

Myślę, że nikogo nie zdziwię umieszczeniem w tym miejscu wygranej Maroka po karnych z Hiszpanią.

Ponad rok temu powiedziałem: macie do wykonania pracę domową przed mundialem. Musicie wykonać w klubie minimum tysiąc karnych. Bo tego nie można wytrenować podczas zgrupowań reprezentacji. Nie sądzę, żeby karne były loterią. Jeśli trenujesz je często, jesteś w stanie poprawić tę umiejętność. Oczywiście, nie jesteś w stanie trenować radzenia sobie z presją, ale możesz sobie z tym poradzić — takie słowa padły z ust Luisa Enrique na pytania dziennikarzy o ewentualne rzuty karne z Marokiem. Cóż, jeśli piłkarze La Furia Roja trenowali jedenastki, to lepiej, żeby więcej się za ich strzelanie nie zabierali. Hiszpanie przez 120 minut nie byli w stanie zdobyć gola, tak samo w konkursie jedenastek. Bardziej skompromitować się nie mogli.

Do tego grona dorzucam również Portugalię, lecz jako sensację, a nie rozczarowanie. Przed turniejem ekipa Cristiano Ronaldo nie była nawet blisko czołowej piątki moich faworytów do mistrzostwa. Po fazie grupowej sytuacja lekko się poprawiła, ale dalej nie brałem na poważnie Portugalii. Drużna Fernando Santosa po zdemolowaniu Szwajcarii ewidentnie dobija się do bram grona faworytów. W potencjalnym starciu z Anglią lub Francją nie będą bez szans. Chociaż dalej mam dylemat z meczem 1/8 przeciwko Helwetom. To nie była ta sama ekipa, która przegrała tylko 1:0 z Brazylią i rozegrała kapitalne spotkanie z Serbią. Z drugiej strony Portugalia bez Ronaldo na boisku… zagrała najlepszy dotychczas mecz na mundialu. Cytując klasyka “Ronaldo was a problem“.

Chorwacja? – dogrywka gwarantowana

No i na sam koniec Chorwacja. Nie mógłbym zapomnieć o zespole, który pakiet szczęścia wykupił 4 lata temu i jest on wciąż ważny. W Rosji ekipa z Bałkan wygrała wszystkie trzy grupowe starcia, w tym to z Argentyną. Jazda bez trzymanki zaczęła się w fazie pucharowej. W 1/8 zwycięstwo z Danią 3:2 po karnych. W ćwierćfinale 4:3 po karnych z Rosją. Półfinał 2:1 po dogrywce z Anglią. W finale Francja pozostawiła Chorwatów bez szans. Teraz historia się powtarza. Ich droga w play-offach rozpoczyna się od wygrania karnych z Japonią. Kolejnym zespołem na rozkładzie jazdy Luki Modricia i spółki jest Brazylia. Pytanie, jak długo limit szczęścia się utrzyma, chociaż niektórzy mawiają, że szczęściu też trzeba pomóc.

 

Zdjęcia z tekstu zostały usunięte z przyczyn niezależnych od autora publikacji.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

6 + dwa =