Lewis Hamilton dokonuje niemożliwego i wygrywa Grand Prix Sao Paulo

fot. twitter.com/F1

Lewis Hamilton po raz kolejny udowadnia, dlaczego jest jednym z najlepszych zawodników w historii F1. Brytyjczyk do sobotniego sprintu kwalifikacyjnego ruszał z 20 miejsca, by w niedzielnym wyścigu zwyciężyć nad Maxem Verstappenem. Czas na podsumowanie Grand Prix Sao Paulo 2021.

Weekend na torze Autódromo José Carlos Pace (potocznie zwanym Interlagos) w Sao Paulo rozpoczął się od małego chaosu organizacyjnego. Okazało się, że transport sprzętu i niektórych części bolidów jest w przypadku kilku zespołów opóźniony i trzeba było spieszyć się ze składaniem wszystkiego (sędziowie, widząc wszechobecne zamieszanie, postanowili, iż wszystkie bolidy mają być gotowe do sprawdzenia przez delegata technicznego najpóźniej na 3 godziny przed startem pierwszego treningu). Szczęśliwie wszystkim udało się skompletować bolidy i wystartować w pierwszym treningu, ale największe emocje dopiero miały nadejść. GP Brazylii było jednym z trzech Grand Prix w tym sezonie, na którym organizowano wyścig sprinterski, dlatego też kwalifikacje przeprowadzone zostały w piątkowy wieczór. W czasówce bez większych sensacji Lewis Hamilton wygrał z przewagą ponad 0,4 sekundy nad drugim Maxem Verstappenem. Jak się okazało, to nie był koniec piątkowych wrażeń.

Dyskwalifikacja Hamiltona

Podczas kontroli bolidów po zakończeniu kwalifikacji delegat techniczny FIA Jo Bauer, wykazał, iż tylne skrzydło w bolidzie Hamiltona podczas używania systemu DRS za bardzo się otwiera. Maksymalna dopuszczalna wartość to 85 mm, a u Brytyjczyka wykazano 85,2 mm. Zgodnie z regulaminem groziło za to wykluczenie z kwalifikacji. Mercedes postanowił więc bronić swojego kierowcy, przedstawiając dowód w postaci nagrania, w którym… Max Verstappen dotyka tylnego skrzydła Hamiltona. Linia obrony była więc prosta, to zawodnik Red Bulla swoim zachowaniem doprowadził do uszkodzenia. Sędziowie niemal po 20 godzinach, wzywaniu Hamiltona, Verstappena oraz przedstawicieli obu zespołów wreszcie wydali werdykt. Zaczęli od grzywny 50 000 € dla Maxa za złamanie reguł parku zamkniętego (zakaz dotykania bolidów po zakończeniu sesji). Nie jest to wielka bolączka dla Verstappena, gdyż ten tę kwotę zarabia… w 18 godzin, więc pewnie nie zauważy, że cokolwiek ubyło z konta. Nadszedł również i czas na karę dla Hamiltona — dyskwalifikacja. Nie mogło być innej decyzji wydanej przez sędziów za przewinienie tego typu. Kierowca Mercedesa ruszał więc z ostatniego pola startowego do sobotniego sprintu kwalifikacyjnego.

Podwójne minimalizowanie strat

Lewis prócz startu z końca stawki w sprincie, dostał również karę przesunięcia o 5 miejsc na starcie niedzielnego wyścigu po otrzymaniu nowego silnika spoza dostępnej puli. Sprint kwalifikacyjny miał więc być odrabianiem strat z tytułu obu otrzymanych kar. Jak się okazało w sobotnie popołudnie, 24-okrążeniowy wyścig był pokazem umiejętności Brytyjczyka. Na metę wpadł na 5 miejscu zaledwie 1,5 sekundy za Carlosem Sainzem (3 lokata). Szczęśliwie dla Hamiltona, na starcie sprintu Valtteri Bottas zachował się lepiej niż Max Verstappen i to zespołowy partner Lewisa zwyciężył. Nie popisał się również drugi kierowca Red Bulla, Sergio Perez. Meksykanin miał problemy z wyprzedzeniem Sainza, finalnie kończąc na 4 miejscu. Hamilton po doliczeniu kary pięciu miejsc do niedzielnego GP ruszał z 10 pola.

Ostry początek Grand Prix

Główna rywalizacja weekendu rozpoczęła się od drobnego kontaktu pomiędzy byłymi kolegami zespołowymi, Carlosem Sainzem oraz Lando Norrisem. Dla kierowcy McLarena skończyło się to niestety przebiciem opony i spadkiem na koniec stawki. Na kolejne incydenty długo nie musieliśmy czekać. Yuki Tsunoda na początku czwartego okrążenia bezpardonowo wpakował się w bok Lance’a Strolla, za co otrzymał należytą karę 10-sekund. Z tego też powodu na torze pojawił się samochód bezpieczeństwa, aby pozbierać resztki części, które odpadły po kolizji w zakręcie numer 1. Zaraz po wznowieniu rywalizacji mieliśmy kolejną neutralizację, tym razem tylko wirtualną. Do kontaktu doszło ponownie w pierwszym zakręcie, teraz jednak z udziałem Schumachera i Raikkonena. Kierowca Haasa w wyniku kolizji stracił całe przednie skrzydło i zjeżdżając do alei serwisowej, gubił po drodze jego kawałki. Na ostatnią w tym wyścigu neutralizację trochę musieliśmy poczekać, aż do 31 kółka. Wtedy też dyrekcja wyścigu ponownie wywołała VSC, aby pozbierać resztki pozostałe na torze. Tym razem były to części zgubione przez Strolla po kolizji z Tsunodą. Neutralizację postanowił wykorzystać Mercedes, który ściągnął do boksu Bottasa, a ten po wyjeździe znalazł się przed Perezem, tym samym awansując na miejsce 3, spychając Meksykanina na 4.

Hammer time — czyli pokaz siły Hamiltona

Od czasu zakończenia ostatniej wirtualnej neutralizacji Max i Lewis jechali tuż obok siebie, ale to jednak Holender wciąż był liderem wyścigu. Między 41, a 44 kółkiem cała liderująca czwórka Verstappen, Hamilton, Bottas, Perez zjechała do alei serwisowej po raz drugi na wymianę opon. W dwa kolejne okrążenia Hamilton ponownie znalazł się za plecami Verstappena. Apogeum ich rywalizacji nastąpiło na 48 kółku, gdy Lewis atakował Maxa do zakrętu numer 4 po zewnętrznej. Doszło niemal do kontaktu, a obaj kierowcy bardzo szeroko wyjechali na pobocze. Sędziowie wzięli pod lupę to, jak bronił się Holender, ale dość szybko postanowili nie dawać żadnej kary. Naturalnie Brytyjczyk był niepocieszony z takiego obrotu spraw. Kolejna okazja nadarzyła się dość szybko, bo już na 59 okrążeniu. Tym razem Max był już bezsilny i Lewis został nowym liderem wyścigu. Red Bull chcąc minimalizować straty, ściągnął Pereza do alei serwisowej na przedostatnim okrążeniu, aby ten wykręcił najlepszy czas okrążenia i tym samym odebrał ten dodatkowy punkt z rąk Hamiltona. Do końca wyścigu już nic się nie zmieniło i czołową trójkę na mecie stworzyli Hamilton, Verstappen i Bottas.

Last to win challenge

Gdyby bardziej się pochylić nad tym kosmicznym wyczynem Hamiltona, można dojść do wniosku, że ten zabawił się w popularny „Last to win challenge”. W sobotę po dyskwalifikacji do sprintu kwalifikacyjnego ruszał z 20 pola, który ukończył na piątym miejscu. Następnie po dodaniu kary za wymianę silnika, do niedzielnego wyścigu wystartował z 10 miejsca. W ciągu 24 godzin Brytyjczyk z końca stawki przebił się na jego początek i zwyciężył. Jest to niezwykle cenna wygrana, gdyż wciąż daje bardzo duże szanse Hamiltonowi na wygranie mistrzowskiego tytułu. Różnica między nim a Verstappenem stopniała do 14 punktów. W międzyczasie Mercedes po podwójnym podium powiększył przewagę nad Red Bullem z 2 do 11 punktów.

Podróż w nieznane

Grand Prix Sao Paulo nie było porywającym widowiskiem poza kolizjami na starcie i walką dwójki pretendentów do tytułu. Przed nami za tydzień GP Kataru, które będzie 20 z 22 rund tegorocznych mistrzostw świata. Ostatnie trzy wyścigi to istna podróż w nieznane: debiut katarskiego obiektu w kalendarzu F1, wciąż będący w budowie tor Jeddah w Arabii Saudyjskiej, a na koniec Abu Zabi po sporych zmianach w układzie toru. Losail International Circuit, które odwiedzamy w przyszłym tygodniu, gościło w tym sezonie dwukrotnie kierowców MotoGP, więc w świecie motorsportu jest to znany obiekt. Nie porównywałbym jednak rywalizacji motocyklowej do Formuły 1. Abstrahując od tego wszystkiego, czeka nas absolutnie elektryzująca końcówka sezonu. W klasyfikacji generalnej między Hamiltonem a Verstappenem jest 14 punktów różnicy, w zespołowej  Mercedes prowadzi z Red Bullem 11 oczkami. Ostatni raz sytuacja, kiedy mistrza świata kierowców poznaliśmy dopiero podczas ostatniego wyścigu, zdarzyła się w 2016 roku. Wtedy mistrzostwo zgarnął Nico Rosberg wygrywając z… Hamiltonem. Czy historia zatoczy koło? Czy Brytyjczyk znowu na ostatniej prostej przegra tytuł, a może tak jak w 2008 roku zgarnie go jednym punktem przewagi nad Felipe Massą? Tak wiele pytań, a tak mało odpowiedzi. 

Zapraszam więc już za tydzień na 20 rundę tegorocznych mistrzostw świata Formuły 1. Z Ameryki Południowej zmagania przeniosą się na półwysep Arabski, a konkretnie do Kataru. Transmisję wraz z polskim komentarzem jak zawsze można znaleźć na Eleven Sport.

fot. twitter.com/F1

fot. twitter.com/F1

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Zdjęcia z tekstu zostały usunięte z przyczyn niezależnych od autora publikacji.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

dziewiętnaście + 4 =