Zamach na portfele! – Bez prądu #15

fot. Krzysztof Metelski

Często opowiadając o swoich planszowych hobby osobom niewtajemniczonym mogę usłyszeć coś w stylu „ojej, to bardzo drogie!”. Jednak mam zupełnie odmienne zdanie. Nie uważam, że gry planszowe, fabularne, a nawet figurkowe za hobby szczególnie drogie. Dlaczego? Już spieszę z tłumaczeniem.

Mówiąc o dużych grach planszowych najczęściej możemy spodziewać się ponad stu złotych wydatku. Brzmi drogo, prawda? Jednakże nie uważam, by faktycznie tak było. Warto sobie tę cenę przyrównać do innych form rozrywki. Chociażby do kina. Na potrzeby przykładu pozwolę sobie dokonać pewnych uproszczeń. Idąc do kina we dwójkę na premierę jakiegoś filmu, możemy przyjąć, że bilet będzie kosztował dwadzieścia złotych. Przyjmijmy też, że nie bierzemy własnych przekąsek, ani napojów, bo uważane to jest za nietakt. Tak więc kupujemy tę colę za siedem, popcorn za dwanaście. Przypominam, że idziemy na film we dwójkę, więc podwajamy wspomniane ceny. Za takie wyjście do kina zapłacimy te siedemdziesiąt osiem złotych. Tyle za dwie godziny rozrywki dla dwóch osób? Cóż, takie wyjście to już ponad połowa ceny dużej gry planszowej. Nie krytykuję chodzenia do kina, to bardzo przyjemna forma spędzania czasu. Po prostu widać, że cenowo jest porównywalna z grami planszowymi, a jednak seans w kinie nie jest uważany za szczególnie drogi. 

 

Gry planszowe

fot. Krzysztof Metelski

W przypadku kina za około dwie godziny płacimy prawie osiemdziesiąt złotych. Mając grę planszową, która kosztuje te nieszczęsne sto trzydzieści, możemy zagrać więcej niż raz  przyjmijmy, że partia trwa półtorej godziny. Zagramy po raz pierwszy. Zagramy po raz drugi, by upewnić się, czy rozumiemy zasady oraz by sprawdzić inne taktyki. I tak minęły trzy godziny za sto trzydzieści złotych (dwie za osiemdziesiąt). Więc teraz  po trzech godzinach  wychodzi naprawdę porównywalnie do kina, a to dopiero początek. Z każdą dodatkową partią cena za godzinę rozrywki spada. Już wiadomo, do czego to zmierza. W przeciwieństwie do wyjścia do kina, czy przeczytania książki, partię jakiejś dużej planszówki można ponowić. Może pojawić się głos, że zarówno film i książkę można przyswoić po raz kolejny, ale wiem, że nie każdy widzi w tym tak wielkiej przyjemności, jak przy pierwszym seansie, pierwszej lekturze. 

Oczywiście mówię o dużych, drogich tytułach w pudełkach trzydzieści na trzydzieści centymetrów. A tak naprawdę to tylko jeden rodzaj gier planszowych. Dużo jest planszówek w pudełkach trochę mniejszych, małych, czy maciupkich. W ich przypadku cena to połowa, ćwierć, czy jeszcze mniejszy ułamek gier omawianych na samym początku. Co więcej, istnieje format print and play, w ramach którego można pobrać parę plików z internetu, wydrukować i prawie za darmo mieć oficjalną wersję którejś planszówki. 

 

Gry fabularne

W przypadku gier fabularnych sprawa wygląda jeszcze pozytywniej. Podręczniki do wielu systemów można znaleźć w PDF-ie, więc koszt startowy może być prawie że zerowy. Załóżmy jednak, że kupujemy podręcznik podstawowy w sklepie za setkę. Do tego parę kostek, ołówków, kilka skserowanych kart postaci. Sto dwadzieścia złotych, by rozpocząć (choć przypominam, że wiele podręczników jest powszechnie dostępnych, więc równie dobrze koszt początkowy można ograniczyć do zakupu kości i czegoś do pisania). Prowadzimy pierwszą sesję, trwa cztery godziny, uczestniczy w niej pięć osób w sumie. Szacunkowo wynosi to każdego gracza sześć złotych za godzinę rozrywki. A to dopiero pierwsze posiedzenie. Poza tak zwanymi jednostrzałówkami historia w grze fabularnej może toczyć się przez kilka, czy nawet kilkadziesiąt posiedzeń (każde spotkanie trwa po parę godzin). 

Gry figurkowe

fot. Krzysztof Metelski

Na sam koniec zostawiłem temat, który jest uważany za bardzo trudny, gdy patrzymy na niego pod kątem finansowym – gry figurkowe. Tę część artykułu chciałbym potraktować jako polemikę z autorem serii o planszówkach pt. „Kości zostały rzucone” (do której przeczytania zachęcam). W tekście o grze bitewnej X-Wing napisał, że jakość kosztuje, a sama gra wychodzi całkiem drogo. Nie jestem w stanie się z tym zgodzić. Przede wszystkim dlatego, że zestaw podstawowy można nabyć w wielu miejscach za nieco ponad czterdzieści złotych. X-Wing to dwuosobowa gra pojedynkowa, na której posiedzenie przypadnie minimum trzydzieści minut. Pierwszy pojedynek – trzydzieści minut. W grach figurkowych nierzadko problemem jest zrozumienie zasad w praktyce, z tego powodu gracze zasiadają nad stołem po raz drugi. Teraz zmiana stron konfliktu  trzecia partia. W dalszym ciągu to półtorej godziny rozrywki za banknot z Kazimierzem Wielkim (i to niecały!). Wiadomo, że na trzech partiach raczej się nie skończy, ale już widać, że naprawdę nie wygląda to źle w porównaniu do wspomnianego już wyjścia do kina. I mówimy o zestawie gotowym do gry, niewymagającym wycinania, sklejania, malowania. Nawet przy samym modelarstwie podtrzymuję swoją opinię, że nie jest to szczególnie drogie hobby.

Teraz ktoś może spojrzeć na ceny różnych zestawów figurek, farb i pędzli, by następnie złapać się za głowę. Co ten człowiek bredzi, przecież to kosztuje grube setki. Może i tak, może i kosztuje, ale w tym przypadku nie warto patrzeć na figurki do którejś z gier bitewnych tylko jako na pionki. Bo to wycinanie, sklejanie i malowanie zajmuje naprawdę sporo czasu. Przykładowo, zestaw startowy do Blood Bowl można upolować już za trzysta złotych, a akcesoria do jego pomalowania za dwieście (choć naprawdę można tę cenę ściąć o prawie połowę).

fot. Krzysztof Metelski

Wydaliśmy te pół tysiąca, ale stwierdzimy, że zanim zagramy pierwszą partię, pomalujemy wszystkie figurki. Swój zestaw malowałem w wakacje, więc mogłem niemalże całe dnie poświęcić dopieszczaniu figurek. Przy dłubaniu cążkami, nożykiem introligatorskim i pędzelkiem, figurki były gotowe po jedenastu dniach. Zgadza się, jedenastu. Nawet jeżeli uznamy, że autor przesadza (choć zaręczam, że nie!) i nie spędzał sześciu, czy nawet ośmiu godzin dziennie, tylko trzy, to przed pierwszą partią w Blood Bowl i tak spędził nad figurkami trzydzieści trzy godziny. Przy przeznaczeniu na malowanie tylko trzydziestu trzech godzin, to już wychodzi piętnaście złotych za godzinę rozrywki przed pierwszym faktycznym meczem! Po malowaniu footballowego zespołu orków i ludzi nasze narzędzia nie znikną, a farby pozostało jeszcze dużo. Warto zaznaczyć też, że producent producentowi nierówny i rozstrzał cenowy jest naprawdę wielki. Wspomniałem o Blood Bowlu, za który odpowiedzialny jest Games Workshop, znany w światku modelarskim z okropnego zawyżania cen. Szukając figurek do gry, czy samego malowania można znaleźć produkty w rozsądnych cenach. Co więcej, gdy chcemy zacząć zabawę z modelarstwem, zawsze możemy znaleźć pojedyncze figurki . Tak naprawdę modelarstwo ma jedynie wysoki próg wejścia, opłacalność tego hobby rośnie z czasem w zawrotnym tempie.

Oczywiście nie uważam, że ani pieniądze nie biorą się znikąd, by móc bezmyślnie nimi rzucać na lewo i prawo, ani te hobby są tanie jak barszcz. Zresztą, rzadko która rozrywka jest tania. Kino, teatr, wyjście na miasto… Książki, malarstwo, gry komputerowe… To wszystko kosztuje! Dlatego zachęcam do spojrzenia na gry bez prądu jako sposób na wiele wieczorów, jako w pewnym sensie inwestycję… Całe szczęście zawsze można się z niej wycofać, odsprzedając swoją planszówkę, podręcznik, czy zestaw figurek za cenę niewiele niższą od tej sklepowej (większość ofert prywatnych naprawdę jest niewiele tańsza od sklepowych, na pewno znajdzie się ktoś chętny). Świat gier bez prądu nie jest taki złowrogi, jakby się wydawało warto do niego zajrzeć!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

czternaście − pięć =