Wywiad z Romem Brafmanem – o rozumie, racjonalności i nowej książce

fot. PenguinRandomHouse.com

Czy łatwo pracuje się nad książką z rodzeństwem? Jak przebiega proces tworzenia książki, co i kto inspiruje autora? Rom Brafman, doktor psychologii, a także współtwórca książki „Na zdrowy rozum”, postanowił odpowiedzieć na kilka pytań dotyczących pracy nad swoim najnowszym dziełem. 

Książka „Na zdrowy rozum” osiągnęła niemały sukces. Spodziewaliście się aż takiego zainteresowania tematem nieracjonalności?

Nigdy do końca nie wiemy jak książka zostanie odebrana. Kiedy jesteśmy w trakcie pisania zawsze chcemy, aby osiągnęła jak największy sukces. Jednak to nigdy nie jest pewne. Akurat z tą publikacją mieliśmy szczęście. Ludzie odebrali ją bardzo pozytywnie, uznali za interesującą czy zabawną.

Więzy rodzinne potrafią skomplikować wiele rzeczy. Jak wam – jako braciom układała się współpraca podczas tworzenia książki?

Mamy takie samo poczucie humoru, więc próbowaliśmy żartować i dużo się śmiać, aby zredukować jakikolwiek stres czy napięcie. Owszem, kłóciliśmy się sporo podczas pracy nad książką, ale to było pomocne. Pomogło ustalić nam pewną zasadę: dopóki obydwaj nie będziemy zadowoleni z treści, którą chcemy przekazać, nie przestajemy pracować. Oczywiście, zdarzało się, że frustracja wzrastała, ale wraz z wiekiem nauczyliśmy się, jak respektować zdanie drugiej strony i nie obrażać się o nie. Ale przede wszystkim – obydwaj nienawidzimy nudnego pisania. Dlatego chcieliśmy stworzyć coś świeżego, z masą historii. I to właśnie było pożywką dla naszych dusz podczas pisania tej książki.

„Na zdrowy rozum” niesie ze sobą sporą dawkę humoru. Dzięki licznym przykładom, historyjkom, bardzo obrazowo przedstawia temat. Czy nie było wam trudno przenieść skomplikowane, psychologiczne mechanizmy na tak prosty i klarowny język?

Cieszę się, że dostrzegłaś humor w tej książce. Nasz wydawca, jeszcze w trakcie jej powstawania, mówił, żebyśmy pisali bardziej serio. Jednak my nadal żartowaliśmy i staraliśmy się zachować lekki ton. Co do drugiej części pytania, masz rację, bardzo trudno jest napisać książkę, która traktuje o tematach poważnych i teoretycznych w swojej naturze, w lekki sposób. Jak mawia mój brat: wymagającym jest napisanie bez wysiłku czegoś, co brzmi naturalnie. Ze względu na to, za każdym razem czytaliśmy to co napisaliśmy. Jeśli coś brzmiało sucho lub nudno, staraliśmy się to sparafrazować, napisać w z deka inny sposób. 

Rom i Ori Brafman fot. Curtis Brown

A czy po zgłębieniu tematu „bezmyślności” sami jesteście może bardziej na nią odporni? Potraficie lepiej analizować własne zachowania i rzadziej wpadacie w pułapkę nieracjonalności?

Od czasu do czasu łapię się na irracjonalnym myśleniu. Na przykład kiedy mierzę się z sytuacją, która sprawia wrażenie bycia nie fair lub jeśli przegrana zaboli bardziej niż powinna. W takich momentach próbuję „się obudzić” i przypomnieć sobie o tym, że powinienem myśleć i zachowywać się logicznie. Niestety, czasami po fakcie…

Wasza książka została bestsellerem New York Timesa, czy takie wyróżnienie wpływa jakoś na Pana? Czuje Pan z tego powodu presję?

To wszystko wydaje się nieco nierealne. Żyję swoim życiem ze świadomością, że dostałem to wyróżnienie i nie rozgłaszam tego szczególnie. Czasami ludzie wyszukują mnie w internecie i są tym zaskoczeni. Myślę, że ważne jest to, aby ta myśl nie uderzyła do głowy. Jesteśmy teraz w trakcie pisania kolejnej książki i nie chcemy spocząć na laurach. Chcemy być jak najbardziej skupieni i efektywni w tym, co robimy. Nie dopuszczamy do siebie myśli, że skoro tamtym razem się udało, to teraz będzie dokładnie tak samo.

Czy kieruje się Pan jakimś autorytetem? Ma Pan wzór do naśladowania w tworzeniu książek o podobnej tematyce jak wasza?

Było kilka innych osób, które napisały książki tego typu, ale czuliśmy, że nierzadko podchodzili oni do tematu zbyt liberalnie. Formułowali argumenty, które nie były szczególnie wartościowe naukowo. To, co ja wnoszę do pisania to psychologiczne zrozumienie. Staram się  dociekać, by odkryć prawdę o człowieku. Dla przykładu, kiedy ludzie pisali o niechęci do straty wcześniej odnosili ją do kosztu artykułów spożywczych lub inwestycji na rynku papierów wartościowych. A ja zdałem sobie sprawę z rzeczywistego ogromu tego zjawiska kiedy usłyszałem o katastrofie samolotu na Teneryfie. Wtedy właśnie uderzyła mnie myśl o tym, że pilot tegoż samolotu doświadczał właśnie niechęci przed stratą. Nikt nigdy wcześniej nie połączył tych faktów. Siła, która wdaje się tak mała i nieznacząca, doprowadziła do tak wielkiej katastrofy. 

Jaki jest Pana cel zawodowy?

Niestety w Stanach psychologia kliniczna nie funkcjonuje tak, jak sobie wyobrażam, że powinna, a jest to moja profesja. To w tej dziedzinie chcę się rozwijać i osiągać nowe cele. Przynajmniej w Ameryce jest duży nacisk w kierunku rygorystycznego, maszynowego podejścia, gdzie każdy psycholog ma formułę, zgodnie z którą musi postępować, by pacjentowi się polepszyło. Ja czuję się z tym tak, jak byśmy zamieniali ludzi w maszyny. Właśnie przez to jestem zwolennikiem badań i metod, które są bardziej ludzkie i płynne. 

Z jaką myślą chciałby Pan, aby czytający kończyli lekturę „Na zdrowy rozum”? 

Na samym początku mam nadzieję, że im się podobała. Ja sam byłem zmuszony czytać w czasach szkolnych wiele książek, które były suche lub trudne w odbiorze. Mając to na uwadze, chciałem mieć pewność, że kiedy ja napiszę książkę, będzie ona lekka i prosta do przeczytania. Mam także nadzieję, że sprowokuje czytelnika do myślenia. 

Bardzo dziękuję za rozmowę. 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *