„Jutro na planie muszę na czas zdjęć zakochać się w Adzie” – wywiad z Magdaleną Walkiewicz i Adą Chełmińską, aktorkami w filmie „AUTARKIA”

fot. Ania Brykała

Zdjęcia do filmu „AUTARKIA” już się zakończyły i pozostaje nam jedynie czekać z niecierpliwością na efekt końcowy. W tym czasie prezentujemy kolejne wywiady z obsadą, tym razem z aktorkami wcielającymi się w postaci Miłki i Felicji. Kim są bohaterki, co je czeka i w jaki sposób buduje się takie role? O to i o kilka innych aspektów aktorskiej strony filmu AUTARKIA” redaktor CDN-u Marek Arasimowicz zapytał Magdalenę Walkiewicz i Adę Chełmińską.

 

 

Magdalena Walkiewicz – Miłka
fot. Ania Brykała

Kim według Ciebie jest Miłka?

Magdalena Walkiewicz: Miłka jest dziewczyną, która ma w sobie bardzo dużo energii witalnej. Ma ukształtowany światopogląd – dość lewicowy – z czego wynika silny egalitaryzm, który ujawnia się w jej stosunku do otoczenia i innych ludzi. Życie stawia na równi z wolnością, uważa wręcz, że życie bez wolności – zarówno obywatelskiej, jak i seksualnej czy światopoglądowej – po prostu nie ma sensu, nie istnieje. W filmie nagle znajduje się w sytuacji, w której siły zewnętrzne, coś niezależnego od niej, całą tę wolność ogranicza, poczynając od wolności w rozumieniu fizycznym. Jest zamknięta w więzieniu, co prawda bez krat, ale zamknięcie postrzega jak uwięzienie.

Lubisz ją?

Czy lubię Miłkę? Bardzo!

A czy się z nią utożsamiasz, czy jest raczej przeciwnym charakterem względem Twojego?

Utożsamiam się z nią, ale gdybym ją spotkała na ulicy… Czy byłaby moją koleżanką? Byłaby! Razem chodziłybyśmy na strajki kobiet, na pewno.

Jesteś dyplomowaną aktorką. Twoja ekranowa partnerka, Ada, jest jeszcze na początku swojej aktorskiej edukacji. Czy miałaś już okazję zweryfikować jej warsztat?

Nie, jeszcze nie pracowałyśmy razem.

fot. Ania Brykała

Masz obawy, czy tak podskórnie czujesz, że dotrzyma Ci kroku?

Wiesz, nie uważam się za jakiś niedościgniony autorytet aktorski, więc możliwe, że to ja będę musiała nadążać za Adą [śmiech]. Spotkałyśmy się tydzień temu, pogadałyśmy i złapałyśmy bardzo fajny flow. Ada jest świetną osobą, bardzo dobrze się z nią gada i spędza czas. Myślę, że ta współpraca bardzo mnie rozwinie.

Gracie parę. Czego, według Ciebie, potrzeba, aby dwie obce osoby oddały tę romantyczną namiętność, która łączy Miłkę i Felicję. Czy to jedynie kwestia warsztatu aktorskiego, czy istotne są też jakieś konkretne cechy osobowości?

Na tym właśnie polega profesjonalne aktorstwo. Widzisz osobę nieznajomą i musisz uruchomić w sobie jakieś procesy, które sprawią, że się w niej zakochasz, nawet jeżeli zupełnie cię nie pociąga.

Czy to jest prawdziwe uczucie, czy takie trochę udawanie, półprawda?

W momencie, kiedy pada „akcja”, ja tę dziewczynę muszę pokochać. Ciężko mi to teoretyzować, ale w praktyce jutro na planie muszę na czas zdjęć zakochać się w Adzie.

Czyli, za Stanisławskim, „być”, a nie „grać”. To Twoja filozofia?

Tak i dalej, w amerykańskie rozwinięcie realizmu psychologicznego, za Meisnerem, Adler czy Strasbergiem…

Jak już jesteśmy przy postaciach, to co Miłka i Felicja chcą przekazać widzom?

Nie wypowiem się za Felicję, ale Miłka chce powiedzieć, że odebraniem człowiekowi wolności, zabierasz mu także umiejętność kochania. Tak już domykając tę klamrę kompozycją; na początku wywiadu mówiłam, że dla Miłki życie jest wolnością. Bez wolności nie jesteśmy w stanie kochać drugiego człowieka, co więcej, nie umiemy kochać siebie i świata, w którym żyjemy. Tak rozumiem moją postać teraz, ale co Miłka przekaże mi po planie, za pięć dni? Możliwe, że będzie to zupełnie coś innego… 

Ada Chełmińska – Felicja
fot. Ania Brykała

Nie jest to Twoja pierwsza rola u Jana Orszulaka, prawda?

Ada Chełmińska: Zgadza się. W sierpniu grałam u Janka tytułową rolę w „Lali z zapałkami”.

Jak się zaczęła ta współpraca?

To był ciekawy początek, bo bodaj tydzień przed zdjęciami dostałam od Janka wiadomość, że szuka aktorki, a ja zostałam mu polecona przez moją znajomą, która z kolei grała w spektaklu Janka w Warszawie. Także to ona nas połączyła, można powiedzieć.

Jakim reżyserem jest Janek? Pozwala Ci na własną interpretację postaci, czy narzuca i wymaga?

Nie, Janek jest bardzo elastyczny. Ma gotową wizję filmu i wszystko jest dopięte na ostatni guzik. Po prostu wie, czego chce i to mi się bardzo podoba. Natomiast w kwestii interpretacji daje nam dużo swobody. On jedynie wyznacza pewne ramy, ale to my wypełniamy je naszą wrażliwością i inwencją twórczą, wiec wydaje mi się, że jest to takie idealne połączenie.

A jakie tym razem są ramy?

Nie wiem, ile mogę powiedzieć… W skrócie: gram Felicję, która jest testerką gier komputerowych, a prywatnie dziewczyną artystki Miłki, granej przez Magdę. Wydaje mi się, że nie jest jakąś tajemnicą, że te dwie dziewczyny są dosyć od siebie różne charakterem i mają inne pomysły na życie. W filmie przedstawiona jest nasza relacja, gdy zostajemy zamknięte razem w mieszkaniu… I kropka.

W jaki sposób kreujesz swoją Felicję? Wzorujesz się na kimś?

To jest ciekawe pytanie… Jestem na drugim roku szkoły aktorskiej, więc dopiero zaczynam zgłębiać sztukę aktorskiego tworzenia postaci i na razie głównie szukam tego w sobie. Oczywiście, staram się wymyślić coś charakterystycznego dla Felicji, jakiś sposób poruszania się czy ubioru. Myślę też o jej charakterze. Czy jest introwertyczką, czy ekstrawertyczką – wydaje mi się, że jest bardziej stonowana, pozostaje jakby w cieniu Miłki… Może to złe słowo… Stanowi przeciwwagę dla artystycznej i żywiołowej Miłki. Jest więc moim przeciwieństwem. [śmiech]

Chciałabyś być taka jak ona?

Nie. Ja jestem ekstrawertyczna, a Felicja spokojna, nawet flegmatyczna. Niewiele rzeczy ją rusza, ma taki swój wewnętrzny świat i chyba tam woli przebywać. Kiedy testuje gry komputerowe, zanurza się w swoim wnętrzu i tam się czuje najlepiej.

Zadałem to samo pytanie Magdzie, ale jestem ciekaw, jak Ty to widzisz: co Miłka i Felicja chcą przekazać nam, widzom?

Hmmm. Wcześniej się nad tym nie zastanawiałam. Dziewczyny są zamknięte w mieszkaniu, co przypomniana rzeczywistość wielu polskich par i rodzin w dobie kwarantanny i lockdownów. One są takim zwierciadłem naszych wzlotów i upadków, tego jak mogą wyglądać związki w takim trudnym czasie.

Czyli chodzi o pokazanie życia dwóch młodych dziewczyn, które zostały na siebie skazane?

Tak, ale nie tylko. Wydaje mi się, że każdy widz znajdzie w tym filmie coś swojego.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

jedenaście + siedemnaście =