Jazzombi!e kipi energią!
3 min readW piątek (7 marca) w Uchu wystartował Jazzombi!e Tour. Wspólna trasa zespołów Lao Che i Pink Freud obejmuje dziewięć miast w całej Polsce. Cały tour zapoczątkował koncert w Gdyni, który przyciągnął do Ucha masę fanów obu formacji. Energia wprost kipiała ze sceny!
Pierwsi na scenę gdyńskiego Ucha wyszli muzycy Pink Freud. Grupa kierowana przez Wojtka Mazolewskiego zaprezentowała set pełen niespodzianek. Jedną z nich z pewnością była „Pinda Linda”, która samym już tytułem rozbawiła publiczność. Uśmiechy towarzyszyły także muzykom. Widać było, że ta trasa dostarczy im wiele przyjemności. Energia z jaką wybrzmiały „Bourbon”, „G-Spot” czy „MCDX” była wprost niepowtarzalna. Wojtek Mazolewski w przerwach między poszczególnymi utworami sypał anegdotami, co sprawiło, że całość występu Pink Freud trzeba uznać za jeden wielki pozytyw. Publiczność bawiła się doskonale, co tylko potwierdza, że zespół stworzony jest do grania muzyki na żywo. Takiej jazzowej energii dawno w Uchu nie było.
Po godzinnym secie zaprezentowanym przez grupę Wojtka Mazolewskiego na scenie pojawili się muzycy płockiej formacji Lao Che. Znani ze stylistycznej różnorodności swoich płyt, występ zaczęli od „Już jutro” z ostatniej płyty „Soundtrack”. Później było „Życie jest jak tramwaj” i „Chłopacy”. Te utwory sprawiły, że publiczność nieco się ożywiła. Młodsza część publiki zaczęła nawet żwawo pogować. Taka jest bowiem muzyka Lao Che. Choć stylistycznie różna, wciąż skoczna i zachęcająca do zabawy. Występ płockiej formacji składał się nie tylko z autorskich utworów. Tego wieczoru usłyszeć można było „Tatę dilera” z repertuaru Kazika czy „Babę zesłał Bóg” Renaty Przemyk. Swój występ Lao Che zakończyło „Astrologiem”, który powstał na bazie utworu „Romantyczność” Adama Mickiewicza.
Wszyscy czekali jednak na moment kulminacyjny wieczoru. Podczas trasy Jazzombi!e Tour obie kapele łączą swe siły dając na wpół improwizowany występ. Podczas koncertu w gdyńskim Uchu wspólny set składał się w głównej mierze z utworów projektu Koli, który niegdyś tworzyła część załogi Lao Che. Usłyszeć „Poszłem do sklepu (Szemrane Tango)”, „Kukurydzę” czy „Ekwilibrystykę 1931” w 10-osobowym składzie było nie lada przeżyciem dla zgromadzonej w Uchu publiczności. Na to wszyscy czekali i podejrzewam, że nikt nie mógł czuć się zawiedziony.
Występ obie formacje zakończyły bez koszulek, choć nie wszyscy podjęli się tego kroku. Jak mówił Wojtek Mazolewski: „Część obu zespołów jest nieco otyła i ci właśnie koszulek nie zdjęli”. Ale to akurat jest mało ważne. Nie o zdejmowanie koszulek podczas Jazzombi!e Tour chodzi. Zamysłem tej trasy jest energia, improwizacja i solidna dawka szaleństwa serwowana ze sceny przez obie grupy. W Uchu to wszystko zostało podane publiczności na tacy. Nie dziwi więc fakt, że wszyscy opuszczali gdyński klub w doskonałych nastrojach. A dziś? Dziś koncert w warszawskiej Stodole, który z pewnością dostarczy wielu niezapomnianych wrażeń tak publiczności, jak i samym muzykom.
fot. Agata Kreft