Podróże tanie i duże
5 min readCztery dni w Liverpoolu – 35 zł, podróż do Maroka – 160 zł, siedemnastodniowe zwiedzanie 9 krajów za 75 euro, miesiąc w Gruzji za 1000 zł. Niemożliwe? Właśnie tyle za podróże w różne zakątki świata płacą Bartek Szaro i Patryk Świątek – zwycięzcy konkursu Blog Roku 2011.
„Paragon z podróży” to strona poświęcona miłośnikom taniego podróżowania. To źródło wiedzy o tym, jak dotrzeć w różne atrakcyjne turystycznie zakątki świata, nie ponosząc przy tym wysokich kosztów.
Jej autorzy – Bartek Szaro, student prawa i Patryk Świątek, student geografii – na swoim koncie mają wiele wspaniałych podróży. Pomysł na bloga narodził się zaraz po powrocie z pierwszego wyjazdu. – Pomyśleliśmy, że spisywanie wydarzeń z naszych eskapad wzbogaci trochę nasze życie, stanie się jednocześnie dobrym pamiętnikiem i bodźcem do działania dla innych – wspominają. Umieszczane przez autorów bloga i internautów podróżników paragony to krótkie opisy miejsca, czasu, ceny podróży, które udało im się zorganizować. Blog w krótkim czasie zyskał wielu czytelników, a jego autorzy wielką sympatię internautów. Dzięki temu „Paragon z podróży” został zwycięzcą konkursu Blog Roku 2011 nie tylko w kategorii „podróże i szeroki świat”, ale także zgarnął główną nagrodę tego konkursu. Bartek z Patrykiem szczerze i skromnie przyznają, że zupełnie nie spodziewali się wygranej. – Trudno nazwać to sukcesem, gdyż w żadnym stopniu nie było to naszym celem. W naszej działalności próźno doszukiwać się miejsca dla czegoś takiego jak „sukces”. To bardziej pasuje do rekinów biznesu czy sportowców. Zdecydowanie wolimy określić to jako miłą niespodziankę. Nawet bardzo miłą.
Kreatywne podróże
Najtańszy lot udało im się znaleźć za 8 złotych w obie strony do Liverpoolu. Za nocleg nie płacili nic. Skorzystali z couchsurfingu i 4 dni mieszkali u Anglika Colina. Z tych wypraw, za które zapłacili najwięcej, wymieniają swój pierwszy wyjazd do Maroka. Wydali po 1500 złotych. Ale podróżowali przez miesiąc i w ramach tej wyprawy zwiedzili także Hiszpanię i Portugalię. Oprócz autostopu często podróżują dzięki tanim liniom lotniczym. Ponadto Patryk jest miłośnikiem jazdy pociągiem. W 2011 roku kupił Bilet Podróżnika za 69 zł, który obowiązuje w weekendy na dowolne trasy pociągów TLK. Przez 4 dni polskimi kolejami z Krakowa przejechał 2083 km, przejeżdżając przez Wrocław, Poznań, Szczecin, Gdańsk, Sopot, Toruń, Warszawę i wracając do Krakowa.
Tak rodzi się pasja
Znają się z czasów liceum. Zaraz po zdanej maturze, mając przed sobą perspektywę długich wakacji, szybko podjęli decyzję o pierwszej podróży autostopem. Wybrali Grecję. Kiedy cel udało się osiągnąć szybko i bez komplikacji, spontanicznie postanowili przedłużyć pierwszą wyprawę. Zwiedzili też Węgry, Serbię, Macedonię, Czarnogórę, Chorwację, Albanię, Bośnię i Hercegowinę, Słowację. Łącznie przebyli wówczas ponad 4300 km. Na tę wycieczkę wydali zaledwie po 75 euro. Podczas pobytu w Grecji zdecydowali się wspiąć na najwyższy szczyt Olimpu – Mitikas (2918 m n.p.m). Zrobili to bez przygotowania, odpowiedniego ubioru, sprzętu i z dodatkowym obciążeniem – kilkunastokilogramowymi plecakami, w których znajdował się cały bagaż. – Debiut na stopa uświadomił nam wiele spraw, pozwolił poczuć się jak nigdy wcześniej i jeszcze bardziej rozbudził ciekawość świata oraz żądzę przygód – mówią. To był moment przełomowy, który dostarczył inspiracji do kolejnych wypraw i motywacji do uczynienia z tanich podróży sposobu na życie.
Przekroczyć wszelkie granice
Kolejny wyjazd wiązał się z większym wyzwaniem, przekroczeniem granicy kontynentów. Tym razem wybrali północno-zachodnią Afrykę. Zaskoczyła ich odrębność tamtejszej kultury, nienaznaczonej piętnem zachodnich cywilizacji. Skupili się na zwiedzaniu starych miast, „z ich wąskimi uliczkami, setkami straganów i stoisk, gdzie jedynym środkiem transportu są osły”. Jednym z wielu miast, które zwiedzili, była Casablanca, miasto stanowiące rozwojową metropolię, którą według Bartka można nazwać „arabskim Nowym Jorkiem”. Podczas drugiego pobytu w Maroko poruszali się samochodem wynajętym wraz z dwoma Polakami poznanymi w samolocie. Mimo, że tylko jeden z nich posiadał prawo jazdy, za kółkiem zmieniali się wszyscy. Aby ograniczyć koszty, noce spędzali w samochodzie.
A może Kazbek?
Do Gruzji wybrali się autostopem. Turcję przejechali natomiast pociągiem. Podróżowali nim 2 tys. km, co zajęło 40 godzin. Kiedy osiągnęli cel, bardzo mile zaskoczyli ich mieszkańcy Gruzji, którzy okazali się przyjaźnie nastawieni i przede wszystkim bardzo gościnni. Bartek i Patryk mówią, że „Gruzja to Rolls-Royce wśród najbardziej gościnnych krajów na świecie”. Kiedy dotarli do Kazbegi, pojawiła się myśl o zdobyciu znajdującego się tam jednego z najwyższych szczytów Kaukazu – Kazbeku (5 034 m n.p.m.). Problem tkwił w tym, że zupełnie nie byli przygotowani do zdobycia pięciotysięcznika, który jest celem alpinistów z całego świata. Poza tym koszty, które wiązały się z wypożyczeniem odpowiedniego sprzętu, pochłonęłyby część budżetu przeznaczoną na dalszą podróż do Armenii. Mimo to, zdecydowali się zdobyć szczyt – bez asekuracji, profesjonalnego sprzętu czy nawet podstawowych rękawiczek i odpowiedniego ubioru. Podczas trzydniowej wspinaczki zmagali się z kamienistą drogą, szczelinami wodnymi, mrozem. To, co wydawało się niemożliwe, i tym razem im się udało.
Niebezpieczeństwo czy przygoda?
Nie mają wymarzonego miejsca podróży, które planują odwiedzić. – Mnie najbardziej zależałoby na pokonaniu jakiejś trasy, która wymagałaby sporych umiejętności i odzwierciedliłaby moje możliwości fizyczne jak i psychiczne. Nie ma jednego konkretnego miejsca, które byłoby dla mnie Ziemią Obiecaną – przekonuje Bartek. Plany swojej wyprawy i miejsca, które odwiedzą, ustalają przed wyjazdem. Jednak w czasie podróży spontanicznie podejmują decyzje, zmieniają cele. Takie podróże wiążą się niestety z niebezpiecznymi sytuacjami. W Gruzji zostali napadnięci i stracili cały ekwipunek. Jednak to nie zraża ich do dalszych wypraw. – Równie dobrze takie historie mogą przytrafić się w Polsce i jednorazowa przykrość nie zmienia naszej opinii na temat frywolnego podróżowania i państwa, w którym miało to miejsce – mówią.
Tanie nie znaczy gorsze
Wydawać by się mogło, że tanie podróżowanie wiąże się z wielkimi ograniczeniami i brakiem swobody w poznawaniu kultury danego kraju. Nic bardziej mylnego. Patryk i Bartek skupiają się na osiągnięciu celu, zobaczeniu jak najwięcej. Ich podróże są pozbawione zbędnych atrakcji i udogodnień. Przyznają, że chcą poznawać kraj takim, jakim jest rzeczywiście, a nie takim, na jaki wygląda z okien hotelowego pokoju. Chcą poznawać kulturę, mieszkańców, klimat danego miejsca, czego trudno doznać na zorganizowanych wycieczkach. – Na pewno odmawiamy sobie pewnych rzeczy, ale nie w takim stopniu, żebyśmy tego specjalnie żałowali. Będąc w Gruzji, stanęliśmy przed wyborem: albo wchodzimy na Kazbek, albo jedziemy do Armenii. Wybraliśmy pierwszą opcję i dziś doskonale wiemy, że to była naprawdę dobra decyzja.