Młody, wierzący, wątpiący – rozmowa z Olgą Rutkowską

 

fot. Weronika Woltańska

Kościół Katolicki oraz podejmowane przez niego działania są przedmiotem wielu dyskusji. Wychodzące na światło dzienne przestępstwa dokonywane przez duchownych wywołują wiele skrajnych emocji. W jaki sposób wszystkie te wydarzenia wpływają na wiarę młodej osoby? Jak młodzi czują się w kościele? Na te oraz wiele innych pytań odpowiedziała wierząca, pochodząca z Mazowsza, studiująca we Wrocławiu Olga. 

Niedawno na antenie TVN24 został wyemitowany reportaż dotyczący Kardynała Dziwisza. Każdego roku na światło dzienne wychodzą kolejne raporty dotyczące przestępstw dokonywanych przez duchownych. Zastanawiam się, jak te wszystkie doniesienia dotykają młodą, wierzącą osobę.

Zacznę od tego, że obejrzałam filmy braci Sekielskich. Byłam po nich przerażona. W mojej głowie zaczęły krążyć przeróżne myśli. Poddawałam w wątpliwość to, w co wierzę. Dochodziłam do siebie przez dwa dni. Byłam zagubiona i załamana. Z czasem moje podejście zaczęło się zmieniać. Uświadomiłam sobie, że moja wiara nie jest całkowicie uzależniona od księży. To ja ją rozwijam. Ich działania mogą być złe, a ja mogę je potępiać i nadal być wierzącą osobą. Patrzę na Kościół i jego działania krytycznie i nadal pozostaję wierząca.

Czyli ostatecznie nie odciągnęło Cię to od wiary?

Nie. Musiałam to sobie po prostu dobrze przemyśleć. Poukładać w głowie. Tylko właśnie w takich momentach pojawiają się spore wątpliwości. Pytania: jak bardzo jestem wierząca? Czy warto wierzyć? Wcześniej te wątpliwości uderzały mnie dużo bardziej. Doszłam jednak do wniosku, że Kościół ma mi pomagać w umacnianiu mojej wiary. Jeżeli tego nie robi, odcinam się i szukam gdzie indziej. Rozmawiam z jakimś mądrym, otwartym księdzem, modlę się, medytuję. Staram się rozgraniczyć to, co dzieje się w Kościele od samej wiary.

To znaczy, że masz takich zaufanych księży, z którymi możesz porozmawiać?

Tak! Jak najbardziej. Byłam kiedyś na mszy w Warszawie i była dla mnie bardzo przykrym doświadczeniem. Ksiądz, który ją prowadził, był znudzony i apatyczny. Nie czułam po prostu w tym wszystkim Boga. Po mszy zadzwoniłam zapłakana do mojego znajomego księdza. Powiedziałam, jak się sprawy mają. Wyznałam, że jest mi bardzo smutno z powodu tego, w jaki sposób przebiegła msza. Ksiądz uspokoił mnie i powiedział, że takie sytuacje się zdarzają. Wyjaśnił, że księża mają swoje gorsze dni. Powiedział też po prostu, że niektórzy nie nadają się do tego zawodu.

W kontekście mszy usłyszałaś kiedyś w trakcie jej trwania coś, co cię zaniepokoiło? Albo sprawiło wrażenie, że nie powinno być na niej mówione?

Usłyszałam raz podczas kazania o zboczeńcach, z którymi nie powinniśmy się zadawać. Było to subtelnie zaznaczone, ale dało się wyczuć, że ksiądz jest uprzedzony.

To było jeszcze, kiedy mieszkałaś w swojej rodzinnej miejscowości czy już we Wrocławiu?

Jeszcze w mojej miejscowości. Byłam za to ostatnio w kościele we Wrocławiu i jestem bardzo pozytywnie zaskoczona. Całe kazanie było poświęcone temu, że ksiądz odczytywał pismo wysoko postawionego duchownego, który przepraszał za Kardynała Dziwisza. Powiedział, że czekają na ostateczne rozstrzygnięcie sprawy. Zapewnił, że jeżeli przedstawione w reportażu wydarzenia są prawdziwe, to on zdaje sobie sprawę z tego, że Kościół nie może tak funkcjonować i się na to nie godzi. Także wygląda na to, że nie idą tak totalnie w zaparte.

Mówisz, że ten list był odczytywany na mszy. Znalazłam ostatnio statystyki świadczące o tym, że z roku na rok do kościoła uczęszcza coraz mniej osób. Zastanawiam się, czy widać mniejszą ilość wiernych na mszach?

Wydaje mi się, że rzeczywiście jest tych ludzi mniej. Widzę to też po moich koleżankach i kolegach. Znajomych katolików mogę policzyć na palcach u jednej ręki.

No właśnie, a jak wygląda sprawa z reprezentacją młodych ludzi w Kościele? Jest ich więcej czy mniej niż starszych wiernych?

Ostatnio jestem na to wyczulona i obserwuję z ciekawością. W kościele rzeczywiście jest dużo starszych osób, ale ostatnio widuję też sporo młodych ludzi. Powiedziałabym, że stosunek młodych do starszych wynosi około 1/3. Inaczej wygląda to na rekolekcjach lub Oazie. Tam wyjeżdżamy na kilka dni z samymi młodymi ludźmi. To jest zupełnie inny świat. Jest świat mszy niedzielnej i świat rekolekcji czy właśnie Oazy. Ja tak naprawdę dopiero w liceum odkryłam, że można inaczej działać w kościele, a nie tylko chodzić na msze.

Jak to się zaczęło, że otworzyłaś się bardziej na działalność w kościele?

Zawitał do nas do szkoły nowy ksiądz. Lubił muzykę, przygotowywał przedstawienia i złapaliśmy z nim bardzo dobry kontakt. Kiedy organizował jeden z wyjazdów, zapytał, czy chcę pojechać. Zgodziłam się. Tak to wszystko się zaczęło.

A jak młodzi ludzie z twojej perspektywy są traktowani w kościele? Czy kieruje się do nich jakieś specjalne działania podobne do tych wyjazdów? Próbuje do nich dotrzeć?

Wiem, że są różne strony, ale ja miałam okazję spotkać się z mega fajną postawą w stosunku do młodych ludzi. Zakłada ona bardzo indywidualne podejście. Po zapoznaniu się z wyżej wspomnianym już księdzem miałam okazję obserwować to, jak młodych  zachęca się do aktywnego uczestnictwa w mszach, wyjazdach czy innych akcjach organizowanych przez Kościół.

Ten sam ksiądz, który zaproponował Ci wyjazd, uczył Cię też religii w liceum?

Nie, religii uczyła mnie pani katechetka.

Jak wspominasz te lekcje? Dla niektórych są wręcz traumatyczne.

Dawały mi spory obraz tego, jak religia podchodzi do różnych spraw. Często jednak kiedy zadawałam pytania, odpowiedzi nie były dla mnie wyczerpujące. Czułam niedosyt. W liceum dowiedziałam się jednak, że oprócz lekcji religii można chodzić po prostu do księdza na rozmowy, one były cudowne. Ksiądz rozumiał i tłumaczył wszystko bardzo dokładnie. To było zupełnie coś innego niż lekcje religii.

To bardzo budujące, że są księża, którzy chcą słuchać i tłumaczyć. Mówiłaś mi na początku, że masz mało wierzących znajomych. Co to znaczy?

Moi najbliżsi przyjaciele są ateistami. Niektórzy z nich myślą nawet nad apostazją. Boli mnie to bardzo jako chrześcijankę, ale nie mogę nic z tym zrobić. To ich wybór. Bardzo często dyskutuję z nimi na tematy wiary. Jestem otwarta na dialog. Przeprowadzamy otwarte rozmowy, wypowiadamy swoje prawdy, konfrontujemy je i to pozwala mi też na głębokie przemyślenie tego, w co wierzę.

Tak samo jest z wierzącymi znajomymi? Pomimo tego, że jest ich mniej, przeprowadzacie takie dyskusje? Odnosicie się do tego, co dzieje się w Kościele, porównujecie opinie i odczucia na temat wiary?

Kiedy byłam w liceum i podczas wyjazdów organizowanych przez kościół bardzo lubiłam takie rozmowy. Dyskutowaliśmy o tym, jakie mamy odczucia co do wiary. Wszyscy ci, z którymi rozmawiałam, też raczej krytycznie podchodzili do Kościoła. Nie brali tego, co mówią księża podanego na tacy. Chcieli dyskutować i zagłębiać się w to, dlaczego jest tak, a nie inaczej. Nie uznawali niczego od razu za pewnik. Nie pomijali, ani też nie wypierali złych rzeczy, które się dzieją.

A sami księża lub może Pani katechetka? Odnosili się kiedykolwiek do tego, co złego dzieje się w Kościele?

Na lekcjach religii Pani katechetka otwarcie mówiła na temat wszelkich skandali. Wiem, że księży to też mocno uderza. Boli ich coraz gorsza opinia na ich temat. Widać, że dotyka to tych niewinnych duchownych, którzy po prostu chcą pełnić swoją posługę. Nie są już tak swobodni w rozmowach. Boją się, że to, co powiedzą, może być wykorzystane przeciwko nim.

Słyszałam, że ostatnio spadł też spory hejt na osoby wierzące, które protestowały po orzeczeniu Trybunału Konstytucyjnego. Ty sama spotkałaś się z jakimiś nieprzyjemnościami z powodu tego, że protestowałaś?

Miałam bardzo duże wątpliwości co do tego, czy powinnam brać udział w protestach. Jako katoliczka, nie zgadzam się z niektórymi postulatami strajku. Przeprowadziłam wiele rozmów z moją przyjaciółką na ten temat. Długo się wahałam, ale w końcu poszłam. Byłam w sumie trzy razy. Jeżeli dochodziło do krzyków związanych z szykanowaniem kościoła, byłam raczej na nie. Jestem przeciwna temu, jak kościół postępuje w niektórych sytuacjach, ale czułam, że takie okrzyki to krok za daleko. Chociaż powiem Ci, że we Wrocławiu i tak te protesty przeszły pokojowo. W czasie ich trwania bardzo dużo czytałam na temat protestujących katolików. Z jednej strony spotykałam się z głosami, że wszyscy jesteśmy razem i nieważne czy jesteś wierzący, czy nie. Z drugiej były osoby, które mówiły, że jeśli ktoś jest wierzący, nie powinien przychodzić na protest, że jest tam niechciany. Były takie momenty, że kiedy szłam w sobotę na marsz, a w niedzielę do kościoła, bałam się. Miałam obawę, że będą stać tam ludzie wytykający mi to, że idę na mszę. Oczywiście nikogo tam nie było, ale nie zawsze czuję się akceptowana przez to, że jestem wierząca.

Czy jest coś, co chciałabyś przekazać ludziom Kościoła? Księżom? Kardynałom? Jako młoda, chcąca praktykować wiarę osoba, która nie zgadza się ze wszystkimi ich działaniami?

Chciałabym na początek ich uspokoić. Powiedzieć, że my młodzi naprawdę chcemy chodzić do kościoła. Krzyczymy o swoją wolność i dużo rzeczy poddajemy w wątpliwość, ale to nie znaczy, że odchodzimy. Po prostu chcemy być świadomymi wierzącymi. Nie mamy zamiaru ufać we wszystko ślepo. To, że jesteśmy w tej, powiedzmy „lewackiej bańce” nie znaczy, że tracimy wiarę. Ona jest bezpieczna. Chcemy poznawać cały świat, a nie tylko jedną jego stronę.

Chciałabym też, żeby wiedza na temat tego, co dzieje się w kościele była bardziej publiczna. To nigdy nie jest dobre, kiedy jakaś instytucja jest nie do wglądu. Jestem również zwolenniczką otwartego dialogu. Przykładem księdza, który takowy prowadzi, jest np. ksiądz Szustak. Jest bardzo otwarty  i dużo ludzi to szanuje. Przez swoje działania zachęca do zapoznawania się z aspektami wiary. We Wrocławiu była taka sytuacja na proteście, że ojciec zakonny wyszedł do protestujących i wdał się z nimi w dialog. Wszystko sobie wytłumaczyli, każdy przedstawił swoje argumenty i potem część protestujących wierzących zaczęła się modlić. Wszystko bardzo pokojowo. Z poszanowaniem wartości obu stron.

Myślę, że ważne jest także zaszczepianie przekonania, że do księdza można iść i po prostu porozmawiać. On zrozumie twoje problemy. Studiuje na teologii to, żeby wiedzieć, jak odpowiadać na wątpliwości dotyczące wiary. Zależy mi na tym, żeby ludzie wiedzieli o tej możliwości rozmowy. Chciałabym o takowej wiedzieć, kiedy byłam młodsza.

Dziękuję za rozmowę. 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *