Oscarowe gdybanie w Trójmieście
7 min readPrzed 86. galą rozdania Nagród Amerykańskiej Akademii Sztuki i Wiedzy Filmowej przepytaliśmy trójmiejskich dziennikarzy kulturalnych, by poznać ich faworytów w sześciu głównych kategoriach. Czy nasze przewidywania znajdą odbicie w rzeczywistości? Zdania są podzielone. Oficjalne wyniki już w nocy z drugiego na trzeciego marca czasu polskiego.
Redakcję Dziennika Bałtyckiego reprezentuje Henryk Tronowicz. Z Radia Gdańsk odpowiedzi udzieliła Iwona Borawska. Swoimi typami podzielił się także Przemysław Gulda, dziennikarz Gazety Wyborczej Trójmiasto i publicysta natemat.pl. W tekście nie mogło także zabraknąć głosu CDN-u, czyli Magdaleny Drozdek, szefowej działu Film.
Najlepszy film:
Henryk Tronowicz – Za najwartościowszy wśród dziewięciu nominowanych filmów gotów byłbym uznać „Grawitację” Cuaróna. Używam trybu warunkowego, ponieważ dwa tytuły z zestawu na polskie ekrany nie dotarły. Na rzecz „Grawitacji” optuję dlatego, że obraz ten uzmysławia ludzkości mrzonki na temat możliwości odbywania podróży międzyplanetarnych. Wiarygodnie ukazuje miejsce człowieka w Kosmosie, skłaniając nas tym samym do zachowywania stosownej dyscypliny w metafizycznej refleksji. Gdybym miał podać tytuł głównego rywala „Grawitacji”, to zgłaszam „Kapitana Phillipsa” Paula Greengrassa.
Iwona Borawska – Po prostu: „Tajemnica Filomeny” to najlepszy film w kategorii „naj”, chociaż tak skromny i właściwie tradycyjny w formie. Jest perfekcyjny w swojej prostocie i sile opowiedzianej historii, która (choć z życia wzięta) ma w sobie coś z potęgi mitu. Obraz, w którym nie można by już zmienić/poprawić ani piksela… wszystkiego jest w sam raz: piękna i surowości, psychologii i wiary, kreacji aktorskich i dopowiadających zabiegów reżyserskich. Inna sprawa, że bardzo wątpię, że właśnie ten film dostanie Oscara.
Przemysław Gulda – To była trudna decyzja. Ale „Wilk z Wall Street” okazał się najbardziej ze wszystkich spójny, konsekwentny, trzymający w napięciu, zabawny i wyrazisty. Wygrywał rzadko spotykaną dynamiką, ogromnym tempem i biglem. Wygrywał znakomitymi kreacjami aktorskimi. Wygrywał świetnie opowiedzianą – co z tego, że trochę wtórną i mocno przewidywalną – historią. Wygrywał wreszcie znakomitym, lekko zepsutym, lekko sardonicznym poczuciem humoru.
Magdalena Drozdek – Wybranie najlepszego filmu w tym roku jest wyjątkowo trudne. Bo jak tu wybrać jeden, skoro mamy dzikiego „Wilka z Wall Street”, poruszającego „Zniewolonego” i prawdziwe do bólu „Witaj w klubie”? Jednak „Wilk” to absolutna perełka. Obraz zepsutego do szpiku kości Wall Street, gdzie największy sukces zapewniają narkotyki i masturbacja, jest moim numerem jeden.
Wszystkie nominowane filmy to: „American Hustle”, „Grawitacja”, „Kapitan Phillips”, „Nebraska”, „Ona”, „Tajemnica Filomeny”, „Wilk z Wall Street”, „Witaj w klubie”, „Zniewolony. 12 Years a Slave”.
Najlepszy aktor pierwszoplanowy:
Henryk Tronowicz – W kategorii najlepszego aktora pierwszego planu opowiadam się za Chiwetelem Ejioforem, który w „Zniewolonym” – utworze bądź co bądź historycznym – stworzył przekonujący, a nawet wyjątkowo przejmujący wizerunek ofiary oczywistego draństwa, nawiasem mówiąc, na tym tle łatwość polskich publicystów posługujących się metaforą „…A w Ameryce biją Murzynów”, budzi niesmak.
Iwona Borawska – Kiedy dowiedziałam się, ile Christian Bale przytył do tej roli, pomyślałam złośliwie: „a nie mógł tego zagrać?” Jednak po obejrzeniu efektu przyznaję – jest wielki i dobrze zrobił. Nie z powodu transformacji, ale kreacji postaci, która od początku ma w sobie tajemnicę i zapowiedź czegoś ciepłego, delikatnego, co kryje się pod tupecikiem oszusta. Wielobarwna, krwista, fascynująca rola.
Przemysław Gulda – Christian Bale jak zwykle, bez żadnej litości dla swojego organizmu i swojego wizerunku, zmienił się fizycznie do tej roli – jego zwisający brzuch przeraża wizualnie, ale imponuje, jeśli chodzi o stopień poświęcenia. Ale najważniejsze jest to, że bardzo przekonująco gra tu człowieka, który nieustannie balansuje między pewnością, a wątpliwościami, między oszustwem a trzymaniem się kurczowo resztek skrywanej prawdy.
Magdalena Drozdek – Christian Bale do roli kanciarza przytył, za to Matthew McConaughey do roli w „Witaj w klubie” schudł. Poświęcenie aktorów zawsze było doceniane przez członków Akademii. Jednak w przeciwieństwie do Bale’a McConaughey przeszedł samego siebie. Już od kilku produkcji wstecz zrywa z wizerunkiem niegrzecznego amanta z nienagannym sześciopakiem na brzuchu. Jako Ron Woodroof odpycha i przyciąga do siebie jednocześnie. Jego postać przechodzi ogromną przemianę, unikając zbędnego patosu i śmieszności. Ron Woodroof będzie nową ikoną wśród filmowych postaci.
Wszyscy nominowani to: Christian Bale („American Hustle”), Bruce Dern („Nebraska”), Leonardo DiCaprio („Wilk z Wall Street”), Matthew McConaghey („Witaj w klubie”), Chiwetel Ejiofor („Zniewolony. 12 Years a Slave”).
Najlepsza aktorka pierwszoplanowa:
Henryk Tronowicz – Wrażenie najlepszej aktorki pierwszoplanowej zrobiła na mnie Sandra Bullock w „Grawitacji”. Dziewczyna znalazła się na progu nicości i zachowała zimną krew! Chyba lepiej tego zagrać nie było można.
Iwona Borawska – Cate Blanchett wspaniale zagrała postać „w odmiennym stanie świadomości” – kogoś, kto myśli, że jest kimś innym, niż widzą go ludzie. Miała też okazję zaprezentować pełen wachlarz stanów ducha i emocji swojej bohaterki, skądinąd dość oryginalnej osoby. Bardzo dojrzała kreacja.
Przemysław Gulda – To spora sztuka wykreować postać tak odstręczającą, jak bohaterka najnowszego filmu Woody Allena. Odstręczającą, ale budzącą raczej litość niż obrzydzenie. I właśnie za wygranie takich niuansów tej bohaterki i stworzenie z niej pełnokrwistej postaci, Cate Blanchett z pewnością należy się nagroda.
Magdalena Drozdek – Meryl Streep to niekwestionowana królowa kina. Choć „Sierpień w hrabstwie Osage” ostatecznie mnie nie powalił, to Streep, jako lekomanka z trudnym charakterem, była świetna. Po raz kolejny pokazała, że może zagrać każdą postać i co więcej, pociągnąć cały film. Meryl swoją charyzmą przyćmiła pozostałą obsadę.
Wszystkie nominowane w kategorii: Amy Adams („American Hustle”), Cate Blanchett („Blue Jasmine”), Sandra Bullock („Grawitacja”), Meryl Streep („Sierpień w hrabstwie Osage”), Judi Dench („Tajemnica Filomeny”).
Najlepszy aktor drugoplanowy:
Henryk Tronowicz – Wyłonienie najlepszych aktorów drugoplanowych to misja delikatna. Dobrze byłoby w tym celu filmy oglądać co najmniej dwa razy. Najlepiej zapamiętałem Barkhada Abdiego w „Kapitanie Phillipsie”.
Iwona Borawska – Przekonująco odpychający, choć tak przystojny. Bradley Cooper zagrał na granicy śmieszności mieszcząc w swoim bohaterze i wściekłą, nienasycona ambicję i rozczulającą bezbronność biednego, niedocenianego chłopca bez szansy na znaczący awans i piękną kobietę.
Przemysław Gulda – Kolejny genialny sidekick (po, choćby, postaciach z „Moneyball” czy „Superbad”) w wykonaniu tego skandalicznie niedocenionego w Polsce aktora. Zaczynał od teen movies, dziś Jonah Hill gra co najmniej dwie ligi wyżej. A ta rola jest znakomitym dowodem na to, że nie grzeje tam ławki rezerwowych, ale idealnie nadaje się do głównego składu.
Magdalena Drozdek – Cały czas mam przed oczami jego rolę w „Supersamcu”, ale na szczęście od jakiegoś czasu, a właściwie od premiery „Moneyball”, Jonah Hill pokazuje, że doskonale odnajduje się nie tylko w rolach komediowych przygłupów. W „Wilku z Wall Street” jego Donnie Azoff jest bezkonkurencyjny. Scena w której razem z DiCaprio łyka przeterminowane piguły przejdzie już pewnie do historii.
Wszyscy nominowani w tej kategorii: Bradley Cooper („American Hustle”), Barkhad Abdi (Kapitan Phillips), Jonah Hill (Wilk z Wall Street), Jared Leto (Witaj w klubie), Michael Fassbender (Zniewolony. 12 Years a Slave).
Najlepsza aktorka drugoplanowa:
Henryk Tronowicz – Nie mam wątpliwości z wysunięciem kandydatury najlepszej aktorki drugoplanowej, za którą uważam zdecydowanie Julię Roberts w „Sierpniu w hrabstwie Osage”. Kreuje zbuntowaną figurę, jak gdyby grała bez charakteryzacji.
Iwona Borawska – Mocna, dramatyczna rola Julii Roberts. Głęboka, drapieżna, zagrana bez lęku – rodzaj psychodramy, właściwie kreacja teatralna w dużym zbliżeniu.
Przemysław Gulda – Jennifer Lawrence nagroda należy się przede wszystkim za to, że tą rolą udowadnia, jak wszechstronną jest aktorką i jak bardzo nie dała się przyszpilić do postaci z „Hunger Games”, a tego można się było przecież obawiać. Grzeczna dziewczynka z tej sagi dla nastolatków pokazuje tu pazurki i piersi. I wielki talent.
Magdalena Drozdek – W tej kategorii Jennifer Lawrence jest bezkonkurencyjna. Doskonale udowadnia, że odnajduje się w różnych gatunkach i nie da się tak łatwo przypisać do jednej postaci. „Igrzyska śmierci” otworzyły jej drzwi do całego Hollywood. W „American Hustle” jest najwyrazistsza i pokazuje, że ma po prostu jaja!
Wszystkie nominowane w tej kategorii: Jennifer Lawrence („American Hustle”), Sally Hawkins („Blue Jasmine”), June Squibb („Nebraska”), Julia Roberts („Sierpień w hrabstwie Osage”), Lupita Nyong’o („Zniewolony. 12 Years a Slave”).
Najlepszy reżyser:
Henryk Tronowicz – A najlepszy reżyser? Nie mogę nie być konsekwentny – Alfonso Cuarón za „Grawitację”, i to niezależnie od uproszczeń, jakie zafundował widzowi w finałowym epizodzie filmu.
Iwona Borawska – Mistrz Martin Scorsese ciągle czuje „zapach” czasu i tętno rzeczywistości. I ciągle jest Mistrzem.
Przemysław Gulda – Na temacie poruszanym w „Zniewolonym” można się było bardzo łatwo wyłożyć: przerobiony przez kino nie raz, patetyczny, sentymentalny. Trzeba więc było talentu Steve’a McQueena, żeby sprzedać go w tak genialny sposób, żeby tak trzymać widza w napięciu, żeby wpleść w tę opowieść tyle – charakterystycznej przecież dla jego filmów – brudnej i trudnej cielesności, żeby tak bardzo ożywić tę trochę już zetlałą opowieść.
Magdalena Drozdek – Wielu oskarżało Martina Scorsese, że jego najnowsze dzieło to zbezczeszczenie całego jego filmowego dorobku. Nic z tego. „Wilk z Wall Street” to energetyczna bomba, idealnie dobrani aktorzy, muzyka i montaż, który ani na chwilę nie spuszcza z tonu. Choć Scorsese ma mocną konkurencję, to po raz kolejny daje dowód, że z, i tak już kiczowatej historii, może zrobić kinowy hit.
Wszyscy nominowani w tej kategorii: David O. Russell („American Hustle”), Alfonso Cuarón („Grawitacja”), Alexander Payne („Nebraska”), Martin Scorsese („Wilk z Wall Street”), Steve McQueen („Zniewolony. 12 Years a Slave”).