Bal udręczonych dusz
2 min readPiekło może być bliżej niż się wydaje, a ciało może być więzieniem dla duszy. Świat „Martwych Dusz” natomiast jest mroczny, pełen samotności i tęsknoty. Traktuje o tym najnowszy, mozaikowy spektakl Teatru Wybrzeże.
„Martwe Dusze” nie są typowym, fabularnym przedstawieniem. To kalejdoskop opowieści o tym, co dręczy dusze poszczególnych bohaterów, których na swojej drodze spotyka Cziczikow. Znajdą się tu właściciele złamanych serc, rozdzieleni śmiercią kochankowie (Maniłowowie), samotni, porzuceni, wypruci z życia, zgubieni przez chciwość… Nie ma tu zbrodniarzy, jest za to mnóstwo nieszczęśliwych. Są porzucone kobiety, odtrącone miłości, rozpadające się małżeństwa, miłości niemożliwe do spełnienia, a wszystko to przedstawia Dyrektor (Krzysztof Gordon) upiornego teatru. Zaciera się tutaj granica między tym, kto jest żywy, a kto martwy i okazuje się, że dusza pod ciężarem cierpienia może umrzeć jeszcze za życia właściciela.
W miarę rozwoju przedstawienia wyreżyserowanego przez Janusza Wiśniewskiego, główna rola Cziczikowa się rozmywa, ustępując tragicznym historiom pozostałych, spotykanych przez niego postaci. A tych jest niemało, bo wciela się w nich około 30 aktorów. Bohaterowie jak w kalejdoskopie wyłaniają się z czerni kilkoma jasno obramowanymi wejściami, sami dźwigając rekwizyty, niemal jak w cyrkowym kołowrotku, zapełniając pustą, piekielną przestrzeń. Dynamizmu i tragikomizmu nadają fantastyczne postaci, jak bajkowy, rogaty Kopiejkin (Cezary Rybiński), Śliczny Konik (Justyna Bartoszewicz), Cudny Konik (Anna Kaszuba) czy Up (Jerzy Gorzko) i Op (Zbigniew Olszewski). Pozornie wesołkowate postaci kryją w sobie pokłady bólu i smutku, ale mimo to potrafią przemycić do świata martwych dusz zabawne momenty, jak np. lekcje dzieci Maniłowów i ich Nauczyciela. Godna uznania jest groteskowa Śmierć (Sylwia Góra-Weber), która swoim trupim uśmiechem potrafi przyprawić o dreszcz.
„Martwe Dusze” Gogola są jedynie punktem wyjścia spektaklu, zarysem rosyjskiej wersji dantejskiego piekła. Spektakl jest mozaiką tekstów mistrzów słowa, m.in. Williama Shakespeare’a, Edgara Alana Poe, Aleksandra Puszkina, Goethego, Adama Mickiewicza, Juliana Tuwima, Edwarda Stachury czy Agnieszki Osieckiej. Z powodu wielości wątków i połączeń między artystami może stać się przedstawieniem odległym od tekstu oryginału trudnym, wymagającym skupienia. Mimo to jest widowiskiem pięknym. Pięknym, dzięki muzyce Jerzego Satanowskiego, tworzącej niepokojący klimat upiornego cyrku i ruchowi scenicznemu Emila Wesołowskiego, w którym styl poruszania się jest idealnie dopasowany do każdej postaci. Całości dopełnia operetkowa, nieco upiorna charakteryzacja pobladłych postaci. Wszystko to tworzy refleksyjny, zachwycający estetyką obraz.
Janusz Wiśniewski stworzył dzieło z posmakiem „Teatru Śmierci” Kantora, tak samo mroczne, co pociągające. Dzieło, które udowadnia, że życie czasem może przypominać śmierć, a śmierć – życie. Prawdziwy danse macabre.
Zdjęcia: Dominik Werner