„Hellboy” – wielki powrót?
4 min read
Po jedenastu latach „Hellboy” wrócił do kin. Nową historię o człowieku z piekieł możemy oglądać w kinach od 12 kwietnia 2019 roku. Produkcja już przed premierą była oceniana negatywnie z powodu zmiany reżysera i aktora grającego główną postać. Czy fani mieli rację, z góry nazywając produkcję katastrofą?
Najnowszy „Hellboy” inspirowany jest komiksami „Zew ciemności”, „Dziki gon”, „Burza i pasja” oraz „Hellboy w Meksyku”. Na początku miał być on sequelem poprzedniej części, jednak porzucono ten plan, po rezygnacji ze współpracy poprzedniego reżysera – Guillermo del Toro. Z tego powodu nowy „Hellboy” ma ponownie uruchomić serię filmów, tym razem skierowaną do dorosłych. Reżyserem został Neil Marshall – twórca seriali. Jednak największym rozczarowaniem dla fanów była zmiana głównego bohatera z Rona Perlmana, na Davida Harbour’a – znanego ze „Stranger Things”. Z tego powodu wielu wielbicieli, których udało się zdobyć Ronowi Permanowi, było negatywnie nastawionych do filmu bez jego udziału.
O czym jest produkcja?
Hellboy pracuje dla rządowej organizacji Biura Badań Paranormalnych i Obrony, która zajmuje się walką z niebezpiecznymi potworami różnego rodzaju. Pewnego dnia na ziemię powraca królowa czarownic (Milla Jovovich), która chce się zemścić na ludziach. Zamierza dokończyć swój plan, w którego realizacji przeszkodził jej przed wiekami król Artur, czyli niesienie śmierci i zniszczenia. Doprowadzić do tego mają plagi, z którymi ludzie sami nie są w stanie sobie poradzić. Organizacja ma zająć się pozbyciem czarownicy, a na czele akcji staje Hellboy, pół człowiek, pół diabeł. W osiągnięciu celu pomagają mu Alice (Sasha Lane) – dziewczyna posiadająca magiczne zdolności – oraz Ben (Daniel Dae Kim) – człowiek z tajemnicą. Jednak Hellboy może okazać się za słaby, żeby pokonać Krwawą Królową. Pomóc mu w wygranej ma pochodzenie, o którym dotychczas nie miał pojęcia.
Krew i przeznaczenie
Nic dziwnego, że film skierowany jest do dorosłych odbiorców. Rozpoczyna się on przywołaniem wydarzeń z V wieku, kiedy król Artur przez zasadzkę próbuje zabić Krwawą Królową. Jest on nieśmiertelna, więc postanawia pokroić ją na kawałki, swoim znanym Excaliburem. Części ciała ludzi co jakiś czas latają po ekranie, krew leje się z każdego po kolei. Zwłoki pojawiają się bardzo często, na szczęście ich ilość jest wyważona i nie wyglądają na wciśnięte na siłę. Jednak nie zapominajmy, że komiksy o Hellboyu należą do gatunku horroru, więc takie widoki nie powinny nas dziwić.
Najnowsza ekranizacja „Hellboya” ma być początkiem serii opartej na przygodach demonicznego mężczyzny. Nic więc zaskakującego, że reżyser chciał pokazać widzowi, skąd Hellboy wziął się na ziemi, jakie były jego początki, skąd pochodzi jego rodzina, a także czemu jest po części człowiekiem, mimo że przybył z piekieł. Neil Marshall świetnie wkomponował te wydarzenia w cały scenariusz, przez co nie odcinały się one od wątku filmu, a były powiązane z tym, co działo się na ekranie.
Hellboy jako główna postać przekazuje nam jednak jakąś naukę. Można nią nawiązać do tematu ostatnich egzaminów gimnazjalnych. W życiu lepiej się posługiwać sercem czy rozumem? Mężczyzna sam ma właśnie ten dylemat. Może przyłączyć się do okrutnej królowej i władać światem. Może jednak pokonać zło i pomóc słabszym. Przecież tego uczył go jego ojciec, który wierzył, że mimo natury diabła może być on dobry. Hellboy pokazuje swoją wewnętrzną walkę, między tym, co dobre dla niego a tym, co dobre dla większości ludzi.
Jednak czy film jest idealny?
Niestety trzeba przyznać, że reżyser przesadził z ilością wydarzeń, które chciał przedstawić w filmie. Wygląda to trochę, jakby chciał wrzucić jak najwięcej ciekawych momentów do ekranizacji. Neil Marshall czerpał inspirację z kilku komiksów o Hellboyu i próbował połączyć je w jedno, ale na ekranie dzieje się za dużo. Mamy króla Artura, złego guźca, Babę Jagę, ogry, potwory i oczywiście Krwawą Królową. Każdy temat jest delikatnie dotknięty. Mam wrażenie, że nawet na główny wątek filmu poświęcono mało czasu. W dodatku ma odczuwa się, że w ekranizacji czas chwilami staje. Bo jakim cudem w kilka minut Hellboy i jego pomocnicy są w stanie przenieść się z jaskini na morzu do miasta?
Oczywiste jest, że w filmie tego typu dostaniemy sceny wytworzone komputerowo. Trudno sobie wyobrazić naprawdę nagrane, jak Hellboy lata na smoku, którego otacza ogień. Jednak mam wrażenie, że te sceny trochę nie pasowały, za bardzo odcinały się od filmu. Były one niedostatecznie dopracowane.
Warto obejrzeć „Hellboya”?
Oczywiście wszystko zależy od upodobań, ale stwierdzam, że nie żałuję pójścia do kina. Muzyka idealnie komponuje się z tym, co dzieje się na ekranie, choć jest trochę za głośna. Przeplatane przez aktorów żarty i wulgaryzmy, może nie są najwyższych lotów, ale sprawiają, że ma się do produkcji większy dystans. Mimo przeładowana scenariusza film oglądało się dość przyjemnie, choć muszę przyznać, że nie angażuje on widza. Więc jeśli nie wiesz, co obejrzeć, a nie pałasz nienawiścią do ekranizacji komiksów, to możesz wybrać się do kina. Jednak nie spodziewaj się niesamowitych przeżyć.
Wszystkich, którzy sami chcą się przekonać, czy film się im spodoba zapraszamy do kina Helios!