Alita: Battle Angel – anielskie efekty, diabelska fabuła

Alita: Battle Angel to nowy film w reżyserii Roberta Rodrigueza, który znany jest z filmów „EL mariachi” czy „Sin Cit”. Produkcja, którą stworzył, oparta jest na mandze japońskiego autora Yukito Kishiro, która została wydana w 1990 roku.

Idąc na seans, nie byłem w stanie zapoznać się z mangą, na której bazuje. Dlatego w recenzji nie będę poruszać kwestii z nią związanych.

Film opiera się na prostej i dość przewidywalnej fabule. Alita, grana przez Rose Salazar, została znaleziona na złomowisku przez doktora Ido, w którego wcielił się Christoph Waltz. Doktor spostrzegając, że mózg androida ciągle funkcjonuje, postanawia go uratować oraz dać mu nowe ciało. Wtedy też Alita jako osoba, która nic nie pamięta, zaczyna odkrywać wraz z widzem świat, w którym się znajduje. Poznaje ona również nowe postacie, a wśród nich Hugo, chłopaka, którego zagrał Keean Jonson.

Postać Hugo to największy niewypał tego filmu. Aktor, który się w niego wcielił, wypadł po prostu słabo, a swoją grą aktorską nie wyraził prawie żadnych emocji. Inaczej wygląda rola doktora Ido. Z początku postać Christopha Waltza miała sens. Wydawała się dobrze napisana, miała swój charakter oraz motywacje. Sam aktor zrobił, co mógł, aby swoją grą aktorską jakoś przekonać widza do postaci, którą gra. Wyszło mu to nawet nieźle, jednakże w późniejszej części filmu scenariusz nie miał mu prawie nic do zaoferowania. Ido stracił jakąkolwiek wartość a poglądy, które wyznawał bohater, całkowicie się zmieniły. On sam natomiast w niewytłumaczalny sposób stał się nijakim trzecioplanowym bohaterem, chociaż chwilę wcześniej był jedną z głównych postaci. Miejsce doktora zajął wcześniej wymieniony Hugo. Moim zdaniem zmarnowano widoczny potencjał postaci, jaką był Ido, a wszystko na rzecz wątku romantycznego, którego nikt nawet nie oczekiwał.

Jeśli chodzi o Rose Salazar to trudno powiedzieć, jak duża jest ingerencja efektów specjalnych i CGI, czyli obrazów generowanych komputerowo. Jednakże wszystkie sceny ekscytacji i wzruszenia to nie tylko efekty specjalne rzucone na ekran. Musiały one wymagać również gry aktorskiej od samej Rose Salazar. Jako widz byłem w stanie zrozumieć motywacje bohaterki. Poczułem też w paru momentach zaciekawienie oraz ekscytację, kiedy Alita coraz bardziej się rozwijała. Sama przemiana bohaterki jest tutaj bardzo dobrze widoczna. Z początku zagubiona i zauroczona światem dziewczyna zmieniła się w nieustraszoną wojowniczkę, z którą prawie nikt nie miał szans. Na plus zadziałało również upodobnienie jej do postaci z mangi. Chociaż wiązało się to z pewnym ryzykiem, że wypadnie nienaturalnie.

Ważną rolę w tej produkcji odgrywają sceny walki, które należą do jednych z najbardziej widowiskowych, które widziałem do tej pory w kinie. Ten film zawiera bardzo dużo scen z użyciem widowiskowych walk: od bijatyki w ciemnym zaułku, w barze, poprzez pojedynek w kanałach czy wielki pościg za Alitą na torze wyścigowym. Wszystkie te momenty trzymają bardzo wysoki poziom i są tym, co w tej adaptacji wypadło najlepiej. Należy jednak zwrócić uwagę na brutalność scen. W kilku momentach ludzie choć zrobotyzowani, są po prostu przez Alitę rozrywani, krojeni na pół lub wrzucani do miażdżarki wśród krzyków i jęków. Co prawda za krew robi tu niebieski płyn, jednakże wystarczy sobie wyobrazić, że są to normalni ludzie z krwi i kości, a wydźwięk tych scen zmienia się całkowicie. Ten film pokazuje, jak umowna jest kategoria wiekowa PG 13 i jak łatwo można ją obejść.

Oceniając samą fabułę tej produkcji, to nie zasłużyłaby nawet na 4/10 punktów. Jest ona płytka, w wielu miejscach się gubi, postacie przechodzą niczym nieuzasadnione zmiany. Można odczuć, że reżyser nie za bardzo wiedział, w jaką stronę chce ją poprowadzić. Nie wiem, czy jest to spowodowane chęcią odwzorowania oryginału, czy po prostu wizją reżysera, ale ewidentnie w filmie wiele rzeczy do siebie nie pasuje. Jednakże, po wyjściu z kina nie byłem nieusatysfakcjonowany. Możliwe, że to przez to, że spodziewałem się tego, co dostanę. Otrzymałem jedne z lepiej wyglądających scen walki, które widziałem w kinie. To właśnie dzięki nim Alicie udało się jakkolwiek zainteresować widza. Z odpowiednim nastawieniem oraz wiedzą, że idzie się oglądać film ze słabą fabułą, prostymi wątkami oraz dużą ilością akcji, to można się na nim dobrze bawić. Jeśli natomiast wymaga się dobrze zarysowanych wątków fabularnych, postaci o bogatej osobowości oraz zwrotów akcji, to nie warto iść na tę produkcję.

Alita to spektakularne widowisko, które cieszy oczy ładnym, choć pustym światem, ślicznymi animacjami i efektownymi scenami walk, ale niczym więcej. Miejmy nadzieję, że część druga znajdzie na siebie lepszy sposób niż jej poprzedniczka. Być może sam reżyser odkryje odpowiednie połączenie między spektakularną akcją a fabułą i postaciami, bo za drugim razem same efekty mogą nie wystarczyć.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

5 × 4 =