Daniel Spaleniak w SPATiF-ie – relacja z koncertu


mg_4657Głęboki i szorstki głos Daniela Spaleniaka brzmiał przez cały czwartkowy wieczór w sopockim SPATiF-ie. Dzięki jego utworom publiczność zapomniała o zimnym wieczorze i dała się porwać w niezwykłą podróż po bluesowo-folkowym świecie.

Koncert został przełożony ze środy na czwartek 6 kwietnia. Dobrze, że tak się stało, bo dzięki zmianie daty wydarzenia w klubie pojawiła się zdecydowanie większa publiczność. Publiczność, która nie przyszła po to, aby przepychać się łokciami i zedrzeć gardło, ale po to, aby wczuć się w klimat. Chłonąć nastrojowe dźwięki, zanurzyć się w eterycznych, bluesowo-folkowych utworach Daniela Spaleniaka. Z pewnością nikt, kto oczekiwał wysokiego poziomu artystycznych doznań, nie wyszedł zawiedziony.

Doskonale było słychać, że krótka trasa koncertowa  po USA,  z której właśnie wrócił, dała Danielowi mnóstwo motywacji. W SPATiF-ie każdy kawałek brzmiał bardzo dobrze – charyzmatyczny głos artysty sprawiał, że niedociągnięcia ze strony nagłośnienia momentalnie  poszły w niepamięć. Daniel rozkręcał się z każdym kolejnym utworem, prowadząc fanów po swoim muzycznym świecie. Gdy na scenie zabrzmiało House on fire, Spaleniak udowodnił, że nie bez przyczyny został dostrzeżony za oceanem.

Mimo rozwijającej się kariery, utworów na ścieżkach dźwiękowych m. in. The PathShut Eye oraz Elementary, tras koncertowych po USA i Niemczech, Daniel nie stał się zadufaną gwiazdą. Podczas koncertu miał tak dobry kontakt z publicznością, że mogłoby się na nim wzorować wielu artystów. Między kolejnymi piosenkami był niezwykle naturalny, rozmawiał z widownią jak kumpel z sąsiedztwa, aby za chwilę w pełni się skoncentrować i przenieść w swoją muzyczną rzeczywistość. Narzekał na mroźny wieczór, rozgrzewając go utworami z obu dotychczas wydanych płyt. Grając My name is wind oraz Why zaostrzył publiczności apetyt na kolejny krążek, który (na szczęście!) ma pojawić się już niedługo.

Czwartkowe wydarzenie było trzecim koncertem Spaleniaka w Sopocie. Publiczność tutaj go uwielbia, zaraz po występie pojawiały się pytania o powtórkę. Z pewnością Daniel jeszcze powróci do Trójmiasta, ponieważ widać, jak dobrze czuje się na sopockiej scenie. A my, nie mogąc doczekać się kolejnego koncertu, nucimy pod nosem melancholijne Back Home.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

5 × 1 =