Morderca czy ofiara?
2 min readSimon Beckett, londyński dziennikarz, który dał się poznać czytelnikom dzięki serii przygód Davida Huntera powraca z nową powieścią. Na kolejną, czwartą już książkę czekaliśmy dwa lata. Co po takim czasie ma nam do zaoferowania autor?
Tonący w deszczu krajobraz, ponure wrzosowiska, czy odcięta od świata wysepka – to pejzaże, które do tej pory towarzyszyły czytelnikom zgłębiającym kolejne tomy cyklu „Chemia śmierci”. Wreszcie nadszedł czas na słońce, pola i pszeniczne łany. „Rany kamieni” porzucają dotychczasową scenerię, bohatera i tajemnicze morderstwa. Tylko autor pozostaje ten sam. Jednakże czy zmiany wyszły mu na dobre?
Zaczyna się tajemniczo i pozostanie tak niemalże do samego końca. Głównego bohatera (i jednocześnie narratora) poznajemy w trakcie ucieczki. Przed czym ucieka i dlaczego? Tego nie wiemy. Porzuca auto gdzieś we Francji, stara się wyczyścić krew z tapicerki, niszczy telefon i z plecakiem na ramionach rusza w pieszą wędrówkę. Uciekając wpada w pułapkę na zwierzynę i tym samym trafia na szczelnie odizolowaną od otoczenia farmę. Miejsce jest zaniedbane, a jej mieszkańcy dziwni. Ojciec i dwie jego córki mają w mieście bardzo złą reputację. Jednak to tylko drobnostka w porównaniu z tym, co kryje ich przeszłość.
Cechą charakterystyczną „Ran kamieni” jest wszechobecna tajemnica. O Seanie, chociaż jest postacią pierwszoplanową, niewiele wiadomo. Mało tego nie jest on bohaterem szczególnie wyróżniającym się. Zdecydowanie lepiej wypadają tym razem postaci drugoplanowe. Chociaż w przypadku jednej z sióstr, Gratchen, potencjał postaci nie został w pełni wykorzystany. Również namnażające się tajemnice ciekawią, ale nie powodują wielkiej ekscytacji.
Akcja toczy się dwutorowo, co powinno wystarczyć na stworzenie dobrego kryminału. Jednakże londyński wątek bohatera jest przekazywany czytelnikowi w strzępach i niestety trzeba przyznać, że nie jest specjalnie interesujący czy intrygujący. Całość zdecydowanie ratują rodzinne tajemnice oraz mroczna przeszłość pobocznych bohaterów.
Czytając tę książkę nie należy jej porównywać z poprzednimi powieściami autora. A dlaczego? A dlatego, że będziecie zawiedzeni. Beckett przyzwyczaił czytelników do swego, trzeba przyznać, specyficznego stylu, w którym powoli budował napięcie i gdzie nie szczędził makabrycznych opisów. Na próżno szukać tego w „Ranach kamieni”.
Pomimo iż historii brakuje polotu, to książkę czyta się szybko. Jeżeli jednak szukacie czegoś o wartkiej akcji, co dostarczy wam wielu emocji to ta pozycja nie jest dla was.
Autor: Simon Beckett
Tytuł: Rany kamieni
Tłumaczenie: Radosław Januszewski
Wydawca: Wydawnictwo Amber
Rok wydania: 2013