Siła jest kobietą – recenzja filmu „Maria Skłodowska-Curie”
4 min readParyż – początki XX wieku. Maria Skłodowska-Curie i Pierre Curie otrzymali wspólnie z Becquerelem Nagrodę Nobla z fizyki. Od tego momentu Polka znajduje się w centrum zainteresowania naukowców i prasy z całego świata. Jej życie nie będzie już takie jak przedtem.
Film w reżyserii Marie Noelle jest nietuzinkowo przedstawioną biografią najsłynniejszej Polki. Mimo że Marie jako reżyserka nie ma wielkiego doświadczenia, to podołała zadaniu i przedstawiła widzom intrygujący obraz. Razem z Andrea Stoll odpowiadała również za scenariusz, który sprawiał wrażenie spisu wydarzeń z życia Marii Curie, które warte są ukazania na dużym ekranie. Zastanawiający jest fakt, dlaczego Marie i Andrea postanowiły ukazać właśnie ten fragment życia legendarnej postaci – tak jakby życie Marii Curie było interesujące tylko od pierwszego nobla do drugiego. Okrojona dość mocno historia raczej nie zaspokoi ciekawości widza, chcącego się dowiedzieć jak Maria znalazła się w Paryżu, poznała Pierre’a Currie czy też zafascynowała się chemią. Historia wydaje się trochę chaotyczna, a wątki przeskakują z jednego na drugi, brakuje ciągłości i spójności między scenami. Mimo to film wciąga i w trakcie jego trwania jesteśmy przesiąknięci życiem głównej bohaterki.
Na tytułową rolę wybrano Karolinę Gruszkę, która najlepiej spośród reszty aktorów odnalazła się w swojej roli. Przedstawiona przez nią Maria Skłodowska-Curie to kobieta pełna siły, pasji i miłości, ale również walcząca z seksizmem i zacofaniem, wykształcona i wyemancypowana. Zagranie legendarnej chemiczki mogłoby przerosnąć wiele aktorek, jednakże zdaje się, że Gruszka dobrze przygotowała się do roli. Wyczuła, że postać Curie trzeba przedstawić zarówno jako wrażliwą, kochającą żonę i matkę, jak i niezwykle zafascynowaną chemią i jej wkładem do onkologii, kobietę – naukowca. Wcielając się w główną bohaterkę, bardzo dobrze pokazała ówczesny jej świat i wprowadziła widza do intymnego życia postaci.
Mężczyźni, krążący wokół jej postaci, z kolei wypadają w filmie blado i bezosobowo – zarówno postać jej męża Pierre’a (Charles Berling), jak i jej kochanka Paula Langevina (Arieh Worthalter). Mimo niewątpliwego wrażenia, że byli ważni dla głównej bohaterki, nie wnoszą swoją obecnością wiele do filmu, brakuje im charyzmy. Również Albert Einstein, grany przez Piotra Głowackiego, to jedna z najmniej udanych postaci. Jest on pozbawiony autentyzmu, a jego relacja z główną bohaterką wygląda na dość naciąganą. Gdy jednak wczytamy się w historię Marii Curie możemy się dowiedzieć, że była przez Einsteina niezwykle cenioną kobietą. Na wyróżnienie zasługuje Jan Frycz, Daniel Olbrychski oraz Malik Zidi za dobrze zagrane role naukowców, a także André Wilms za brawurowo zagraną rolę, kochającego wnuczki, teścia Marii.
Mimo znacznie mniejszej ilości ról żeńskich w ekranizacji, poza Karoliną Gruszką, występuje m.in. znana Polka Izabela Kuna, która wcieliła się w rolę Bronisławy Skłodowskiej. Nie była to rola życia dla aktorki, która zwyczajnie nie miała zbyt wielkiego pola do popisu – sceny z jej udziałem należą do tych mniej interesujących, dialogi są ucięte i trudno winić tu aktorkę za to, że nie rozwinęła skrzydeł w swojej roli. Na uwagę zasługuje również bez wątpienia postać Jeanne Langevin, w którą wcieliła się Marie Denarnaud. Jest to postać, o której nie dowiadujemy się wiele – poza tym, że jest zdradzaną żoną i troskliwą matką, martwiącą się o ognisko domowe. Mimo to sceny z Marie Denarnaud nadają filmowi dramatyzmu, żywiołowości, odciągają widza na moment od skoncentrowania na świecie Marii Curie.
Dużym mankamentem jest przemieszanie języka polskiego i francuskiego, bohaterka mówi do swojej siostry zdanie po polsku, by zaraz potem mówić po francusku. Nawet, gdy są sam na sam nie rozmawiają po polsku. Być może zabieg ten był celowy, nie da się jednak ukryć, że z perspektywy widza wydaje się to dziwne. Na plus trzeba jednak wymienić świetną scenografie, dobrze ukazane kadry oraz nieuciążliwą, dobrze wpisującą się w poszczególne sceny muzykę.
Mimo wielkiego niedosytu w trakcie oglądania mniej i bardziej udanych ról aktorskich czy części naciąganych mocno scen, film można uznać za dobry i godny poświęcenia mu czasu. „Maria Skłodowska-Curie” jest pozycją, którą każdy powinien zobaczyć, ale po uprzednim poczytaniu o tej postaci, ponieważ wycinki z jej życia przedstawione w filmie nie dają wiele informacji o życiu tej postaci. Możemy jednak poznać ją z perspektywy życia prywatnego, małych i dużych tragedii, które ją spotkały, czasów, w których odniosła ogromny sukces, pomimo dużego ograniczenia roli kobiet w nauce.