Witaj w hotelu Marmur – Taco Hemingway w B90
3 min readW czwartek, 3 listopada, premierę miała najnowsza płyta Taco Hemingwaya. Tego samego dnia w gdańskim B90 miejsce miała inauguracja trasy i pierwszy po długim czasie jego koncert klubowy, podczas którego powitał słuchaczy w pewnym wyjątkowym miejscu i wprowadził w kolejną część swoich opowieści. Od tego momentu wszyscy jesteśmy gośćmi hotelu Marmur.
Na początek krótka informacja – „Marmur” to słuchowiskowa rap płyta, której bohater, enigmatycznie nazwany Szcześniakiem, zostaje wbrew swojej woli zameldowany w tajemniczym trójmiejskim hotelu – czytamy w oficjalnej notce opisującej album. Od początku swojej podróży bohater nękany jest przez tajemniczego brodatego jegomościa. Następujące po sobie i spowodowane przez niego wydarzenia będą miały znaczące skutki dla naszego bohatera… Więcej fabuły nie zdradzamy, nie chcąc na talerzu wykładać rozwiązania tej jakże zawiłej historii tym, którzy jeszcze z płytą się nie zapoznali (choć szczerze wątpimy w to, że wierni słuchacze Taco odsłuch mają jeszcze przed sobą).
„Marmur” to nie tylko tytuł płyty, ale i nazwa jesiennej klubowej trasy koncertowej. Jedno z drugim wiąże się więc nierozerwalnie. Jedno nie istniałoby bez drugiego. Tak bardzo wyczekiwana płyta wyszła w środku nocy, w dniu pierwszego koncertu. Szczęście w nieszczęściu można rzec. Szczęście, bo świeżutki jeszcze materiał zabrzmiał na żywo premierowo właśnie w Trójmieście, które, powtórzmy, jest miejscem rozgrywania się zdarzeń przytrafiających się Szcześniakowi. Nieszczęście natomiast, bo publiczność nie znała jeszcze tekstów. A wiadomo jak to jest na koncertach – fajnie kiedy wiara spod sceny towarzyszy raperowi w nawijce.
Setlista była wypadkową „Trójkąta Warszawskiego”, „Umowy o dzieło”, „Wosku” i „Marmuru” oczywiście. Proporcje między nowościami, a starymi dobrymi kawałkami były wyrównane. Z tych pierwszych pojawiły się między innymi „Żyrandol”, „Grubo-chude psy”, „Żywot” i rzecz jasna „Deszcz na betonie”, który już jednak śmiało można zakwalifikować do drugiej kategorii. Pytanie kontrolne – czy komuś udało się przeżyć tegoroczne letnie wojaże bez nucenia tego numeru? Obstawiamy, że nie. Z tych starych dobrych hicików nie zabrakło natomiast „Następnej stacji”, „900729”, „Wiatru” czy chociażby „Kół”. Małym zaskoczeniem natomiast był brak jakiegokolwiek numeru w języku Szekspira. Dlaczego? Już tłumaczymy. Dla niewtajemniczonych – w 2013 roku w eter został puszczony mini-album Taco, anglojęzyczny „Young Hems”. Wydawnictwo dodawane jest teraz do zamówień „Marmuru” na stronie wytwórni Asfalt Records i można było przypuszczać, że jeśli zdecydowano się wydać „Young Hems” na fizyku, coś z niego, w ramach niespodzianki, zagości setliście. Tak się jednak nie stało i prawdopodobieństwo zmiany tego na kolejnych przystankach trasy jest raczej niewielkie. Musimy więc rozczarować wszystkich tych, którzy chcieli poczuć powiew muzycznego podziemia z początków działalności Filipa.
Jak to bywa w przypadku tak ważnych koncertów, jak koncert inauguracyjny, emocje czasami biorą górę. W efekcie zapomina się tekstów, gardło szwankuje, atmosfera bywa nieco nerwowa, a sam występ dość krótki. Wszelkie niedociągnięcia zrzucamy na kark ewidentnego zmęczenia pracą studyjną. Setki godzin spędzonych w studiu chcąc nie chcąc musiały odcisnąć swoje piętno na kondycji fizycznej artysty. A wszystko po to, by niespodziewanie, w środku nocy, móc rzucić słuchaczom blisko godzinną fabularną płytę, która zaskoczyła sympatyków jego twórczości równie mocno jak śnieg kierowców każdej zimy. Dzięki Taco! I jeszcze słówko odnośnie samego koncertu – podczas nowej wersji „6 zer” miało się wrażenie, że jest to hymn króla wracającego na tron. Tak więc Felipe, Ty witasz nas w hotelu Marmur, a my witamy Cię z powrotem na koncertowych szlakach. Miło Cię widzieć, a jeszcze bardziej słyszeć!