Student pracujący: Mów mi farmaceuta!
4 min read– Studenci do aptek zaglądają rzadko, więc nie zdają sobie sprawy co tam się dzieje. Gdy myślicie, że ludzka niewiedza i głupota osiągnęła już najwyższy możliwy poziom, to zapraszam do apteki – mówi z uśmiechem na ustach Ania, absolwentka wydziału farmacji na Gdańskim Uniwersytecie Medycznym. Wraz z Robertem – studentem czwartego roku farmacji, opowiedzą nam o ciężkiej pracy farmaceuty, która wciąż jest traktowana marginalnie.
Chociaż nie planują w przyszłości pracy w aptece, to jednak teraz jest to dobra możliwość na dorobienie i naukę podczas studiowania. Ich marzeniem jest zatrudnienie w przemyśle farmaceutycznym. Aktualnie Robert pracuje jako pomoc apteczna. Zajmuje się rozkładaniem towaru, przyjmowaniem dostaw i utrzymywaniem czystości. Ania obroniła już tytuł magistra, więc może obsługiwać pacjentów. Oboje lubią swoją pracę, ponieważ często dowiadują się rzeczy o jakich na studiach nikt im nie powie. Przekonamy się poniżej, że kontakt z pacjentami w aptece jest zupełnie odmienny od tego, jaki sobie wyobrażamy. Doradztwo i sprzedaż leków odchodzi na drugi plan, gdy w „domu leków” dochodzi do wielu komicznych sytuacji.
Farmaceuta, nie aptekarz
– Nie zwracałem na to wcześniej szczególnej uwagi, ale często widzę jak pracownicy aptek denerwują się gdy mówi się o nich aptekarz, albo per pan/pani. – tłumaczy Robert. – To wynika z niewiedzy ludzi, którzy nie zdają sobie sprawy jak ciężka jest droga farmaceuty by uzyskać dany tytuł – dodaje Ania. – Ponad pięć lat studiów, rok stażu i praktyk. To tylko liczby. Nikt nie wie ile nieprzespanych nocy nad książkami spędza każdy student Wydziału Farmacji. Gdy po tak ciężkim toku nauczania, ktoś zwraca się do ciebie pan/pani lub aptekarz, to ręce opadają. Absolwenci tego wydziału rzadko są traktowani jako specjaliści z zakresu medycyny. Stawia się ich w hierarchii niżej niż lekarzy, co wydaje się być uwłaczające. Skoro nie mamy przed nazwiskiem tytułu doktora, to pewnie do apteki wzięli nas z ulicy – ze śmiechem kończy wątek Ania.
Moździerz, pampersy i wstydliwe choroby
Praca farmaceuty ze względu na to, że jest związana z ochroną zdrowia często wiąże się z zabawnymi historiami, jakie spotykają naszych bohaterów. Ania już podczas pierwszego dnia w pracy spotkała się z prośbą o podanie moździerza do mielenia przypraw. – Początkowo zupełnie nie wiedziałam o co chodzi – wyjaśnia. – Gdy usłyszałam za moimi plecami śmiech koleżanek, domyśliłam się czego szuka starsza kobieta. Ania wyjaśniła, że apteka nie prowadzi sprzedaży narzędzi farmaceutycznych, jednak kobieta upierała się, że widziała taki w medycznym serialu i bardzo potrzebuje go do zmielenia przypraw.
Robert natomiast wspomina mężczyznę, który przyszedł do apteki po pieluchy dla dorosłych. – Tłumaczył, że to dla ojca – opowiada Robert. – I nie było by w tym nic dziwnego, gdyby nie zapytał czy może je przymierzyć. Koleżankę zamurowało. Mężczyzna zupełnie nieświadomy swoich słów pogrążał się jeszcze bardziej mówiąc, że z ojcem są podobnej budowy i nie lubi jak mu cieknie po nogach. Dodajmy też, że była godzina 13 i apteka była pełna pacjentów.
Podobna sytuacja miała miejsce latem w miejscu pracy Ani. Kilka minut przed zamknięciem, wszedł mężczyzna w średnim wieku. Ania przygotowywała się już do wyjścia, ale czekała na koleżankę która musiała obsłużyć interesanta. – Widać było, że coś jest z nim nie tak. Pytał o maść na „wstydliwą chorobę”. Koleżanka pytała o rodzaj tej choroby, bo nie chciała wydać złego leku – wyjaśnia Ania. Mężczyzna nie mógł wyjaśnić o co chodzi. Używał eufemizmów, wykonywał dziwne ruchy rękami. W końcu zrezygnowany opuścił spodnie do kolan i pokazał o co mu chodziło. – Obie byłyśmy w szoku. Przez kilka sekund stałyśmy jak wryte. Nie mogłam powstrzymać się od śmiechu. Schowałam się na zapleczu, a koleżanka musiała przybrać kamienną twarz. Podała mu odpowiednie maści, a gdy wyszedł roześmiała się do łez.
Ciężko, ale warto
Ania i Robert zgodnie twierdzą, że aby pracować w aptece potrzeba wiele lat nauki. Potwierdzili także, jakoby zawód farmaceuty jest bagatelizowany. Absolwent Wydziału Farmacji znajdzie pracę w prawie każdej aptece. Student musi przygotować solidny list motywacyjny, ponieważ jego obowiązki może wykonywać farmaceuta. Zarobki są zadowalające dopiero po ukończeniu studiów. Robert jako pomocnik zarabia ok. 6 złotych za godzinę, gdy doświadczony farmaceuta otrzymuje od 20 do 40 złotych za ten sam czas pracy. Czas pracy nie jest katorżniczy. Zmiany po 6 – 7 godzin umożliwiają na załatwienie innych spraw przed czy po pracy. Ciężko jest z powodu pacjentów, którzy potrafią zepsuć najlepiej rozpoczęty dzień. Jednak mimo wielu nieprzyjemności, oboje oceniają pracę w aptece bardzo pozytywnie. – Pacjenci często zapominają, że nie mają do czynienia ze zwykłym sprzedawcą leków. Jednak możemy powoli być świadkami zmian. Starsi jak i młodzi zaczynają nas traktować z szacunkiem, doceniając trud jaki włożyliśmy w to, aby się tu znaleźć.