Podróż za jeden uśmiech, czyli rap na wycieczkę
7 min readZainspirowani niesamowitymi historiami podróżniczymi, które przez cały weekend chłonęliśmy na 18. już odsłonie Kolosów, czyli spotkania podróżników, żeglarzy i alpinistów, postanowiliśmy zmotywować was do osobistej eskapady. Robimy to w specyficzny sposób: muzyką, a ściślej, polskim rapem.
Nagłe, spontaniczne, szczegółowo zaplanowane i przemyślane w każdym aspekcie, niezbyt długie, albo liczone w latach czy miesiącach – podróże mogą być różne. Perspektywa wyjazdu, szczególnie tego gwałtownego, pozwalającego na odcięcie się od szarej codzienności w tempie ekspresowym, na oczyszczenie umysłu i ukojenie ciała, dla wielu ludzi jest w równym stopniu czymś bardzo pociągającym co ryzykownym, pożądanym, ale tak odległym, że aż fikcyjnym. W połowie marca, gdy słońce powoli zaczyna wychodzić zza chmur, studenci zakończyli już sesję zimową, a uwięzieni w korporacjach pracownicy odliczają dni do upragnionego urlopu, przedstawiamy Wam zestawienie kawałków hip-hopowych, które mogą zachęcić do ciekawego wyjazdu, a na dodatek idealnie sprawdzą się jako ścieżka dźwiękowa w nadchodzące wielkimi krokami słoneczne i ciepłe dni.
1. W.E.N.A. i Rasmentalism „Chcemy uciec” z albumu „Duże rzeczy” (2009)
Nie da się ukryć, że numer „Chcemy uciec” podyktowała ogromna frustracja spowodowana przytłaczającą sytuacją w szarym od blokowisk kraju, w którym „biznesmeni są w więzieniach, a modelki za ladą”. I choć czołowy utwór jednego z najlepszych albumów w historii polskiego podziemia mógłby z powodzeniem służyć jako hymn przyszłych emigrantów, niekoniecznie musi motywować do opuszczenia kraju na stałe. Kto bowiem nie chciałby po prostu włożyć Nike’ów i najlepszego polo pod kolor, by razem z dziewczyną pod ręką i przyjaciółmi wyruszyć w podróż życia? Na dodatek jeszcze w takt podkładu Menta, tak letniego, że produkowanego chyba na plaży La Digue, albo przynajmniej nad polskim Bałtykiem.
2. Quiz feat. Proceente „Wypierdalam stąd” z albumu „Materiał producencki” (2009)
Prosta wyliczanka o marzeniach autorstwa Proceente od wielu lat jest wakacyjnym hymnem niejednego pasjonata klasycznych brzmień hip-hopowych. To bezsprzecznie jeden z najbardziej popularnych utworów z producenckiej płyty Quiza, przez wielu uważanej za niepodważalny klasyk podziemia, ale mającej również rzeszę zagorzałych krytyków. Nie zmienia to faktu, że zwrotkom Proceente ciężko cokolwiek zarzucić, kawałek ma ogromny urok, Quiz buduje bardzo klimatyczne tło, a raper pokazuje, że świat nie ogranicza się do mijanych codziennie skrzyżowań i daje niemałe pole manewru do tworzenia niezapomnianych momentów.
3. Quebonafide „Trip” z albumu „Ezoteryka” (2015)
Trip „przez Saint-Tropez, Paryż, Seszele, Monako, Milan, Nicee” to nie tylko solidny zastrzyk energii i piękna, korespondująca z teledyskiem pocztówka z hip-hopowych wojaży po kurortach, ale przede wszystkim świadectwo sukcesu materialnego osiągniętego przez Quebonafide, który symbolem wywalczonego rapem luksusu uczynił m.in. właśnie podróże. Sam pomysł na kolejny album pt. „Egzotyka” dotyczy przecież wyłącznie podróżowania, a raczej zwiedzenia wszystkich kontynentów świata i tworzenie numerów bezpośrednio związanych z krajami, w których będą nagrywane. „Quebahombre” to zresztą majstersztyk.
4. Zeus „Last Minute” z albumu „Album Zeusa” (2009)
Na albumie „Zeus. Nie żyje.”, który ostatecznie wywindował założyciela Pierwszego Miliona do mainstreamu, reprezentant Łodzi rapował: – „świat to mój plac zabaw, coś wyciąga mnie z domu i każe go poznawać” – porównując się jednocześnie do Tonego Halika. To jednak cztery lata wcześniej, na drugim solowym krążku Zeusa, kiedy ten mógł tylko marzyć o tym, jak wiele osiągnie przez kilka kolejnych lat, pojawił się rewelacyjny utwór „Last Minute”, udowadniający, że można zwiedzić połowę globu, nie mając na koncie milionów, a planowanie wszystkiego na ostatni guzik może odrzeć wypad z całego uroku. No bo przyznajcie, „kogo stać na business class”?
https://youtube.com/watch?v=_s9IjFaGODo
5. Te-Tris „Portfimao” z albumu „Dwuznacznie” (2009)
A może wakacje na portugalskich plażach Portimão? Rejony te poleca Te-Tris, który najwyraźniej właśnie tam odcinał się od masy przytłaczającej pracy i codziennych problemów w okolicach premiery jego rewelacyjnego debiutu studyjnego. Świetny, bardzo nośny i funkowy bit połączony z dynamiczną i wciągającą narracją rapera to barwny, ale nieszczęśliwie chyba zapomniany dziś fragment „Dwuznacznie”.
6. Rover „Road Trip” z albumu „Kalejdoskop wspomnień” (2011)
Rover to bez wątpienia ogromny pasjonat podróżowania, z którego zresztą uczynił ważny, nieodzowny wręcz element swojego życia. Wielu jego fanów w tym miejscu widziałoby pewnie singiel promujący „Odźwiernego”, czyli „Road Trip 2”, ale to przecież tylko ciąg dalszy czegoś co najmniej równie interesującego. Zaledwie garstka ludzi zdaje sobie sprawę, że jeden z najbardziej popularnych numerów kielczanina jest kontynuacją dużo starszego kawałka z podziemnego „Kalejdoskopu wspomnień”. I choć pierwsza część Road Tripu może brzmieć mniej profesjonalnie, a nawet kuleć technicznie, ma ten podziemny sznyt dodający jej niesamowitego uroku, a wrażliwość reprezentanta Step Records i to, jak dawkuje emocje, sprawia, że nie sposób pominąć go w zestawieniu. To m.in. tym numerem Rover po raz pierwszy pokazał, że stać go na wiele.
7. Ten Typ Mes „ESC” z albumu „Trze’a było zostać dresiarzem” (2014)
Sam nie wiem, co w tym nagraniu imponuje mi bardziej, stonowany i subtelny podkład Szoguna, nieskrępowany żadnymi ograniczeniami technicznymi Mes, skaczący od melodyjnego podśpiewywania do rapowania na najwyższych obrotach, jego pełnokrwista, bardzo obrazowa narracja rodem z felietonów najwyższej próby, czy może to, jak wskakujący do ciuchci Typ przekonuje, że wyprawa do miasta nieoddalonego od domu tysiącami kilometrów może obfitować w masę emocji i przygód. Takiego Mesa mogę słuchać w nieskończoność. Klasa światowa, jak całe „Trze’a było zostać dresiarzem”.
8. Golin „6 miejsc” z albumu „Miasta krzywych wież” (2016)
Reprezentant 3/4 Undergroud Studio udowadnia, że podróże wiążą się nie tylko z odpoczynkiem i zabawą, ale także – a może przede wszystkim – poszerzaniem wiedzy, rozwojem osobistym i otwieraniem oczu na zło i cierpienie, które w krajach pierwszego świata zbyt często przysłaniane są problemami z natury błahymi. W myśl tej zasady Golin nagrał album wymagający, ale bardzo mądry i bezsprzecznie interesujący. Łącznikiem wszystkich numerów, nie tylko trylogii „miejsc”, są podróże, raper bowiem zabiera nas do wielu miast na całym świecie. Więcej o płycie przeczytać możecie w pierwszej odsłonie cyklu „Spod podłogi”.
9. Tede „Trochę mnie nie było” z albumu „Odkupienie” (2012)
– „Odbyłem nawet samotną podróż/Chciałem pogadać sam ze sobą w środku/I po rozważeniu przeciw i za – słyszysz? – Leci rap, jest w porządku” – nawijał Tede, gdy – wydawałoby się – okres infamii miał już za sobą. I nawet jeśli prawdziwe odkupienie przyszło dopiero po „Elliminati”, tylko nierozsądni mogą ignorować to, co Jacek Graniecki nagrał przed rokiem 2013. Na krążku dołączanym do „Mefistotedesa”, wyprodukowanym w klasycznym, „sportowym” stylu przez samego Chorego Pastora, powrót do korzeni zrodził wiele mądrości. Każdy przecież czasem potrzebuje samotności, by poukładać sobie wszystko w głowie, rzucić obowiązki, zawodowe powinności i w rytmie pokonywanych kilometrów nabrać sił. Dla TDF-a podróżniczy wyjazd z domu stał się duchowym odrodzeniem. Jednym z czynników, które – być może – przyczyniły się do powrotu na szczyt.
10. Małpa „Wyjeżdżam by wrócić” z albumu „Kilka numerów o czymś” (2009)
Wiele podróży wiąże się z powrotem, dla niektórych wielce wyczekiwanym, dla reszty znienawidzonym. Wie o tym Małpa, który nie płacze jednak, gdy musi kończyć swoje eskapady. Nawet jeśli wraca do miejsca, które kojarzy mu się z szarością, biernością, samotnością i ciasnotą, robi to w myśl starej jak świat zasady mówiącej, że wszędzie jest dobrze, ale w domu najlepiej – nawet jeśli częściej niż czasami bywa w nim kiepsko. Numer ten zresztą jest jednym ze świetnych przykładów na to, jak utalentowanym producentem był 2sty, gdy nie pokładano w nim wielkich nadziei związanych z rapem, a raczej kojarzono wyłącznie z blendami. No i sam Małpa… Po wydaniu „Kilku numerów o czymś” wróżono mu wielką karierę, krążek w historii polskiego hip-hopu zapisał się wielkimi literami, a ten na kolejną płytę kazał czekać aż 7 lat. Miejmy nadzieję, że tak, jak w „Wyjeżdżam by wrócić” powracał do rodzinnego Torunia, po wydaniu „Mówi” (zrecenzowanego przez nas tutaj) dużo częściej będzie odwiedzać studio nagraniowe.
To, rzecz jasna, subiektywny i bardzo ograniczony formą tekstu wybór numerów o podobnej tematyce. Kawałków napędzanych historiami o podróżach jest bez wątpienia dużo więcej, szczególnie wtedy, gdy przestaniemy skupiać się wyłącznie na polskim rapie. Pochwalcie się więc swoimi faworytami. Zmotywujmy się nawzajem, by już niedługo, w takt świetnej muzyki, wyruszyć na wycieczkę życia!