Gdy wszyscy milczą – Spotlight
3 min readDziennikarskie odkrycie, które wstrząsnęło światem. Historię o demaskowaniu pedofilii w amerykańskim Kościele nagrodzono Pulitzerem, a teraz jako film ma szansę na sześć oscarowych statuetek. „Spotlight” od piątku w naszych kinach.
„Spotlight” to historia dziennikarzy z „Boston Globe”, którzy dotarli do przerażających i szokujących danych na temat konsekwentnie tuszowanej siatki pedofilskiej w Kościele katolickim. Tuż po objęciu stanowiska, nowy szef gazety, Marty Baron (Liev Schreiber), kieruje dziennikarzy do zajęcia się sprawą księdza oskarżonego o seksualne wykorzystywanie dzieci na przestrzeni 30 lat. Zespół dziennikarzy rozpoczyna śledztwo, którego wyniki zbulwersują cały świat i wstrząsną Ameryką. Dziennikarze kontaktują się z adwokatem ofiar (Stanley Tucci), docierają do dorosłych, którzy byli molestowani w dzieciństwie. Wkrótce okazuje się, że sprawa jest większa, niż ktokolwiek przypuszczał, ociera się o władze kościelne, które przez lata tuszowały przestępstwa.
„Spotlihgt” to thriller, w którym pozornie nic się nie dzieje, ale który będzie nas trzymał w napięciu od początku do końca. Film skupia się przede wszystkim na pracy dziennikarzy śledczych. Pokazuje ich mozolną pracę podczas śledztwa. Także możecie spodziewać się kilku schematów, bez których nie obejdzie się żaden film o dziennikarzach. W obrazie McCarthy’ego nie zabrakło reporterów nurkujących w archiwach, wertujących stosy teczek i dokumentów, wgryzających się w fachowe podręczniki, czy wreszcie krążących od domu do domu w poszukiwaniu informacji. Wydawać by się mogło, że to kolejna nudna pozycja na współczesnym rynku filmowym. Nic bardziej mylnego. „Spotlight” to wartka akcja, w której rozmowy przypominają wymianę ognia. McCarthy buduje dramaturgię w zaskakująco szybkim tempie, dzięki czemu film mocno trzyma w napięciu. Fabuła ani na sekundę nie traci przejrzystości. To kino w dobrym stylu, oparte przede wszystkim na błyskotliwym dialogu.
Reżyserowi udało się zebrać imponującą obsadę. Należą się mu brawa za niezmarnowanie potencjału aktorów. Michael Keaton, Mark Ruffalo, Rachel McAdams, Stanley Tucci i Liev Schreiber – to nazwiska, które działają na korzyść filmu. Chociaż nie ma tutaj wyróżniającego się głównego bohatera, to każdy miał okazję pokazać się ze swojej najlepszej strony. Nikt nie wyłamuje się przed szereg, prezentując przy tym zachowawczą, ale wyraźną grę. Genialne są sceny, w których poszczególnych bohaterów zaczynają ogarniać wątpliwości, gdy zauważają, że skandal dotyka również ich życia prywatnego. Mistrzowski w roli dziennikarza przekraczającego etyczne granice jest Mark Ruffalo. Nominacja do Oscara w pełni zasłużona. W filmie, gdzie głównym bohaterem jest śledztwo, nie ma potrzeby rozkładania bohaterów na czynniki pierwsze. Zdarzają się sytuacje, które nieco przybliżają nam życie dziennikarzy, ale na szczęście nie wysuwają się one na pierwszy plan.
Nie sposób nie zauważyć, że reżyser unika bezsensownej stronniczości, co jest bez wątpienia największą zaletą filmu. Nie miesza z błotem Kościoła, ale nie gloryfikuje przy tym broniących prawdy dziennikarzy. Chociaż temat dotyczy pedofilii wśród księży i to na nich przede wszystkim skupia się uwaga, to autor zachowuje obiektywizm. Pokazuje na jak szeroką skalę był rozwinięty ten proceder, kto był w niego zamieszany. Nie tylko duchowni, ale i prawnicy broniący ofiar czy sami dziennikarze. Wszyscy wiedzieli, ale nikt nic z tym nie zrobił. McCarthy nie atakuje Kościoła, lecz poszczególne grupy przyzwalające na czynienie zła.
„Spotlight” jest bez wątpienia jedną z najciekawszych pozycji znajdujących się w gronie filmów nominowanych do Oscara. Twórcy zachowali maksimum realizmu w prezentowaniu dziennikarskiego śledztwa, pokazując jak trudne i jak ważne może być czasem przeprowadzenie zwykłej rozmowy.