Nowy futbolowy
5 min readW dzisiejszej części naszego cyklu skupimy się na bardzo intensywnych rozgrywkach w Anglii oraz tych, które miały miejsce w cieplejszych rejonach naszego globu. Na koniec dodaliśmy garść transferowych ploteczek, związanych przede wszystkim z Ekstraklasą. Polskie piłkarskie boiska pokryte są grubą warstwą śniegu, ale w gabinetach prezesów praca wre. Prym w zakupowym szaleństwie wiodą Lechia z Legią. Zapraszamy!
Michał: Miniony tydzień stał pod znakiem aż dwóch kolejek Premier League. Wszystko zaczęło się w zeszły wtorek, kiedy to miał miejsce drugi, najciekawszy mecz 21. kolejki. Po głębokim kryzysie, w którym po uszy zatopiony był Manchester United, sytuacja powoli zaczyna się poprawiać. Co prawda remis 3:3 z Newcastle w ogóle na to nie wskazuje, ale ich gra nareszcie stała się bardziej otwarta. Holenderski Sokrates zdaje się sprawiać wrażenie uległego presji otoczenia, bo po upokorzeniach związanych z jego filozofią, nastała era gry „do bramki”, a nie „40 metrów od bramki”. Czerwonym Diabłom oczywiście nadal zdarzają się wtopy, takie jak stracenie gola w 90. minucie, lecz dobra forma Rooneya zwiastuje powrót starych, dobrych Red Devils.
Meczem na szczycie tej rundy okazało się spotkanie na Anfileld, gdzie lokalny Liverpool podejmował ówczesnego lidera – Arsenal. Goście podeszli do meczu dość nonszalancko, za co zostali ukarani już w 10. minucie. Ten gol rozpoczął istny festiwal strzelecki, gdyż do 25. minuty kibice obejrzeli łącznie 4 bramki. Druga połowa okazała się nieco spokojniejsza, bo bramkarze skapitulowali jedynie dwukrotnie, a sam wynik okazał się sprawiedliwy – 3:3. Dzięki temu potknięciu, na tron lidera Premiership powróciło (na parę dni, ale jednak) Leicester, które tego samego dnia ośmieszyło Koguty z Tottenhamu, pokonując je na wyjeździe 0:1.
Rafał: FC Liverpool ma za sobą naprawdę trudny tydzień. Najpierw zawodnicy The Reds stoczyli wyczerpującą potyczkę z Arsenalem, by po czterech dniach na swoim boisku podjąć kolejnego potentata. Tym razem rywalem ekipy Jurgena Klopp’a była wychodząca z kryzysu drużyna Manchasteru United. W niedzielę rozegrane zostały tylko dwa mecze, jednakże każdy z nich był bardzo istotny dla układu w górnej części tabeli.
Michał: Pomimo rozgrywania dwóch spotkań, kibice obejrzeli zaledwie jednego gola. Jego autorem okazał się nie kto inny jak Wayne Rooney. To już czwarty mecz z rzędu w wykonaniu Wazzy, w którym Rooney zdobywa bramkę. Dzięki temu trafieniu piłkarze Van Gaala chociaż przez kilka dni będą mogli spać spokojnie – udało im się wygrać angielski klasyk i to na Andield! Natomiast w drugim meczu Stoke City, które twardo trzyma się górnej połowy tabeli, niespodziewanie zremisowało z Arsenalem Londyn. Ekipa The Potters stwarzała sobie sporo dobrych okazji, bardzo dużo strzelała, a remis utrzymał się do końca spotkania jedynie dlatego, że Petr Cech tego dnia naprawdę stanął na wysokości zadania.
Rafał: Arsenal przede wszystkim dzięki problemom w szeregach rywali nadal utrzymuje się na pierwszym miejscu. W ostatnich kolejkach robi jednak wiele by stracić tę pozycję. Ich gra wygląda tak, jakby pozycja lidera negatywnie wpływała na ich chłodną ocenę boiskowej sytuacji. Zawodnicy szybko oddają piłkę i nie chcą podejmować ryzyka. Defensywa powraca do dawnych dywersyjnych nawyków. Hmm, jeśli gra The Gunners tak wygląda gdy przeciwnikiem jest maleńkie Stoke, to czego można się po nich spodziewać w dwumeczu z FC Barceloną w ramach rozgrywek Ligi Mistrzów? Szykuje się tęgie lanie.
Michał: Ciekawe rzeczy dzieją się także na Półwyspie Iberyjskim. Nie – nie chodzi o Grand Derby. Nie – nie chodzi o to, że Ronaldo strzela tylko z karnych. Nie – nie chodzi o to, że Messi zdobył Złotą Piłkę (chociaż fakt – zdobył). Afera, bo tak należy o tym mówić, tyczy się Realu Madryt i Atletico, które wydając niebotyczne sumy na gwiazdy pokroju Garetha Bale’a czy Jacksona Martineza, zapomniały o wynagrodzeniu dla dobrego prawnika. Tak się bowiem składa, że oba te kluby nie dopilnowały praw dotyczących sprowadzania małoletnich piłkarzy, przez co Lewy czy Nicklas Bendtner nie trafią do Madrytu aż do lata 2017 roku. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby tyczyło się to jednego czy dwóch piłkarzy, ale liczba uchybień, do której dobili Królewscy, wynosi… 51. Wśród nich znaleźli się m.in. synowie nowego trenera Realu, czyli Zidane’a. Brawo Wy!
Rafał: Pozostańmy na podobnej długości geograficznej zmieniając półwysep na Apeniński. W lidze włoskiej liderem jest Napoli, które wyraźnie odżyło po pożegnaniu się z Rafą Benitezem. Real Madryt po zwolnieniu szanownego pana, również notuje zwyżkę formy. Przypadek? Nie sądzimy. Na kolejnym miejscu znajduje się Juventus, który wygrywając z Udinese przedłużył swoją passę wygranych spotkań w Serie A do 11. W lidze włoskiej jest jeszcze jeden istotny fakt do odnotowania, mianowicie w składach swoich drużyn co raz ważniejszą rolę odgrywają Polacy. Poza Szczęsnym i Glikiem, na wiodące postaci w swoich zespołach wyrastają Zieliński oraz Skorupski. W ostatniej kolejce, nawet lekko zapomniany już Wszołek podniósł się z ławki rezerwowych rozgrywając dobre spotkanie. Czekamy na więcej Panowie.
Michał: Weekend to kolejna dawka wyspiarskiego futbolu, a to za sprawą 22. kolejki Premier League. Jako, że zima sprzyja hokejowym wynikom, o czym była mowa apropos poprzedniej kolejki, to nastrój rodem z NHL nie dziwi i tym razem. Na sześć bramek w jednym meczu zdecydowali się gracze Chelsea i Evertonu, którzy wbijając sobie nawzajem po trzy gole, podzielili się punktami po niezwykle pasjonującym meczu. Sprawę „na korzyść” The Blues (bo chyba tak trzeba nazwać wynik remisowy), załatwił ten, który początkową ją spieprzył. John Terry, bo tak się ten pan nazywa, najpierw popisał się samobójem tuż po wznowieniu 2. połowy, a następnie w 98 minucie (tak – DZIEWIĘĆDZIESIĄTEJ ÓSMEJ) strzelił gola, który dał ekipie Hiddinka upragniony remis. Tego samego dnia Tottenham wygrał 4:1 z Sunderlandem, City pokonało Crystal Palace 4:0, ale kto by się w ogóle takimi meczami przejmował…
Rafał: A na sam koniec jeszcze kilka informacji z rynku transferowego. Jak do tej pory wielkie transfery w zachodnich ligach kończą się na plotkach. Natomiast w polskiej Ekstraklasie działacze robią w końcu to, do czego ich powołano. Czyli działają. Legia Warszawa zakontraktowała już Borysiuka z Lechii czy Hamalainena z Lecha. Gdańszczanie osłabili znacznie swój środek pola, sprzedając wspomnianego wyżej Borysiuka, natomiast mocno wzmocnili atak. Transfer Marco Paixao, wyróżniającego się wcześniej w Śląsku Wrocław, (który szybko wkomponuje się w zespół dzięki znajomości z Sebastianem Milą) będzie sporym atutem w walce o europejskie puchary.
współpraca: Michał Szum.