Mikołajkowy seans filmowy
5 min readŚniegu za oknem jak na razie brak, ale wystawy sklepowe już przypominają nam o nadchodzących świętach. Zanim jednak odwiedzi nas starszy pan z workiem prezentów uczcijmy jego imieniny. A jak lepiej spędzić Mikołajki jak nie pod kocykiem, z kubkiem kakao w ręku i oczywiście z dobrym filmem na ekranie?
Chociaż tegoroczny przegląd nie będzie im podporządkowany, to nie mogło zabraknąć oczywiście filmu z Mikołajem. Na początek przypomnijmy sobie serię ze „Śniętym Mikołajem”. Scott Calvin (Tim Allen) to rozwodnik, który z upodobaniem maniaka spędza w pracy większość swojego życia. Niestety przychodzi w roku taki czas, który wypadałoby spędzić z rodziną. Mowa oczywiście o Bożym Narodzeniu. Calvin postanawia spędzić ten dzień z synem, choć dla obu nie jest to najlepszy pomysł. Kiedy Święty Mikołaj ulega poważnemu wypadkowi, syn namawia Calvina do przebrania się za niego żeby miliony małych dzieci otrzymały prezenty. Biznesmen zapuszcza więc brodę, przybiera na wadze i uczy się obłaskawiać renifery.
Jeśli nie lubicie grubego staruszka, bo w zeszłym roku nie spełnił waszych oczekiwań, to odnajdziecie wspólny język z „Bratem św. Mikołaja”. Fred Claus ma pecha. Jest bratem ukochanego przez cały świat Mikołaja. Dorastając w jego cieniu zupełnie zatracił wiarę w święta. Jako egzekutor długów kradł to, co udało mu się odzyskać. W rezultacie trafił do więzienia. Mikołaj zgadza się opłacić kaucję za swojego brata, jednak pod warunkiem, że przyjedzie on na Biegun Północny i odpracuje swój dług składając zabawki. Jest tylko jeden problem: Fred zupełnie nie nadaje się na elfa. Tym razem łupem złodziejaszka może paść…Boże Narodzenie.
„Zły Mikołaj” to odtrutka na lukrowaną, świąteczną atmosferę. Tego Mikołaja nie interesują święta, a tym bardziej dzieci czekające na prezenty. Jest kryminalistą i pijakiem. Willie to zawodowy oszust.Przebrany za św. Mikołaja korzysta z ogólnego zamieszania i przedświątecznej gorączki grasuje pośród kupujących i kradnie co popadnie. Jednak na jego drodze nieoczekiwanie staje 8-latek, który uświadomi mu prawdziwe znaczenie i czar Świąt Bożego Narodzenia.
Rodzinne Mikołajki
Mikołajki można spędzić familijnie. Na seans nada się wówczas – „Jack Frost” z 1998 roku, czyli historia ojca (Michel Keaton), który ginie w wypadku, aby powrócić przed świętami jako… śniegowy bałwan. Jakkolwiek dziwnie to brzmi, to dobra opcja na spędzenie wieczoru z rodziną. Nie ma chyba nikogo, kto by kiedyś nie widział albo słyszał o tym filmie, ale przecież grudzień to taki czas kiedy stajemy się bardziej sentymentalni i wracamy do ulubionych filmów z dzieciństwa. Świadczyć może o tym chociażby ciągle niesłabnąca popularność „Kevina samego w domu”.
Jeżeli chcecie na chwilę powrócić do dzieciństwa to polecamy maraton „Epoki lodowcowej” – obowiązkowy zimowy film zarówno dla małych i dużych. Z animacji warto zapoznać się również ze „Strażnikami marzeń”. Spotkacie tam postacie z baśni dla dzieci, m.in. Świętego Mikołaja, Królika Wielkanocnego i Jacka Mroza.Gdy niegodziwy Mrok grozi, że zapanuje nad całym światem, nasi bohaterowie ruszają do akcji, by ochronić dziecięce sny i marzenia. Podczas seansu nie można narzekać na brak pomysłowości twórców, przewidywalność lub nudę. Historia jest ciepła, radosna, zabawna, ale i wzruszająca. Każdy powinien odnaleźć w omawianej produkcji coś dla siebie, niezależnie od płci i wieku.
Mikołajki bez Mikołaja
Macie tego dnia ochotę na komedię, nie koniecznie z Mikołajem w roli głównej? „Ostrza chwały” będą dla was dobrym rozwiązaniem. Po wdaniu się w bójkę dwaj łyżwiarze figurowi dostają dożywotni zakaz występów solowych. Postanawiają wygrać więc zawody jako pierwsza męska para. Historia od początku do końca jest przewidywalna, ale nie jest to wada, a wręcz zaleta, gdyż dzięki temu łatwo wczuć się w klimat i dobrze bawić.
Kolejna na liście jest historia jamajskiej drużyny bobslejowej, która postanowiła wziąć udział w zimowych igrzyskach olimpijskich. „Reggae na lodzie” to film oparty na autentycznych wydarzeniach. Bohaterami jest czwórka młodych ludzi, którzy pragną zostać mistrzami olimpijskimi. Nie mają jednak środków i pojęcia o sportach zimowych. Trenują pod okiem byłego mistrza bobslejów Johna Candy, który niegdyś znienawidził i porzucił tę dyscyplinę. Zarażony entuzjazmem Jamajczyków, ponownie ulega czarowi sportu i poprzez naukę żółtodziobów kontynuuje własną karierę.
Przygotowaliśmy również opcję dla tych, którzy w ten dzień mają już dość wszechobecnych Mikołajów i chcą odpocząć od świątecznej atmosfery. Kino katastroficzne. Chociaż może w mikołajkowy dzień nie koniecznie polecamy filmy o kolejnych atakach kosmitów czy asteroidach lecących w stronę Ziemi. Na początek „Pojutrze” – opowieść o klimatologu Jacku Hallu, który prowadzi badania dotyczące globalnego ocieplenia. Na ich podstawie twierdzi, że zagraża nam kolejna epoka lodowcowa, jednak nikt nie podziela jego obaw. Niedługo potem na Tokio spada grad wielkości grejpfrutów, w Indiach zaczyna padać śnieg, a Los Angeles zostaje niemal zmiecione z powierzchni ziemi przez gigantyczne tornado.
I na zakończenie najnowszy „Everest”. Historia jednej z najtragiczniejszych wypraw na najwyższą górę świata. W maju 1996 roku w śniegach Mount Everestu zginęło piętnastu wspinaczy. Film przedstawia historię ośmiorga himalaistów, którzy pod przewodnictwem Roba Halla (Jason Clark), próbują zmierzyć się z niedostępnym szczytem. Walka ze śmiertelnym zimnem, śniegiem, brak tlenu – tak ekstremalne warunki mogą pokonać najsilniejszych. Twórcy pokazali, że o konfrontacji człowieka z naturą można opowiedzieć w sposób emocjonujący, wyważony i co najważniejsze bez zbędnych ozdobników i z patosem ograniczonym do minimum.